O tolerancji

Wy, ludzie Zachodu, wiele mówicie o tolerancji religijnej, ale wszyscy wiedzą, że to wyłącznie lipa. Jesteście kompletnie niekonsekwentni, kiedy chodzi o prawa religijne muzułmanów, takie jak ich prawo do życia w świecie wolnym od Żydów. Hipokryci.

Gdyby Zachód rzeczywiście dbał o wolność religijną, zrobiłby coś więcej niż wymawiał puste słowa na rzecz fundamentalnego muzułmańskiego prawa człowieka wyrzucenia Żydów przemocą z Wzgórza Świątynnego. Gdyby Zachód był choć odrobinę konsekwentny, potępiłby istnienie Żydów i ich państwa jako głębokie łamanie praw muzułmanów. Suwerenność żydowska jest ciężkim bluźnierstwem według prawa islamskiego, które wymaga, by wszyscy nie-muzułmanie płacili dżizja, ulegali muzułmanom we wszystkich sprawach i znosili mnóstwo innych nakazanych poniżeń. Taka sytuacja musi panować we wszystkich ziemiach zdobytych kiedyś przez muzułmańskie armie, niezależnie od tego, jak było to dawno, ani od tego, czy obecni władcy tego miejsca wyznają islam. Siłą rzeczy istnienie Tworu Syjonistycznego narusza prawo islamskie, a więc narusza prawo muzułmanów posiadania legalnej aprobaty dla uciskania i eksterminacji Żydów.

Niektóre wasze organizacje i media rozumieją to i dlatego umyślnie ignorują codzienne rzucanie kamieniami, ciskanie bomb zapalających i od czasu do czasu mordercze strzały, jakie muzułmanie kierują na Żydów. Dopiero kiedy izraelska policja albo wojsko odpowiadają, staje się to warte relacjonowania, bowiem to dopiero jest niedopuszczalne. Ale świadomość i poparcie dla prawa muzułmanów do traktowania Żydów jako podludzi i odmawiania im – jedynemu spośród wszystkich narodów – suwerennego państwa, niestety pozostaje w najlepszym wypadku mętne wśród waszych najważniejszych polityków. To musi zmienić się – jest bowiem naszym prawem, by nasze żądania były spełnione.

Źródło : http://www.preoccupiedterritory.com/the-existence-of-jews-violates-my-religious-rights/
Mahmoud al-Zahar, funkcjonariusz Hamasu

A teraz zastąpmy Żydów – Rosjanami, Muzułman – Ukraińcami oraz „islamską tolerancję religijną” – „ukraińską wolnością i suwerennością” i mamy piękny obraz Państwa Ukraińsko-Terrorystycznego znajdującego się na południowy wschód od Polski.

Palestyńczycy – nowymi nazistami

Przez lata uczyliśmy nasze społeczeństwo nienawiści nie tylko do Izraela, ale i do Żydów. Ta nienawiść do Żydów jest również zakotwiczona w karcie Hamasu. Dokonaliśmy tego przez podżeganie w meczetach, w mediach i w wystąpieniach polityków. Osiągnęliśmy dziś ten sam poziom nienawiści, jaki widzieliśmy w nazistowskich Niemczech – coś, o co kłamliwie oskarżamy Żydów – podczas gdy to nasze społeczeństwo uważa wystąpienie Żyda w palestyńskiej telewizji za „zdradę” i „zbrodnię”. W rzeczywistości to my jesteśmy nowymi nazistami.fatah nazii

Palestyńskiego dziennikarza telewizyjnego spotkała fala potępień i gróźb za to, że pokazał w swoim programie izraelskiego (żydowskiego) piosenkarza, niesłychanie popularnego wśród palestyńskiej młodzieży.

Te potępienia ujawniły obrzydliwą gębę antyizraelskiego ruchu Bojkotu, Dywestycji i Sankcji (BDS), którego sympatycy przeciwstawiają się wszelkim formom „normalizacji” stosunków między Palestyńczykami i Izraelczykami.

Aktywiści BDS domagają się ukarania ludzi, którzy dopuścili do pojawienia się piosenkarza Zviego Yehezkela w programie telewizyjnym w Ramallah. Ci „działacze” nie uważają, aby fakt, że izraelski piosenkarz występuje na rzecz pokoju miedzy Izraelem i Palestyńczykami, miał jakiekolwiek znaczenie.

To co ich boli, to fakt, że palestyńska stacja telewizyjna odważyła się zaprosić i przeprowadzić wywiad z Żydem. Aktywiści BDS nie byli w najmniejszym stopniu zażenowani obnażając swój antysemityzm, kiedy kipieli z oburzenia na fakt, że Yehezkel jest wierzący i nosi jarmułkę.

Patrząc na ich reakcje na ten wywiad, można wyłącznie dojść do wniosku, że członkowie ruchu BDS to głęboko przekonani antysemiccy rasiści, którzy nienawidzą Żydów za ich religię i wygląd.

Dziesiątki Palestyńczyków zabrało głos w mediach społecznościowych, żeby wyrzucić z siebie stek przekleństw pod adresem palestyńskiej stacji telewizyjnej i jej dziennikarzy, nazywając ich „zdrajcami”, szpiegami” „psami” i „świniami”.

Palestyńska artystka Faten Kabha napisała, że odwołuje swój planowany wywiad w programie tej stacji telewizyjnej “po tym jak ta stacja gościła żydowskiego syjonistę w samym sercu Ramallah”.

Palestyński Związek Dziennikarzy, organizacja zdominowana przez aktywistów Fatahu z Zachodniego Brzegu, podobnie jak i kilka innych grup zrzeszających aktywistów politycznych, dołączył do chóru potępiających pojawienie się żydowskiego piosenkarza w palestyńskim programie, ponadto bojownicy „antynormalizacji” skierowali również swoją krytykę na pięciogwiazdkowy Grand Park Hotel w Ramallah, za to, że udzielił żydowskiemu piosenkarzowi gościny.

Jeden z przywódców kampanii przeciw normalizacji, Fadi Arouri, zażądał, żeby kierownictwo hotelu odcięło się od tego programu telewizyjnego (który był nagrywany w jednej z jego sal) gdyż w przypadku odmowy, wszyscy się dowiedzą, że są zwolennikami „normalizacji” stosunków z Izraelem. Mogło by się wydawać, że to raczej on powinien obawiać się, iż przylgnie do niego nalepka rasisty.

Arouri, na swojej stronie Facebooka, chłostał Państwową Telewizję Palestyńską oraz kierownictwo hotelu za sprowadzenie żydowskiego piosenkarza do Ramallah. Zagroził wpisaniem hotelu na listę obrońców „normalizacji” stosunków z Izraelem pisząc: “Będziemy walczyć z wami w taki sam sposób w jaki walczymy z okupacją i jej instytucjami.”

Arouri i jego przyjaciele zarzucają gospodarzowi programu używanie podczas wywiadu z Yehezkelem, który mieszka w Aszkelonie, hebrajskich nazw miast izraelskich, mówiąc, że palestyński prezenter powinien używać arabskich nazw, a więc zamiast Aszkelon powinien mówić Majdal.

Żydowski piosenkarz ma szczęście, że Arouri i jego przyjaciele nie wiedzieli w rzeczywistym czasie o jego obecności w Ramallah, gdyż wówczas zaatakowaliby hotel i studio jak to mają w zwyczaju w ostatnich latach, rozbijając różne spotkania Izraelczyków i Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie, stosując taktykę terroru i zastraszania. Ci ludzie zachowują się w sposób nie zasługujący na żadne nagrody, a już w najmniejszym stopniu na własne państwo. Przypominają oni raczej znanych z historii oprychów, których celem jest tyranizowanie innych, by zmusić ich do podporządkowania przez stosowanie gróźb i przemocy, by zastraszyć każdego, kto się z nimi nie zgadza. Jest ponurą rzeczywistością, że w naszym arabskim i muzułmańskim świecie mamy tego typu działań zdecydowanie zbyt wiele, jak często o tym mówi o tym patrzący w przyszłość prezydent Egiptu Abdel Fattah el-Sisi.

Te głośne protesty wobec pojawienia się żydowskiego piosenkarza w palestyńskiej telewizji są jeszcze jednym przypomnieniem tego, jak my, Palestyńczycy, zdołaliśmy zniechęcić do siebie Izraelczyków, nawet tych, którzy mają sympatię do naszej sprawy i wierzą w możliwość pokoju i koegzystencji.

Ta kampania w mediach społecznościowych przeciw piosenkarzowi występującemu w programie telewizyjnym jest jeszcze jednym dowodem nasilania się postaw rasistowskich w naszym społeczeństwie. Automatycznie odrzucamy każdego człowieka w jarmułce, zakładając, że to osadnik, który nienawidzi Arabów i muzułmanów. Jest żenujące czytanie wielu komentarzy zamieszczanych przez palestyńskich aktywistów na temat piosenkarza, religii i jarmułki.

Przy takich postawach jak moglibyśmy zawrzeć pokój z Izraelem? Jeśli pokazanie żydowskiego piosenkarza w telewizji wywołuje tak gwałtowny sprzeciw i krytykę, co będzie się działo jeśli któregoś dnia którykolwiek z przywódców palestyńskich zdecyduje się na podpisanie traktatu pokojowego z naszymi żydowskimi sąsiadami?

Jak wiele razy Palestyńczycy występowali w izraelskiej telewizji na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci? Czy ktokolwiek kiedykolwiek słyszał o jakichś protestach ze strony izraelskich Żydów? Izraelskie media przeprowadzały wywiady nawet z najgorszymi wrogami Izraela, włącznie z ludźmi, którzy dokonywali bezlitosnych aktów terroru wobec niewinnych Żydów, a jednak nigdy nie widzieliśmy tak oczywiście rasistowskich reakcji jak te, które widzimy po wywiadzie z żydowskim piosenkarzem.

Przez lata uczyliśmy nasze społeczeństwo nienawiści nie tylko do Izraela, ale i do Żydów, jest ta nienawiść również zakotwiczona w karcie Hamasu. Dokonaliśmy tego przez podżeganie w meczetach, w mediach i w wystąpieniach polityków. Osiągnęliśmy dziś ten sam poziom nienawiści, jaki widzieliśmy w nazistowskich Niemczech – coś, o co kłamliwie oskarżamy Żydów – podczas gdy to nasze społeczeństwo uważa wystąpienie Żyda w palestyńskiej telewizji za „zdradę” i „zbrodnię”. W rzeczywistości to my jesteśmy nowymi nazistami.

Ta sprawa żydowskiego piosenkarza pokazuje, że ruch BDS i banda aktywistów “antynormalizacji” to nic innego jak rasistowskie brunatne koszule pracujące na rzecz zniszczenia szansy na pokój i koegzystencję między Palestyńczykami i Izraelem. Histeryczna reakcja na telewizyjny wywiad z Yehezkelem dowodzi, że nasze społeczeństwo kontynuuje swój marsz na drodze do coraz głębszego ekstremizmu, rasizmu i nazizmu.

Bassam Tawi – palestyński badacz i publicysta

Palestinians: We Are the New Nazis

Getestone Institute, 26 września 2015-09-29

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski (listyznaszegosadu.pl)

Za www.izrael.org.il

Syria składa się z wielu narodowości i ma skomplikowaną i pełną przemocy historię

Do roku 1917 nigdy nie było państwa syryjskiego, ani nie było grupy etnicznej, która nazywałaby siebie Syryjczykami — piszą Geoffrey Clarfield oraz Salim Mansur

Kanadyjczycy szykują się do nadchodzących wyborów federalnych i kryzys uchodźców syryjskich zajmuje dużo miejsca w platformach wyborczych trzech głównych partii. Niemniej żadna z tych partii nie zatrzymała się na moment, żeby zadać fundamentalne i historyczne pytanie, odpowiedź na które powinna naświetlać wszelką politykę wobec Syrii i eksplozji uchodźców starających się dostać do naszych brzegów: czym jest Syria i kim jest Syryjczyk?

Do roku 1917 nigdy nie było państwa syryjskiego, ani nie było grupy etnicznej, która nazywałaby siebie Syryjczykami. Niemniej studenci historii zawsze byli w usprawiedliwiony sposób zdezorientowani, kiedy czytali o „starożytnej” Syrii, „średniowiecznej” Syrii lub „nowoczesnej” Syrii, jak gdyby miała wyraźną tożsamość historyczną i etniczną. Jest tak, ponieważ te akademickie i polityczne etykietki wynaleźli akademicy i politycy, a następnie przerzucili je na minione czasy. Syria jednak zawsze oznaczała terytorium, nie naród, a już z pewnością nie naród muzułmański.

Do końca I wojny światowej tylko nieznaczna liczba arabskojęzycznych ludzi we wschodnim basenie Morza Śródziemnego nazywała siebie Syryjczykami. To była zupełnie nowa rzecz i w owym czasie większość z nich była chrześcijanami.

W hebrajskim Starym Testamencie słowo “Siryon” jest nazwą góry Hermon, śnieżnego szczytu na Wzgórzach Golan. Syria jest słowem greckim. Po raz pierwszy pojawiło się w sztuce starożytnego dramaturga Ajschylosa. W 440 r. p.n.e. grecki pisarz Herodot (i pierwszy antropolog) użył tego słowa do opisania tego, co obecnie jest Turcją środkową. Mówiący po grecku Seleucydzi, którzy rządzili wschodem po podbojach Aleksandra Wielkiego, używali tego słowa na określenie swoich terytoriów w południowo zachodniej Azji.

Rzymianie używali tego słowa na określenie terytoriów między Azją Mniejszą (dzisiejsza Turcja) a rzymskim Egiptem. Chrześcijańscy Bizantyjczycy przyjęli rzymskie użycie słowa. Muzułmańscy Arabowie, ze swoim zafiksowaniem na Mekce i Medynie, nazywali ten sam obszar „Bilad as Szam”, Kraj na Północ (na północ od Mekki). Dopiero europejscy i amerykańscy misjonarze protestanccy w XIX wieku wprowadzili to słowo jako określenie obszaru, który tak się obecnie nazywa. Najpierw przyjęli je arabskojęzyczni chrześcijanie, a dopiero potem miejscowi muzułmanie zaczęli używać tej nazwy w pismach. Stamtąd weszło do miejscowego leksykonu historycznego w książce pod tytułem Historia Syrii napisanej przez Jurdżia Dżanniego w 1881 r. W owym czasie jednak to, co później stało się państwem nazwanym Syrią, było grupą odrębnych i oddzielnie administrowanych prowincji pod władzą sułtanów osmańskich, którzy rządzili tym obszarem ze Stambułu.

Co ciekawe, ci, którzy wprowadzili to słowo do powszechnego użytku pod koniec XIX w., określali nim to, co obecnie jest Izraelem, Jordanią, Syrią i Libanem, powtarzając greckie użycie po rozpadzie imperium Aleksandra. Niektórzy entuzjaści, zarówno miejscowi, jak zagraniczni, twierdzili, że „Wielka Syria” obejmowała także terytoria rozciągnięte na zachód do nadbrzeżnego miast El Arisz na brzegu Morza Śródziemnego na pustyni Synaj w Egipcie. Krótko mówiąc, nigdy nie było zgody co do geograficznej natury Syrii ani jej granic.

Nie jest więc zaskakujące, że w 1976 r. nieżyjący już prezydent Syrii, Hafiz Al-Assad (ojciec obecnego dyktatora) powiedział delegacji Organizacji Wyzwolenia Palestyny: „Nie reprezentujecie Palestyny w takim stopniu, jak my to robimy. Nie zapominajcie o jednej rzeczy: nie ma narodu palestyńskiego, żadnego bytu palestyńskiego, istnieje tylko Syria! Jesteście integralną częścią narodu syryjskiego i Palestyna jest integralną częścią Syrii. Dlatego to my, władze syryjskie, jesteśmy rzeczywistymi przedstawicielami ludności palestyńskiej”.

W 1921 r. część wschodniego basenu Morza Śródziemnego, która nie była częścią Mandatu Palestyńskiego (który to Mandat stał się Izraelem i Transjordanią) została Mandatem Ligi Narodów dla Syrii & Libanu pod protektoratem francuskim. W 1946 r. Francja uznała niepodległą Syryjską Republikę Arabską. Dwa lata później to nowoutworzone państwo syryjskie najechało na nowo ustanowione państwo Izrael, bo uważali, że nie jest to Palestyna, ale część Syrii i, ich zdaniem, to oni powinni tam rządzić.

Kim są ludzie, którzy żyli w Syrii od lat 1920.? Najbardziej starożytni byli Żydzi, którzy żyli w Damaszku, Aleppo i wsiach syryjskich od czasów poprzedzających Imperium Rzymskie. W 1948 r. wielu uciekło z kraju, kiedy armia syryjska zaatakowała Izrael z północy. Ci Żydzi, którzy pozostali, byli często aresztowani, torturowani i traceni przez reżim za wyimaginowane przestępstwo „syjonizmu”. Z czasem większość Żydów uciekła z kraju i przeniosła się do Izraela i demokracji zachodnich. Nie ma już żadnych Żydów w nowoczesnej Syrii.

Następni są Ormianie (chrześcijanie), którym udało się uciec przed ludobójstwem Ormian dokonanym przez muzułmanów osmańskich przed i po I wojnie światowej. Żyli głównie w dużych miastach, takich jak Damaszek i Aleppo. Wraz z nimi żyła tam rozmaitość drobnych społeczności chrześcijańskich, z których wiele wywodzi się z czasów Imperium Bizantyjskiego, a niektórzy mogą być potomkami wczesnych wyznawców Jezusa z Nazaretu i św. Pawła.

Ci wschodni chrześcijanie prawosławni dzielą się na jakobitów i grekoprawosławnych. Katolicy obejmują melchitów, Chaldejczyków, Ormian, nestorian i maronitów, jak również wyznawców obrządku łacińskiego. Są ponadto Asyryjczycy (nestorianie), którzy nie są w związku z Rzymem, i rozmaite małe grupy protestantów, których skutecznie nawrócili XIX- wieczni Europejczycy i którzy przynieśli pojęcie „Syrii” tym i innym odrębnym ludom. I są muzułmanie, którzy stanowią większość demograficzną.

Podziały wśród muzułmanów także są skomplikowane. Rządzący i tajemniczy alawici stanowią heterodoksyjną mniejszość muzułmańską, która twierdzi, że jest szyicka, ale nie jest w pełni akceptowana przez inne grupy szyickie. Prezydent Syrii jest alawitą, jak również większość jego urzędników rządowych i oficerów syryjskiej armii. Można więc patrzeć na trwającą wojnę domową w Syrii jako na wojnę alawitów przeciwko reszcie. Komplikują to nieco Druzowie, tajemnicza sekta ludzi, którzy nie całkiem są muzułmanami i zawsze popierają tego, kto jest przy władzy. W Libanie popierają rząd i to samo robią w Izraelu. W Syrii jednak w ostatnich kilku miesiącach wygląda na to, że odłączyli się od alawitów. Może się to zmienić teraz, kiedy Rosjanie weszli do Syrii.

putin isis

Syria jest także domem sunnickich muzułmanów, Kurdów – których etniczna lojalność wydaje się być silniejsza niż religijna, a w najmniejszym stopniu czują się Syryjczykami – którzy woleliby niepodległe państwo zjednoczone z Kurdami z wschodniej Turcji i północnego Iraku. Wreszcie, największą grupą etniczną w kraju są Arabowie sunniccy, którzy kiedyś marzyli o zjednoczonym świecie arabskim od Maroko do Iraku, ale teraz są zredukowani do wojujących milicji klanowych, z których wielu jest fundamentalistami i chce opartego na szariacie państwa (z niewolnictwem, obcinaniem głów i tym podobne) wraz z podobnie myślącymi zwolennikami Państwa Islamskiego Iraku i Lewantu (ISIL). A są jeszcze grupy, które nie popierają nikogo poza samymi sobą i są w zasadzie plemiennymi rozbójnikami.

Jak te różne grupy współżyły ze sobą w ubiegłym stuleciu? Niezbyt dobrze! W 1912 r. K.T. Khairallah napisał:

“W przeszłości nie istniało społeczeństwo syryjskie. Nie było niczego poza zasadniczo odmiennymi i wrogimi grupami. Był to zestaw zupełnie odmiennych elementów zestawionych razem przez podbój i trzymanych razem pod jedną władzą terrorem i tyranią. Każdy element zazdrośnie pilnował swoich tradycji, zwyczajów i środków utrzymania, ignorując zupełnie sąsiadów… Społeczeństwo opierało się na despotyzmie nagiej siły, odwzorowanej przez władcę”.

Nie ma czego zazdrościć w tej wersji multikulturowości z 1912 r. I, niestety, niewiele zmieniło się od tego czasu. W rzeczywistości sprawy się jeszcze pogorszyły. Teraz jest duża liczba Syryjczyków (zarówno sprawców, jak ofiar wieloletniej przemocy i międzyetnicznych prześladowań, jakie charakteryzują nowoczesną historię tego kraju) którzy pragną przybyć do nas. Jak powinien zareagować nasz rząd?

Przede wszystkim rząd kanadyjski i wszystkie główne partie polityczne muszą uznać, że eksplozja uchodźców syryjskich jest problemem arabskim. Kraje Ligi Arabskiej mają pieniądze, przestrzeń i zasoby, by zaabsorbować czasowo lub na stałe każdą arabskojęzyczną osobę, która nie czuje się bezpiecznie w rozdzieranym wojną kraju. Z pewnością kraj taki jak Arabię Saudyjską z rocznym budżetem 229 miliardów dolarów stać na zaopiekowanie się swoimi arabskimi i muzułmańskimi „braćmi” z Syrii. Byłoby to w duchu Artykuły Drugiego Karty Założycielskiej Ligi Arabskiej, który mówi wyraźnie:

“Celem Ligi jest zacieśnienie stosunków między państwami członkowskimi i koordynacja ich działalności politycznej w celu zrealizowania bliskiej współpracy między nimi, zabezpieczenia ich niepodległości i suwerenności, i ogólnie brania pod uwagę spraw i interesów krajów arabskich”.

Państwa NATO, takie jak Kanada, powinny wezwać państwa Ligi Arabskiej, szczególnie bogate w ropę naftową państwa Zatoki i Arabię Saudyjską, by wzięły na swoje barki to, co najwyraźniej jest kryzysem arabskim spowodowanym przez Arabów. (Na przykład, tylko Katar dał rebeliantom syryjskim 3 miliardy dolarów.) Gdyby kraje arabskie to zrobiły i przyjęły na siebie ten ciężar, uchodźcy nie musieliby uczyć się nowego języka. Jako muzułmanie żyliby i pracowali w kulturze, w której ich religia jest religią państwową i gdzie mogliby z powodzeniem komunikować się i pracować. Być może któregoś dnia będą w stanie powrócić do Syrii. Nikt nie wie, dlaczego to się nie dzieje. Niemniej z pewnością mamy prawo jako Kanadyjczycy żądać tego minimalnego gestu humanitarnego od Ligi Arabskiej.

Po drugie, Kanada i państwa NATO powinny otworzyć drzwi dla rozmaitych mniejszości z Syrii, które nie mają dokąd pójść i nie są mile widziane w państwach arabskich, i które boją się, że i tak ich sytuacja tam nie byłaby inna niż w Syrii, gdzie byli obywatelami drugiej kategorii. Jako chrześcijanie bowiem nigdy nie mieli równych praw w kraju swojego urodzenia, praw, które my przyznajemy wszystkim obywatelom i uchodźcom przybywającym do nas.

Po trzecie, Kanada powinna odrzucić każdego, kto był wysokim rangą członkiem armii syryjskiej, kto ma krew na rękach i kto walczył w jakiejkolwiek milicji lub grupie terrorystycznej, takiej jak ISIL lub Hezbollah, które masakrowały cywilów i są oficjalnie uznane przez Kanadę za organizacje terrorystyczne.

Wreszcie, rząd kanadyjski powinien dać drugie tyle – dolar za każdego dolara od grup kanadyjskich, które będą sponsorowały niewinne rodziny i osoby z każdej grupy etnicznej lub religii – muzułmanów, chrześcijan, Druzów lub alawitów – którzy chcą uciec od tej koszmarnej wojny domowej i nie są oddani skrytemu dżihadowi przez żądanie wprowadzenia szariatu po tym, jak już osiedlą się w Kanadzie.

Kanada powinna także żądać stanowczo, by bogate kraje Arabii i Zatoki dostarczyły naszemu rządowi funduszy na pomoc tego rodzaju uchodźcom, niezależnie czy będą oni muzułmanami, czy chrześcijanami. Syryjską wojnę domową podsycały państwa Zatoki, Saudyjczycy, Irańczycy, a teraz Rosjanie. Jest tylko słuszne i sprawiedliwe, by zapłaciły za cierpienie ludzkie, które stworzyły i które wygnało tych uchodźców z ich ojczyzny. Niedawna oferta rządu saudyjskiego wybudowania setek meczetów dla uchodźców syryjskich w Europie jest śmiechu warta. Dlaczego koszt absorbowania uchodźców stworzonych przez ISIL, które jest finansowane przez Saudyjczyków, ma spaść na barki zwykłego podatnika kanadyjskiego?

Mówiąc wprost: wieloetniczny kraj, taki jak Kanada, potrzebuje wieloetnicznej polityki wobec uchodźców, która zajmuje się każdą społecznością w Syrii zgodnie z własną definicją tej społeczności, nie zaś z naszą definicją. Nie ma narodu syryjskiego i nigdy nie było – są tylko różne społeczności etniczne, podzielone i skłócone ze sobą. Jeśli nie zrozumiemy tego nagiego faktu etnograficznego, to wyrządzimy wielką krzywdę tym uchodźcom, którzy przybywają z tego, co kiedyś było państwem syryjskim. Zasługują oni na coś lepszego.

National Post, 23 września 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska (http://www.listyznaszegosadu.pl/)

Za http://www.izrael.org.il/historia/4711-syria-sklada-sie-z-wielu-narodowosci-i-ma-skomplikowana-i-pelna-przemocy-historie.html