Nielegalne Misje Humanitarne cz II

Oświadczenie MSZ o rosyjskim konwoju na Ukrainie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP wyraża głębokie zaniepokojenie z powodu wjazdu na teren Ukrainy bez zgody ukraińskich władz rosyjskich ciężarówek z nieustalonym ładunkiem.

Jednostronna akcja Federacji Rosyjskiej, stojąca w sprzeczności z uzgodnieniami zarówno z władzami Ukrainy jak i z przedstawicielami Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, stanowi kolejne pogwałcenie prawa międzynarodowego, prowadzi do eskalacji konfliktu i oddala szanse na porozumienie.

Przyłączamy się do głosów wspólnoty międzynarodowej wzywających, by konwój opuścił terytorium Ukrainy. Ostrzegamy przed prowokacjami z wykorzystaniem konwoju, których skutki mogą być nieprzewidywalne.

Polska popiera wszelkie wysiłki na rzecz rozwiązania konfliktu na Ukrainie zakładające poszanowanie ukraińskiej suwerenności i jedności terytorialnej.

Marcin Wojciechowski

Rzecznik Prasowy MSZ

Niektórzy tak mają, że piszą co wiedzą, ale nie wiedzą co piszą, dotyczy również polskich polityków. Nie wiem kogo reprezentuje w tym przypadku ten niedorzecznik, ale nie mnie.
SyøTroll

Co zostało po „majdanie”?

W dniach 7-10 sierpnia na polecenie mera Kijowa Witalija Kliczki vel Kłyczki siły policyjne zlikwidowały tzw. „majdan”, gdzie dziewięć miesięcy wcześniej pod przewodem tegoż pana wzniecono sponsorowaną przez USA i UE rewoltę. Polskie media odnotowały ten fakt bez szczególnego entuzjazmu i niemal z zakłopotaniem.

euromajdan

Najbardziej wytrwali entuzjaści „majdanu” – którzy jeszcze wierzyli, że w tym wszystkim chodziło o jakąś „integrację europejską” – wraz z przebywającymi w „miasteczku namiotowym” bezdomnymi i przedstawicielami marginesu społecznego próbowali stawiać opór rzucając koktajle Mołotowa i kostkę brukową oraz podpalając opony. Zostali jednak profesjonalnie spałowani i przepędzeni, po czym służby miejskie przystąpiły do wywożenia setek ton śmieci. Wywieziono je 50 wywrotkami i 12 ciężarówkami. Na plac wjechały buldożery, które usunęły barykady i namioty.

W pacyfikacji „majdanu” brał m.in. udział batalion MSW „Kijów-2”, czyli następca osławionego „Berkutu” sformowany z byłych bojówkarzy tzw. „samoobrony majdanu” (gazeta.pl, 8.08.2014). To wyraźny sygnał, że siły wyniesione do władzy przez „majdan” nie potrzebują już „majdanu” (rozumianego jako „demokratyczny” głos „ludu”) i do żadnego „majdanu” więcej nie dopuszczą.

Uzasadniając zakończenie trwającego od 21 listopada 2013 roku cyrku w centrum Kijowa polskie media tłumaczyły, że „obecnie Majdan stał się karykaturą samego siebie i obozem dla bezdomnych” (polskieradio.pl, 9.08.2014). Karykaturą stała się niewątpliwie cała tzw. „rewolucja godności” na Ukrainie, która oddała władzę w ręce oligarchów, wzmocniła neobanderowców oraz doprowadziła do konfliktu narodowościowego na wschodzie kraju. Wypada zatem zastanowić się, co oprócz kilkuset ton śmieci zostało po „majdanie”?

Katastrofa humanitarna w Donbasie

Należy do znudzenia przypominać, że wybitny czeski mąż stanu Václav Klaus przestrzegał, że doprowadzenie do starcia o orientację geopolityczną Ukrainy spowoduje nierozwiązywalny kryzys. Tak się też stało. Kryzys we wschodniej Ukrainie jest nierozwiązywalny przede wszystkim dlatego, że Poroszence i Jaceniukowi nie zależy na rozwiązaniu pokojowym.

Władze w Kijowie, wspierane przez doradców z amerykańskich służb specjalnych, przyjęły opcję bezwzględnego stłumienia powstania donieckiego. Żadnych rozmów z „terrorystami” – spacyfikować i unicestwić. Z punktu widzenia polityki USA jest to działanie obliczone na eskalację konfrontacji z Rosją, przekroczenie kolejnych barier w niewypowiedzianej wojnie. Ze strony kijowskiej junty „operacja antyterrorystyczna” w Donbasie coraz bardziej nabiera charakteru ekspedycji karnej o celach eksterminacyjnych. Atakowana jest z powietrza i lądu ludność cywilna, bombardowane są miasta, blokuje się pomoc humanitarną. Ludzie tracą dorobek życia i elementarne warunki do egzystencji. Jak z tymi ludźmi będzie potem rozmawiać władza w Kijowie? Najwidoczniej takich rozmów ta władza nie przewiduje. Pod egidą USA i hasłami integracji Ukrainy z UE dokonuje się masakry rosyjskojęzycznej ludności Donbasu. Unia Europejska jest totalnie bezradna wobec tych okrucieństw i konfrontacyjnej polityki Waszyngtonu.

W Zagłębiu Donieckim mamy do czynienia z katastrofą humanitarną. Nie spowodowała jej bynajmniej Rosja, ale ci, którzy na przełomie 2013/2014 roku podpalili Ukrainę z USA na czele. Za katastrofę humanitarną w Donbasie w pierwszej kolejności ponoszą winę władze w Kijowie, które brutalnie tłumią powstanie donieckie. Tragedia Donbasu obciąża jednak także m.in. władze polskie, aktywnie wspierające kijowską juntę. Od wielu miesięcy z polskich mediów leją się strumienie propagandy proukraińskiej i antyrosyjskiej. Media te zachowują się tak jakby były kierowane przez probanderowski Związek Ukraińców w Polsce. Polski odbiorca jest odcięty od obiektywnej informacji odnośnie rzeczywistego charakteru wydarzeń na Ukrainie. W polskojęzycznym przekazie medialnym mamy nieustanne bredzenie o „terrorystach” i kibicowanie kijowskiej juncie.

O zbrodniach wojennych popełnianych przez wojska junty na ludności cywilnej Donbasu informacji w tych mediach nie ma. Jest to hańba polskiego dziennikarstwa, które pełni rolę ukraińskich i amerykańskich askarysów (askarys to żołnierz tubylczych wojsk kolonialnych w Afryce XIX/XX w.). Jest to także hańba polskich władz, które zapewniły leczenie w polskich szpitalach rannym bojówkarzom z „majdanu”, ale nie spieszą się z jakąkolwiek pomocą dla ofiar pacyfikacji Donbasu. W tym miejscu warto też przypomnieć, że polscy eurodeputowani ubiegłej kadencji razem z ukraińską bojówką uniemożliwili przedstawienie w Parlamencie Europejskim informacji na temat zbrodni w Odessie z 2 maja.

Festiwal rusofobii w Polsce

Zamiast Festiwalu Piosenki Rosyjskiej mamy festiwal rusofobii, a zamiast Roku Rosji rok Ukrainy. Polska jako najwierniejszy sojusznik USA równie dzielnie jak w Iraku i Afganistanie uczestniczy teraz w niewypowiedzianej wojnie USA z Rosja, wysuwając się jak zawsze przed szereg. Na razie jest to wojna gospodarcza, ale może stać się wojną prawdziwą. Ta ostania okoliczność budzi szczególną radość w mediach red. Sakiewicza. „Gazeta Polska” zamieściła wywiad z jednym amerykańskich jastrzębi – niejakim gen. Walterem Jajko – który już w tytule krzyczy, że z Rosją można tylko siłą. Poza tym dowiadujemy się, że Polsce potrzebna jest „tarcza antyrakietowa”, amerykańskie wojska i sprzęt wojskowy, hajda na koń, bolszewika goń itd. („Putina można powstrzymać tylko siłą”, „Gazeta Polska” nr 32, 6.08.2014). Można byłoby tutaj dużo pisać o rozniecaniu antyrosyjskiej histerii przez polskojęzyczne media od prawa do lewa, podawać przykłady tego szczególnego języka, ale szkoda na to miejsca. Jeden wniosek nasuwa się od razu: to już jest propaganda wojenna, to jest język wojny psychologicznej.

Władze polskie na polecenie swych mocodawców z Waszyngtonu i Brukseli toczą wojnę gospodarczą z Rosją. Zrobiono przy tym wiele krzyku o jabłka przemilczając, że zaprzyjaźniona Ukraina przywróciła embargo na polskie mięso. Szczytem absurdu jest jednak zerwanie z Rosją stosunków kulturalnych. To nie tylko Rok Rosji w Polsce i Rok Polski w Rosji, ale także Festiwal Piosenki Rosyjskiej. Należy zwrócić uwagę, że festiwal ten odwołano już w grudniu 2013 roku, a to znaczy, że mamy do czynienia z zawczasu przygotowaną i realizowaną strategią konfrontacji. Pewnie prędzej czy później będziemy mieli w zamian festiwal pieśni banderowskiej „Czerwona Kalyna”.

Banderowcy podnoszą głowę

Polskojęzyczne media od miesięcy surowo potępiają jako „rosyjskiego agenta” każdego kto śmie zwrócić uwagę na jakichś banderowców. Na Ukrainie żadnych banderowców nie było i nie ma, są sami szczerzy demokraci. Niemniej jednak banderowcy są i rosną w siłę. Zarówno na Ukrainie jak i w Polsce. W zapowiadanych na październik wyborach do Werchownej Rady faktycznie wezmą udział tylko partie prorządowe i nacjonalistyczne. Partia komunistyczna została bowiem zdelegalizowana, a Partia Regionów – nawet jeżeli nie zostanie zdelegalizowana – jest rozbita.

Wśród partii nacjonalistycznych – obok „Swobody” i Prawego Sektora – pojawiła się trzecia siła, najbardziej skrajna. Jest to Partia Radykalna niejakiego Ołeha Laszki. Jak podał portal Kresy.pl (24.07.2014) – podczas rozpoczęcia obrad Rady Miasta Kijowa deputowani Partii Radykalnej wykonali „nieprawidłowy, kontrowersyjny wariant” hymnu ukraińskiego, wykreślony z oficjalnej wersji, ponieważ sugeruje roszczenia terytorialne. Chodzi o słowa „Staniemy bracia do krwawego boju od Sanu do Donu”. Sam Laszko otwarcie mówi, że po rozprawie z Donbasem przyjdzie czas na odzyskanie innych ziem uważanych przez niego za ukraińskie, w tym południowo-wschodnich terenów Polski.

Ukrainskie_aresztowanie
W Polsce pogrobowcy banderyzmu także się nie krępują. Prezes Związku Ukraińców w Polsce Petro Tyma otwarcie postuluje w „Gazecie Wyborczej” uznanie jakiejkolwiek krytyki UPA za mowę nienawiści („Nie lekceważyć przejawów mowy nienawiści”, gazeta.pl/rzeszów, 9.08.2014). Doradcą Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego przy realizacji unijnego projektu dotyczącego drogi wodnej E-40 został prof. Petro Sawczuk z Łucka. Niegdyś działacz Batkiwszczyny, obecnie w ugrupowaniu Patrioci Wołynia, znany ze skrajnie nacjonalistycznych poglądów. Na swojej stronie internetowej zamieścił mapę „wielkiej Ukrainy”, obejmującą m.in. ziemie południowo-wschodniej Polski. Ta nominacja pokazuje dobitnie siłę lobby banderowskiego w Polsce.

Polski mainstream polityczno-medialny, zapatrzony w koncepcje Giedoycia, zupełnie ignoruje niebezpieczeństwo jakim jest rosnący w siłę nacjonalizm ukraiński. Trzeba przy tym zauważyć, że silna Ukraina jako antyrosyjski kordon sanitarny to jest PiS-owska interpretacja myśli politycznej Jerzego Giedroycia. Ani Giedroyć ani Mieroszewski nigdy nie twierdzili, że Ukraina, Białoruś i Litwa mają być kordonem sanitarnym oddzielającym Zachód od Rosji. Ośrodek paryskiej „Kultury” uważał, że niepodległa Ukraina (także Białoruś i państwa bałtyckie) jest potrzebna do dwóch celów. Po pierwsze do tego, żeby przestać być polem walki między Polską a Rosją, która dla Polski kończyła się zwykle nieszczęściem.

Po drugie – zdaniem Giedroycia – bez Ukrainy, Białorusi i państw bałtyckich Rosja przestaje być imperium. Tezę o kordonie sanitarnym, przedłużonym dodatkowo o Gruzję, dopisali Giedroyciowi ideolodzy PiS-u, a szerzej „obozu patriotyczno-niepodległościowego”, nawiązując bardziej do piłsudczykowskiej koncepcji Międzymorza i uzasadniając w ten sposób swoje poparcie dla celów politycznych amerykańskich neokonserwatystów.

Współcześni interpretatorzy koncepcji Piłsudskiego, Mieroszewskiego i Giedroycia nie potrafią zrozumieć niczego, a zwłaszcza tego, że silna Ukraina będzie groźniejsza od Rosji. Jeszcze nie jest silna, a już słyszymy o ukraińskich prawach do Przemyśla, Hrubieszowa i Zamościa. Ukraińcy tak samo jak Rosjanie są ludźmi Wschodu. Szanują tylko silnego partnera, takiego jak Viktor Orbán, który jasno wyłożył Kijowowi swoje racje odnośnie praw mniejszości węgierskiej. Niewątpliwie natomiast gardzą nadskakiwaczami, którzy na dodatek nadskakują dlatego, że muszą, bo im tak kazano z Waszyngtonu i Brukseli.

W kierunku wojny światowej

Polskie władze zachowują się tak jakby bardzo chciały, żeby wojna rozpętana na wschodzie Ukrainy przyszła do Polski. W tym kontekście niezrozumiałe jest zachowanie ministra Sikorskiego, który wezwał do MSZ ambasadora Rosji, by zaprotestować przeciwko wypowiedzi Władimira Żyrinowskiego odnośnie zmiecenia Polski i krajów bałtyckich z powierzchni ziemi w wypadku wojny Rosji z Zachodem o Ukrainę. Przecież Żyrinowski powiedział prawdę, a jak wiadomo nic tak nie gorszy jak prawda. Jeśli ostentacyjnie popiera się awanturniczą politykę amerykańską, to trzeba mieć chociaż minimalną świadomość konsekwencji takiego działania.

Polityka amerykańska wielokrotnie okazywała się skrajnie nieodpowiedzialna i przynosiła opłakane skutki (jak chociażby te, które obecnie obserwujemy w Iraku i Syrii). Wywołana pod koniec zeszłego roku awantura ukraińska od początku była obliczona na konfrontację z Rosją. Przyczyn tej konfrontacji jest wiele: światowy kryzys gospodarczy i związana z tym groźba utraty przez USA statusu jedynego supermocarstwa, rosnąca siła gospodarcza krajów BRICS oraz podjęcie przez Rosję alternatywnego wobec UE projektu integracyjnego w postaci Unii Eurazjatyckiej. Rosja wobec konfliktu na wschodzie Ukrainy zachowuje się na razie wstrzemięźliwie, ale pytanie jak długo będzie patrzeć na masakrowanie ludności rosyjskojęzycznej. Media w Polsce nadal przypisują Rosji odpowiedzialność za tragedię malezyjskiego samolotu MH-17, chociaż strona amerykańska zaprzeczyła, że ma dowody potwierdzające winę Rosji, a nawet winę powstańców.

Co ciekawe, po początkowym zgiełku medialnym zapadła w tej sprawie jakaś dziwna cisza ze strony Zachodu. Nic nie wiadomo o odczytach czarnych skrzynek, a wojska kijowskiej junty skutecznie blokują możliwość zbadania miejsca katastrofy. Władze polskie najlepiej zrobiłyby, gdyby nie żyrowały nieodpowiedzialnej polityki amerykańskiej i od awantury ukraińskiej trzymały się jak najdalej. Niestety nie będzie to możliwe, ponieważ Polska nie jest państwem suwerennym, a o jej poczynaniach w dziedzinie polityki wewnętrznej i zagranicznej decydują ośrodki globalistyczne Zachodu z Waszyngtonem na czele.
Bohdan Piętka

Źródło : http://www.mysl-polska.pl/node/188

Konflikt zaszedł za daleko

Konflikt Zachodu z Rosją z powodu Ukrainy zaszedł za daleko. Nie można go powstrzymać przy pomocy prostych rozwiązań. Przyszedł czas na niełatwe sposoby.
Bogusław Jeznach

Ilustrowany_Kuryer_Codzienny_5_X_1938

Wojna Zachodu z Rosją na sankcje przestała mieć charakter jednostronny. Moskwa odpowiedziała pierwszymi odwetowymi salwami i dała do zrozumienia, że jest gotowa na kolejne salwy w tym samym kierunku i o podobnej mocy. Biblijnej zasady o nadstawianiu drugiego policzka nie da się zastosować w relacjach międzypaństwowych. Tu zawsze „akcja wywołuje reakcję”, a wszystko, co się dzieje można uznać za w pełni logiczne, a nawet nieuniknione.
Ale ani ta logika, ani nieuchronność tego, co się dzieje, nie sprawia, że jest to mniej smutne. Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czy rzeczywiście tak jest? Sierpień 1914 roku. Europa niespodziewanie dla siebie samej znalazła się w stanie wojny totalnej. Sierpień 2014 roku. Europa niespodziewanie dla siebie samej po raz kolejny znalazła się w stanie wojny. Co prawda (na razie i oby tylko) jedynie gospodarczej.
Zgadzam się z tym, że wojna gospodarcza i wojna w pełnym tego słowa znaczeniu, to, jak mówią, niebo a ziemia. Ale ogólnie rzecz biorąc, te dwa typy wojny różnią się jedynie stopniem powodowanego zniszczenia.
Rosyjski rząd zapewnia: embargo na import żywności wobec krajów, które wprowadziły sankcje przeciwko Rosji, przyniesie naszej gospodarce i naszym konsumentom korzyści, zwłaszcza w dłuższej perspektywie. Hm, mogę tu udzielić naszemu rządowi w tej sprawie ograniczony w czasie kredyt zaufania. Ale z tezą, że Rosja zbyt mocno uzależniła się od importowanej żywności, zgadzam się w 100%. To jednak nie zmienia najważniejszego. Wymiana ciosów sankcyjnych jest wzajemnie szkodliwa i wzajemnie bezproduktywna. Wprowadza ona istotny i szkodliwy element chaosu w zbudowane mechanizmy więzi gospodarczych, do tego co racjonalne wprowadza niepotrzebne i destruktywne emocje, złe fluidy retorsji i odwetu. Psuje relacje między narodami, sprawia, że życie zwykłych ludzi staje się mniej komfortowe i mniej przewidywalne.
Dlatego nie chcę, żeby wielka wojna o sankcje 2014 roku trwała tyle, co wojna totalna, która rozpoczęła się w 1914 roku. My – wszystkie strony obecnego konfliktu – powinniśmy wyciągnąć lekcję z błędów przeszłości. Nie powinniśmy stawać na te same grabie aby dostać ich trzonkiem we własny nos. Przecież od początku każdy doskonale rozumie, że wcześniej czy później obecna konfrontacja między Rosją i Zachodem musi zakończyć się osiągnięciem porozumienia i zgodą. Po co więc przedtem przedłużać proces, który nie sprawia przyjemności żadnej z jego stron? Po co odkładać kompromis na jutro lub pojutrze, jeśli można go osiągnąć już dzisiaj?
Podejrzewam, że z tą tezą zgodzi się większość graczy politycznych w Rosji i UE, a nawet i niektórzy politycy w Waszyngtonie. Tylko że dalej wszystko rozbije się o „drobnostki”, które w rzeczywistości wcale nie są drobnostkami, a mianowicie o warunki tego kompromisu. Natura ludzka jest taka, że każda ze stron konfliktu pragnie kompromisu przede wszystkim na swoich warunkach. A to w przypadku diametralnie przeciwstawnych stanowisk stron przeciąga osiągnięcie porozumienia – czasami przez długi czas, a czasami w nieskończoność.
Rosja nie podda się. Myśmy przez wieki przywykli do trudności i niewygód. Jesteśmy też przyzwyczajeni do składania siebie w ofierze w imię sprawy, którą uważamy za słuszną. Uważam jednak, że i Zachód również się nie podda. W przeszłości Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia już przeprowadziły jedną rundę zimnej wojny z naszym krajem. Nie powinniśmy się oszukiwać: jeśli innych wariantów nie będzie, Zachód z szeroko otwartymi oczyma przystąpi do drugiej rundy.
Na czym w takim razie opiera się mój optymizm? Na zdrowym rozsądku. Na niechęci do powtarzania pomyłek z przeszłości i błędów w obliczeniach. Na instynkcie samozachowawczym. Na ciekawości intelektualnej. Na tym, że standardowo deklarowane przez zachodnich polityków wysokie zasady moralne może przynajmniej dla niektórych z nich nie są pustymi słowami.
Europa powinna starać się zrozumieć – właśnie zrozumieć, a nie przyjąć – logikę rosyjskiego stanowiska. Do teraz UE kategorycznie się na to nie godzi. Europejscy politycy nawet nie starają się odciąć od uprzedzeń i bezstronnie przeanalizować przyczyn bezprecedensowego poważnego kryzysu politycznego na Ukrainie. Taka rzetelna analiza została zastąpiona ślepym trzymywaniem się amerykańskiego stanowiska.
Doprowadziło to do sytuacji, która jest absolutnie nienormalna nawet nie z politycznego, a z moralnego punktu widzenia. W samym centrum Europy armia cywilizowanego państwa, zupełnie nie licząc się z ofiarami wśród ludności cywilnej, przeprowadza kompletnie bezsensowną – niezależnie pod jakim kątem nie spojrzeć – zakrojoną na wielką skalę, pełną operację wojskową przeciwko własnym obywatelom.
Powiecie, że coś podobnego miało miejsce i podczas wojny domowej w Jugosławii pod koniec XX wieku. Tak, miało miejsce. Ale wtedy o przebiegu tragicznych wydarzeń wiedzieli prawie wszyscy w Europie. Obecnie tak nie jest. Ludność cywilna w Donbasie jest bezlitośnie mordowana: bomby fosforowe, rakiety, artyleria… Ale zwykli mieszkańcy Europy właściwie nic o tym nie wiedzą. Ani zachodnia prasa, ani zachodni politycy starają „nie koncentrować się na tym”. Czy ten stan rzeczy jest zgodny z europejskimi ideałami? Bardzo wątpię. To jest kpina z europejskich ideałów, całkowite ich ignorowanie, pełne przeciwieństwo. Ta sytuacja jest nie do przyjęcia i powinna być jak najszybciej naprawiona przynajmniej przez europejskich, jeśli nie przez amerykańskich polityków. Kiedy tworzysz oburzającą niesprawiedliwość i nic cię to nie kosztuje – to jedna sprawa. Kiedy jednak tworzysz oburzającą niesprawiedliwość i musisz za to zapłacić – to już zupełnie inna sprawa.
Czy moje nadzieję się sprawdzą? Nie mam najmniejszego pojęcia. To, ze istnieje wyjście z impasu, ba – ono jest w zasięgu ręki, wcale nie oznacza, że zostanie ono wykorzystane. Całkiem prawdopodobny jest i krańcowo różny wariant – to wyjście na jakiś czas zostanie „zamurowane”, zakamuflowane, a nawet zapomniane.
Ostra rosyjska odpowiedź na zachodnie sankcje jest potencjalnym źródłem wielu problemów. Ale jest również potencjalnym źródłem wielu pozytywnych decyzji i zmian. Konflikt Zachodu z Rosją z powodu Ukrainy zaszedł zbyt daleko. Nie można go już powstrzymać przy pomocy prostych rozwiązań. Przyszedł czas na poszukiwanie niełatwych sposobów. Ale jest to konieczne.
Michaił Rostowski

Źródło : http://jeznach.neon24.pl/post/111933,konflikt-zaszedl-za-daleko

Warszawa: Zwolennicy Noworosji przeważyli!

Na słynnej Alei Szucha, na której niegdyś znajdowała się siedziba okrytego ponurą sławą Gestapo dziś nieopodal znajduje się Ambasada Ukrainy. Tam też Fundacja Otwarty Dialog przeprowadzała swoją manifestację na której m.in. prowadzone są zbiórki pieniędzy na tak podstawowe artykuły pierwszej pomocy jak np. kamizelki kuloodporne dla działaczy Prawego Sektora.

a153

Dziś jednak wolontariusze rozdający jabłka „na złość Putinowi” byli dość ożywieni z powodu wieści na temat mającej się odbyć kontrdemonstracji przeciwników ukraińskiej interwencji w Donbasie. Wśród nich dało się zauważyć aktywistów „Gazety Polskiej” na czele z wyjątkowo mocno zmożnym Dawidem Wildsteinem. Jego anonimowy przyjaciel, znany z tego, że usiłował zakłocić demonstracje poparcia pod rosyjską ambasadą, która odbyła się 9 maja b.r. był za to tradycyjnie bardziej krewki. Do tego stopnia, że zaatakował zgromadzonych nieopodal zwolenników „Noworosji” i w związku z tym obaj aktywiści Majdanu zostali odprowadzeni przez policje.

Polscy narodowcy, którzy stanowili trzon kontrdemonstracji (choć byli i socjaliści) nie zamierzali specjalnie ustępować pola zwłaszcza 9 sierpnia tj. w 150-tą rocznicę urodzin Romana Dmowskiego. Akcje określono jako swoisty prezent dla lidera Narodowej Demokracji, niekwestionowanego przeciwnika kwestii ukraińskiej. Niestety sezon urlopowy nie wpłynął pozytywnie na frekwencje. Tak więc naprzeciwko siebie stanęło kilkunastu zwolenników Banderlandu oraz ćwierć setki zwolenników Noworosji.

bd02a66e8bde

Miejscowe media nie specjalnie zainteresowały się przekazaniem relacji z wydarzenia. Trudno się dziwić. Jak bowiem to wytłumaczyć, że przeciwników nowego nieporządku na Ukrainie jest w stolicy Polski prawie dwa razy więcej aniżeli zwolenników. Dodatkowo ci ostatni zachowują się agresywnie i są odprowadzani w asyście policji.

Wreszcie pomimo, że wśród zgromadzonych byli ludzie w różnym wieku to dominowali młodzi. Ciężko więc wytłumaczyć sceptycyzm młodzieży wobec tak hołubionego w Polsce Majdanu i tak wspieranych władz nowej Ukrainy. Skończyło się więc na sporządzeniu materiału.

Aktywiści trzymali flagi: polskie, rosyjskie oraz doniecką. Nie zabrakło również fotografi ukazujących zbrodnie neobanderowskie popełnione podczas tzw. operacji antyterrorystycznej w Donbasie. Warto zauważyć, że zdjęcia przygotowała grupa socjalistów. Tradycyjnie banery organizacji: Obozu Wielkiej Polski (OWP) a nawet Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ). Co ciekawe wśród zgromadzonych znalazły się osoby z Krakowa (działacze Młodzieży Wszechpolskiej), Katowic czy Łodzi. Część miejscowych dołączyła niestety sporo spóźniona, więc przesądem pozostaje założenie, że kto ma bliżej temu łatwiej.

aa33

aa22

Tak więc przeszło godzinna, spontaniczna (zgłoszona do Biura Bezpieczeństwa Miasta Stołecznego Warszawy zaledwie kilka dni temu) akcja zapisze się na pewno pozytywnie wśród wszystkich tych, którzy wzięli w niej udział bądź też wspierali zgromadzonych przez internet. Jak napisał jeden z uczestników: „kto nie był, niech żałuje”! Nie wiem jak Wy, ja żałuje.

Dawid Berezicki

Od Redakcji (kronikanarodowa): Powyższy tekst ukazał się już w rosyjskich mediach. Już niedługo kolejne informacje oraz fotorelacja.

żródło : http://wolna-polska.pl/wiadomosci/warszawa-zwolennicy-noworosji-przewazyli-2014-08

Nielegalne Misje Humanitarne

Ewentualna rosyjska misja humanitarna na Ukrainie była tematem rozmów m.in. szefów dyplomacji USA i Rosji, Johna Kerry’ego i Siergieja Ławrowa. Waszyngton i Londyn zgodziły się, że rosyjska misja humanitarna byłaby „nieusprawiedliwiona i nielegalna”.
Rosyjskie MSZ poinformowało, że Ławrow wezwał Kerry’ego do „pilnych kroków, aby zapobiec nieuchronnej katastrofie humanitarnej w południowo-wschodnich regionach” Ukrainy. Ze strony Kerry’ego padło potwierdzenie, że „takie prace są prowadzone wspólnie z władzami ukraińskimi” – twierdzi rosyjski resort.

Z kolei biuro brytyjskiego szefa rządu Davida Camerona poinformowało, że brytyjski premier i prezydent USA Barack Obama zgodzili się w rozmowie telefonicznej, że taka rosyjska interwencja zostałaby uznana za „nieusprawiedliwioną i nielegalną”. Cameron i Obama ostrzegli też, że na Rosję zostaną nałożone surowsze sankcje, jeśli wyśle swoje wojska na Ukrainę.

„Dodatkowe konsekwencje dla Rosji”

W rozmowie Obamy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel przywódcy uzgodnili, że Rosji grozić będą „dodatkowe konsekwencje, jeśli wkroczy na Ukrainę bez pozwolenia ukraińskiego rządu”. „(…) Każda rosyjska interwencja na Ukrainie, nawet pod przykrywką operacji humanitarnej, bez formalnej zgody i zezwolenia ze strony ukraińskiego rządu, byłaby nie do przyjęcia, naruszyłaby prawo międzynarodowe i sprowokowała dodatkowe konsekwencje” – oświadczył Biały Dom.

Merkel poruszyła temat rosyjskich planów pomocy humanitarnej na wschodniej Ukrainie także z prezydentem tego kraju Petrem Poroszenką. Przywódcy uzgodnili, że taka operacja mogłaby się odbyć tylko pod egidą Czerwonego Krzyża i za wyraźną zgodą władz w Kijowie. W piątek amerykańska ambasador w ONZ Samantha Power ostrzegła Rosję przed dalszą interwencją na wschodniej Ukrainie, w tym pod pretekstem dostarczenia pomocy humanitarnej; byłoby to uznane za inwazję – ostrzegła.

„Katastrofa humanitarna w Donbasie”

Także w sobotę premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko oświadczył, że prorosyjscy separatyści są gotowi na rozejm w walkach z ukraińskimi siłami, „aby zapobiec rozlewaniu się katastrofy humanitarnej w Donbasie”. Ostrzegł, że Donieck stoi w obliczu braku wody, żywności i elektryczności, ale separatyści są gotowi bronić miasta. „W razie szturmu na miasto liczba ofiar znacznie wzrośnie. Nie mamy korytarzy humanitarnych. Nie ma dostaw leków, a zapasy żywności są na wyczerpaniu” – głosi oświadczenie Zacharczenki.

Agencja AP zauważa, że oświadczenie Zacharczenki może być obliczone na zwiększenie presji międzynarodowej w celu dopuszczenia na Ukrainę rosyjskiej misji.

źródło : http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,16454799,Zachodni_przywodcy__Rosyjska_misja_humanitarna_bylaby.html

Stwierdzenia rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w sprawie misji humanitarnych jednoznacznie dyskredytują te rządy, z powodu własnych uprzedzeń i cynizmu, popierające terroryzowanie mieszkańców i ludobójstwo przeprowadzane przez „demokratyczne władze” Ukrainy na obywatelach Ukrainy.