Sobór Watykański II – ewangecko-ewangeliczne refleksje nad podejściem tradycyjno-katolickim

Na podstawie http://marucha.wordpress.com/2013/09/13/sobor-watykanski-ii-smierc-zachodniej-kultury/

„Powiedzmy wyraźnie: II Soboru nie zwołano po to, aby ratować Kościół przed spadkiem liczby wiernych czy jakimkolwiek innym zagrożeniem – ale po to, aby go zniszczyć. To było od początku precyzyjnie zaplanowane. Kościół za czasów Piusa XII znajdował się w bardzo dobrym stanie, a żadnym Chazarom nawet na myśl by nie przyszło wywierać nań naciski w kwestiach kogo beatyfikować, a kogo ekskomunikować.” Zaraz, zaraz kościół katolicki za czasów Piusa XII był silny, ale nie była to siła duchowa, gdyż daleko odszedł od, jak to określają zwolennicy Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, „archeologicznego” czyli przestarzałego chrześcijaństwa pierwszych wieków. Chrześcijaństwo ewangelicko-ewangeliczne w soborze widziało próbę reformy kościoła rzymsko-katolickiego w kierunku Pisma Świętego a nie tradycji kościelnej.
Jak zauważa autor artykułu ” …w drugim paragrafie wspomniane­go dokumentu czytamy: “Obecny Sobór Watykański oświadcza. iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej”. Nawiasem mó­wiąc, Kościół nigdy nie definiował w prze­szłości żadnych “praw”, ale jedynie “obo­wiązki”, np. obowiązek oddawania czci Bogu, obowiązek przystępowania do Komunii raz do roku, obowiązek posłuszeństwa itd. Już sam język tej deklaracji jest całkowicie obcy sposobowi, w jaki wypowiada się Kościół.” Być może kościół rzymsko-katolicki tak się wypowiadał, który na wzór tradycji cesarskiego Rzymu przykładał większą rolę do praktykowania religii niż autentycznej wiary. Według tego mniemania posłuszne wypełnianie praktyk religijnych potwierdzało wiarę. A jednak pierwsi chrześcijanie byli oskarżani przez tenże cesarski Rzym o ateizm właśnie z powodu odmowy składania ofiar rzymskim bogom i Cezarom. Religia polegała w ich ujęciu na składaniu ofiar bóstwom, aby uniknąć kary z ich strony. Obowiązkiem władzy było zmuszenie obywateli do przestrzegania tej zasady. Pierwsi chrześcijanie tej zasady spełniać nie mogli, gdyż wiązałoby się to ze świadomym łamaniem oddawanie czci jedynie Bogu Ojcu.
Nauczanie soboru, w opinii ks. Jana Jenkinsa z FSSPX, jest czymś innym niż tolerancja. Sama deklaracja nie podaje jasnego kry­terium, komu przysługiwać miałoby owo prawo do wolności religijnej, mówi nawet, że obejmuje ono wszystkich ludzi. Posuwa się nawet do stwierdzenia, że “prawo do owej wolności przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy i trwania przy niej”. Niestety tak, jeżeli dana osoba odmawia przyjęcia prawdy naszego Boga, należało by tę decyzję uznać, godząc się de facto, na potępienie jej duszy.
Ks. Jenkins uważa że „z pewnością” bycie protestantem jest czymś złym – rzeczą smutną i tragiczną jest nie posiadać wiary katolickiej. Wiary ? Czy praktykowania religii. Niestety wielu księży wciąż jest podporządkowana fałszywemu obrazowi pojęć wiary i religii. Zabawnym by był gdyby nie był tak tragiczny sąd jakoby „podobnie możemy siłą wymusić czy­jeś “nawrócenie”, zmuszając go do przyjęcia chrztu, człowiek ten odniósłby z tego jednak więcej szkody niż pożytku.” Bez wiary chrzest jest zupełnie bezwartościowy, no może poddany takiemu obmyciu osobnik, wyjdzie z niego nieco czystszy w wymiarze fizycznym, ale przecież nie o to chodzi by kogoś umyć.
Autor twierdzi w swoim artykule, że „wolność religijna prowadzi do zniszczenia społeczeństw. Sama istota prawa i cywilizacji zakłada istnienie pojęcia sankcji. Inaczej mówiąc, jedne zachowania i idee są dozwolone, inne zaś nie (…) Celem sankcji i kar jest właśnie wywarcie nacisku na tych, którzy mają złą wolę lub wypaczone sumienie.” Wszystko to prawda, tyle tylko że Chrystus przyszedł po to by stworzyć kościół a nie państwo, jeszcze nie. Co więcej w jego opinia, że „akceptacja wolności religijnej w sposób, w jaki czyni to Vaticanum II, stanowiłaby wyrok śmierci na wszystko, co nazywamy cywilizacją i kultu­rą, a to z tego prostego powodu, że w takim przypadku żadne społeczeństwo nie będzie miało władzy przymuszać nikogo, nawet naj­bardziej zdegenerowanych jego członków” jest jak najbardziej poprawna jednakże w mojej opinii dotyczy państwa a nie kościoła. Po za tym czy Jezus nie mówił przypadkiem, że nie przyszedł aby przynieść pokój lecz miecz. Uważam, ów miecz miał zniszczyć cywilizację i kulturę łacińską taką jaką znamy. Następnie następuje rażący błąd teologiczny jako przykład na poparcie powyższej tezy twierdzący że „faryzeusze uważali zgodnie ze swym sumie­niem, że mogą dokonywać w świątyni wy­miany pieniędzy, dopuszczając się przy tym kradzieży”, zaś Jezus „nie tylko na­krzyczał na nich, że nie powinni tego robić, ale nawet – jak mówi Pismo – wygnał ich ze świątyni biczem ze sznurków i powywra­cał ich stoły”. Ciekawe które „pismo”, według najprawdopodobniej tłumacza, bo nie sądzę żeby aż tak przejechać się mógł teolog, nawet katolicki, twierdzi że Jezus przepędził z Świątyni faryzeuszy prowadzących tam handel i wymianę pieniędzy oraz dopuszczających się szachrajstw. W mojej Biblii, w Ew. J. 2.13-18 jest napisane że Chrystus owszem przepędził handlarzy, ale nie faryzeuszy. Faryzeusze po prostu nie mogliby pozować na sprawiedliwszych od reszty ludu, gdyby ktoś przyłapałby ich na jednoznacznym łamaniu Prawa, a przecież nie byli jedyną partią religijną w „ówczesnym Izraelu”. Nasz Pan nigdy nie krytykował faryzeuszy za ich praktyki czyli ich próby przestrzegania Prawa Bożego, ale z powodu ich intencji.
„Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?”. Niestety w powyższym fragmencie jakoś nie widzę faryzeuszy handlujących w świątyni. Panie Jenkins pan się pomylił !
Powodem tradycyjnie katolickiego sprzeciwu wobec wolności religijnej oraz że „twierdzenie, że państwo nie powinno wyzna­wać żadnej religii, równoznaczne jest z twier­dzeniem, że jego obywatele nie powinni mieć kultury ani wierzeń”, może być podyktowane faktem, że katolicyzm powstał jako swego rodzaju uniwersalna religia państwowa cesarskiego Rzymu, powstała na bazie chrześcijaństwa w IV wieku. Rzym potrzebował nowej religii państwowej a chrześcijaństwo skorzystało z okazji aby uniknąć zwalczania przez Państwo Rzymskie. W kulturze rzymskiej lub łacińskiej religia (system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką) była przeciwstawna wierze (polega przede wszystkim na przyjęciu istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt). Religia państwowa miała jednoczyć społeczeństwo poprzez obowiązkowe współuczestnictwo w praktykach religijnych a nie w wierze. I to dlatego Pius IX potępił również twierdzenie. że wolność sumienia i wyznania jest prywatnym prawem każdego człowieka, które należy ogłosić prawem obo­wiązującym w każdym dobrze urządzonym społeczeństwie. „Potępienie oznacza, że danego twierdzenia nie da się interpre­tować w sensie katolickim. Moglibyśmy też dodać, że zasady te sprzeczne są zarówno ze zdrowym rozsądkiem, jak i świadectwem hi­storycznym ludzkości. Wcielane w życie, sta­nowią śmiertelne zagrożenie dla porządku publicznego, wszelkiej kultury i cywilizacji”. Niestety takie podejście jest niezgodne z poglądem chrześcijańskim, który przedkłada wiarę nad praktyki religijne oraz niestety „zdrowy rozsądek” również. Podejrzewam że w rzeczywistości chrześcijaństwo ewangelicko-ewangeliczne oraz tradycja rzymsko-katolicka mówią różnymi językami w różny sposób rozumiejąc te same pojęcia, stąd dialog jest konieczny, chociaż poważnie utrudniony.
Jedną z fundamentalnych zasad nowego ekumenizmu znajdujemy już w konstytucji Lumen gentium, gdzie czytamy, iż “Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim”, jak pisze ksiądz Jenkins, czyli że Kościół Chrystusowy jest w jakiś sposób szerszy niż Kościół katolicki, że istnieją części Kościoła Chrystusowego, które znajdują się poza Kościołem katolickim. Na przykład protestanci znajdują się poza Kościołem katolickim, po­siadają jednak chrzest oraz Pismo św. (oraz wiarę), które właśnie według Soboru Watykańskiego II są środkami uświęcenia. Według autora artykułu pogląd ów jest błędny. Uważa on , ze „protestanci mogą praktykować jakąś formę chrztu, sa­krament ten nie jest jednak ich własnością – należy on do Kościoła, któremu został skradziony. Zbawiciel powierzył go bowiem Apostołom oraz ich następcom, a nie tym, którzy sprzeciwiają się Jego woli. Protestanci nie posiadają Biblii – w rzeczywistości ukra­dli oni święte księgi Kościołowi, a nawet od­rzucili osiem z nich.” Zupełnie nie zgadzam się z tym zarzutem, gdyż równie dobrze można by było twierdzić, że to Kościół Katolicki ukradł Stary Testament Żydom, a przecież tak nie jest. Słowo Boże jakim jest Biblia jest własnością Boga, On je przekazywał najpierw Żydom a później Poganom. Kościół jest co najwyżej szafarzem Bożego Słowa, powinien je zatem zanieść po krańce ziemii wraz z Dobrą Nowiną, zamiast próbować je zawłaszczyć dla siebie. „Nie można twierdzić, że “oderwane wspólnoty” są środkami zbawie­nia, podobnie jak nie można powiedzieć, że złodziej posiada ukradziony wam paszport. Nie należy on do niego, nawet jeśli zdarzy mu się nim posłużyć”. Przy takim ujęciu sprawy zarówno protestanci, jak i chrześcijanie obrządków wschodnich w rozumieniu kościelnego betonu nie są wcale chrześcijanami i należy wszelkimi możliwymi środkami doprowadzi ich pod władzę Biskupa Rzymu, rzekomo w celu ratowania ich dusz, a w rzeczywistości w celu eliminacji Kościoła Chrystusa na rzecz Kościoła „Powszechnego”. Jednym z kluczowych błędów tradycji rzymsko-katolickiej jest fakt, że przyjmuje ona niewłaściwy fundament Kościoła Chrystusa. W oryginalnym zamyśle Naszego Pana Jezusa Chrystusa fundamentem kościoła miało by oświadczenie Piotra, że Jezus „jest Mesjaszem, synem Boga Żywego”, a nie osoba Piotra. Założenie, że Piotr może być fundamentem Kościoła wręcz implikuje rzekome małe znaczenie ofiary na krzyżu i zmartwychwstania Jezusa. Zatem tradycyjnie-katolickie podejście do jedności kościoła wymaga by chrześcijanie wyparli się naśladowania Chrystusa i wiary na rzecz wstąpienia w szeregi „bożej” partii pod wodzą jej założyciela Piotra i jego następców. Takie rozumienie chrześcijaństwa wypacza jego sens.
Kościół katolicki jest, w myśl definicji księdza Jana Jenkinsa z FSSPX i tradycji katolickiej, wspólnotą widzialną, a nie jakąś nieokreśloną grupą ludzi, którzy w jakiś spo­sób głoszą Chrystusa. I dalej „twierdzenie, że każda religia, niezależ­nie od swego stosunku do widzialnego ciała Kościoła, posiada “pierwiastki uświęcenia i prawdy” jest w istocie destrukcyjna dla reli­gii w ogóle. Gdyby prawdą było, że zbawienie osiągnąć można przez praktykowanie każdej religii, nie byłoby w istocie żadnego powo­du, by być katolikiem”. Tyle tylko że Kościół Chrystusa również z definicji jest właśnie wspólnotą osób wierzących w Chrystusa i głoszących Chrystusa, a praktykowanie jakiejkolwiek religii nie jest w stanie zapewnić człowiekowi zbawienia. Gdyby praktykowanie i wypełnianie prawa zapewniałoby zbawienie, bez wiary, wówczas Chrystus, jego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, nie byłyby człowiekowi do niczego potrzebne a za najbardziej godnych wciąż by byli uznawani faryzeusze.
„Jeśli wszystkie idee religijne są w istocie tym samym i wszystkie prowadzą do uświę­cenia, wówczas najlogiczniejsze i najbezpiecz­niejsze wydaje się ignorowanie religii, albo przynajmniej ignorowanie wszystkiego, co jest w niej kontrowersyjne i sporne. I tak wła­śnie wygląda współczesny ekumenizm: redu­kuje on zasady religijne do minimum, do tego, czego nikt nie kwestionuje, do tego, co nie bu­dzi żadnych kontrowersji i może być zaakcep­towane przez ludzi wszelkich wyznań” – pisze ksiądz Jan Jenkins, jak rozumiem przewrotnie. Jednakże jest to stwierdzenie przewrotne co najwyżej dla tradycji katolickiej, dla wszystkich chrześcijan powinno być jasne, że w obronie naszej wspólnej wiary nie powinniśmy skupiać na podstawach naszej wiary, czyli Piśmie Świętym, a nie późniejszych wnioskach różnych teologów. Reformacja na początku głosiła powrót do źródeł i według hierarchii katolickiej była zła, głównie dlatego że nie uznawała późniejszych wywodów „Doktorów Kościoła”.
Jednak zasada ta jest zgubna, według doktryny FSSPX, i destrukcyj­na dla wszelkiej kultury, zwłaszcza kultury intelektualnej. Cała kultura, zwłaszcza kultura zachod­nia, opiera się na zasadzie, że idee mają konsekwencje, że pewne idee prowadzą do pozytywnych konsekwencji, inne zaś należy odrzucić. Jeśli zignorujemy tę zasadę, rodzaj ludzki pozbawiony zostanie jakiejkolwiek motywacji do postępu. A to właśnie owo dą­żenie do postępu, do poszukiwania spełnie­nia i realizacji celu jest siłą napędową kultury Widzimy więc, że naturalną konsekwencją zasady, wedle której wszystkie religie pro­wadzą do zbawienia, jest śmierć wszelkiej kultury, ponieważ pozbawia ona ludzkość wszelkiej motywacji do jej tworzenia. Chrystus Pan mówi w Ewangelii, że Apostołowie, czyli, jak twierdzi ksiądz Jan Jenkins, „Kościół katolicki”, “jest solą ziemi”. Jest on „solą ziemi” przez to, że sól nadaje smak wszystkim owocom ziemi, czyli dziełom i uczynkom ludzkim. To ta sól stwo­rzyła z wydobywanych w kamieniołomach skał wspaniałe katedry, pomniki wiary i kul­tury, które podziwiać możemy po dziś dzień. Ta sól stworzyła muzykę i literaturę minio­nych wieków; stworzyła katolickie narody, można nawet powiedzieć, że ludy pogańskie nigdy nie stałyby się cywilizowane bez inter­wencji Kościoła”. To prawda, ale przecież Cesarstwo Rzymskie również przed przyjęciem Katolicyzmu jako religii państwowej tworzyło wspaniałe dzieła architektoniczne i piśmiennicze czy piękne mozaiki, więc gdzie jest prawda. A może jednak te dzieła nie są konsekwencją wiary chrześcijańskiej jako takiej tylko właśnie wpływu kultury rzymskiej i greckiej na współczesny świat. To treści przekazywane przez te dzieła sztuki są chrześcijańskie a nie forma.
Jednak ksiądz Jan twierdzi, że „Kościół (katolicki) był znienawidzony, lecz szanowany. Dziś Kościół jest ośmieszany, mie­szany z błotem, deptany butami i rzeczywiście utracił on swój smak. Przyjął nowy smak, zgodny – według słów soboru – z aspiracjami współ­czesnego świata. Jednak świat współczesny jest od daw­na chory. Jego aspiracje nie doprowadziły do uzdrowienia, ale do niezliczonych wojen prowadzonych w imię utopii opartej na za­sadzie ludzkiej godności. Kościół i świat cierpieć będą tak długo, aż nie zrzucą z siebie jarzma tych idei, niszczą­cych wszystkich, którzy im ulegną.” Wiele jest prawdy w słowach autora artykułu. Jednak czyż trdycyjnie-katolicka metoda nawracania nie doprowadziła do wielu wojen w historii ?
Uważam, ze dopóki dla Kościoła Chrystusa większą wartość będzie miała zachodnia tzn. łacińska kultura i cywilizacja a nie wartości wynikające z wiary w Zbawiciela, dopóty kościół zwłaszcza
katolicki choć nie tylko będzie przedkładał praktykę religijną nad żywą wiarę. Być może owi „wrodzy tradycji kościelnej moderniści” według słów Piusa X, zauważyli, że kościół katolicki wzorem „naszych starszych braci w wierze”, jak ich określił posoborowy „JP2” zapędził się za daleko w ustanawianiu, coraz to nowszych dogmatów wiary rzekomo niezbędnych do zbawienia, że czas by cofnąć się do podstaw wiary, i wrócić do tradycji pierwotniejszej od tej obecnie uznawanej, jako bliższej Chrystusowi. Być może jednak jest nadzieja na prawdziwy ekumenizm, oparty na podstawach wiary a nie na późniejszych naleciałościach, między innymi pochodzących z kultury greckiej i rzymskiej.

SyøTroll

Jezus w Talmudzie według rabina Gila Studenta

Istnieją cztery główne fragmenty Talmudu, które są przez niektórych kojarzone z opisem życia i śmierci Jezusa z Nazaretu. Zajmiemy się analizą tych cytatów i zastanowimy się czy można je jednoznacznie przypisać do życia Jezusa. Spojrzymy także na dwa inne cytaty, które pomogą nam zidentyfikować aktorów tamtych wydarzeń. Spora liczba żydowskich historyków i talmudystów zajmowała się tym tematem i dochodzili do wniosku, że żadnego domniemanego „Jezusa z Talmudu” nie można powiązać z centralną postacią z Nowego Testamentu.

Należy pamiętać, że w Talmudzie pojawia się bardzo dużo postaci, które noszą te same imiona. Rabin Aaron Hyman w swojej biograficznej pracy na temat mędrców Talmudu wylicza 14 Hilelów, 61 Eleazarów i 71 mędrców imieniem Hunah.

Józef Flawiusz wylicza 20 różnych mężczyzn imieniem Jezus, a przynajmniej z 10 nich żyło w czasach słynnego Jezusa. Imię Pantera było również bardzo popularne w pierwszych dwóch wiekach naszej ery. Kiedy kierujemy się imionami, bardzo często trafiamy na różne osoby. Czy dzisiaj myśląc o Billu mamy na myśli Clintona czy założyciela Microsoftu, a może inną sławną osobę?

Dlatego jest niezwykle trudno jednoznacznie zidentyfikować daną osobę bazując tylko na jej pierwszym imieniu. Drugie imiona, które w Talmudzie oznaczają imię ojca (analogicznie „otczestwo” w języku rosyjskim) pozwalają na identyfikację z większą precyzją, ale też nie rozwiewają wszystkich wątpliwości. Jest przecież możliwe, że dwóch imienników posiadało ojców, którzy się nazywali tak samo. To czyni historię bardziej skomplikowaną, ale ignorowanie tych faktów prowadzi do jej fałszowania. Słowo „ben” w języku hebrajskim oznacza syna. Dlatego np. Szymon ben Gamaliel oznacza Szymona syna Gamaliela.

Pierwszy fragment – Ben Stada

Talmud Szabat 104b, Sanhedryn 67a :
talmud1

Jest nauczane: Rabin Eliezer powiedział mędrcom: czyż nie Ben Stada przyniósł ze sobą czarnoksięstwo z Egiptu, które zostało nacięte na jego skórze? Oni powiedzieli do niego: on był głupcem, a wy nie powinniście przynosić dowodu od głupca.

Ben Stada to Ben Pandira.

Rabin Chisda powiedział: mężem był Stada, a kochankiem Pandira.

Nie, mężem był Pappos Ben Jehuda a matką była Stada.

Nie, matką była Miriam – damska fryzjerka i była nazywana Stada. Jak mówimy w Pumbedita: ona się odwróciła [Stat Da] od swojego męża.

Podsumowanie

Jest to opis człowieka, który się parał czarną magią. Jego matka miała na imię Miriam, a była też nazywana Stada. Jego ojcem był Pappos Ben Jehuda. Jego matka Miriam (Stada) wdała się w romans z Pandirą, z którego narodził się Ben Stada.

Niektórzy historycy uważają, że Ben Stada (znany też jako Ben Pandira) był Jezusem. Jego matka nazywała się Miriam (Maria). W dodatku Miriam była damską fryzjerką (megadla naszaja), co w swoim brzmieniu kojarzy się z Marią Magdaleną – znaną postacią z Nowego Testamentu.
Problemy

1. Maria Magdalena nie była matką Jezusa. A Maria nie była fryzjerką.

2. Ojczym Jezusa nazywał się Józef. Ojczymem Ben Stady był Pappos Ben Jehuda.

3. Pappos Ben Jehuda jest znaną postacią w literaturze talmudycznej. Mechilta Beshalach opisuje jego debaty nad Torą z rabinem Akiwą. Talmud Brachot 61b opisuje porwanie Papposa Ben Jehudy i rabina Akiwy przez Rzymian. Zostali przez nich potem zamordowani.

Rabin Akiwa urodził się w drugiej połowie pierwszego wieku naszej ery i zmarł w 134 roku (w pierwszej połowie drugiej ery). Jeśli Pappos Ben Jehuda spotkał się z rabinem Akiwą, to musiał się urodzić po śmierci Jezusa i z pewnością nie mógł być jego ojcem.

Drugi fragment – Jeszu

Talmud Sanhedryn 107b, Sotah 47a
talmud2

A co z rabinem Jehoshuą Ben Perachiahem?

Kiedy król Jan [Hyrcanus] zabił rabinów, rabin Jehoszua Ben Perachiah [oraz Jeszu] wyruszyli do Aleksandrii w Egipcie. Kiedy panował tam pokój, Szimon Ben Szetach napisał do niego (list) o treści „Ode mnie [Jerozolimy] miasta świętego do Ciebie egipska Aleksandrio. Mój mąż pozostaje w twoich progach, a ja siedzę porzucona.”

[Rabin Jehoszua Ben Perachiah] wyjechał i dotarł do oberży, gdzie powitano go z wielkim szacunkiem. Powiedział wtedy: jakże piękna jest ta oberża [Achsania, co również oznacza oberżystkę].

[Jeszu] powiedział: rabinie, ona ma wąskie oczy.

[Rabin Jehoszua Ben Perachiah] powiedział mu: o przewrotny, tak się angażujesz?

[R. Jehoszua Ben Perachiah] odesłał 400 trąbek i ekskomunikował go.

[Jeszu] przychodził wielokrotnie do [rabina Jehoszuy Ben Perachiaha] i mówił: przyjmij mnie. Ale [rabin Jehoszua Ben Perachiah] nie zwracał na niego uwagi.

Pewnego dnia [rabin Jehoszua Ben Perachiah] recytował modlitwę „Szema” [podczas której nie można przeszkadzać]. [Jeszu] podszedł do niego. Miał zamiar przyjąć [Jeszu] i pomachał do [Jeszu] ręką. [Jeszu] pomyślał, że [rabin Jehoszua Ben Perachiah] go wypędzał. On poszedł, zawiesił cegłę i się jej pokłonił.

[Jeszu] powiedział do [rabina Jehoszuy Ben Perachiaha]: Ty nauczałeś, że każdy kto grzeszy i namawia innych do grzechu nie otrzymuje możliwości żałowania za grzechy.

I mistrz powiedział: Jeszu {Nocri} parał się magią, zwodził i prowadził Izrael na manowce.

Tło i podsumowanie

Historycy bardzo się różnią co do umiejscowienia tych wydarzeń w czasie. Dla uproszczenia weźmiemy najpóźniejszą możliwą datę sugerowaną przez Gershona Tannenbauma [Jewish Time Line Encyclopedia].

Jan Hyrcanus (Johanan Hyrcanus – יוחנן הורקנוס, Ιωάννης Υρκανός) był skutecznym królem i żołnierzem. Podczas bankietu wydanego na cześć jego zwycięstw w 93 roku p.n.e. niektórzy faryzeusze obrazili go, a saduceusze przekonali króla, że warto zabić każdego rabina, który jest faryzeuszem [Hyman, tom drugi].

Niektórzy rabini, m.in. rabin Jehoszua Ben Perachiah i jego uczeń Jeszu, uciekli do Aleksandrii, by schronić się przed Janem Hyrcanusem. Szimon Ben Szetach ukrywał się u swojej siostry imieniem Salome Alexandra, która była synową Jana Hyrcanusa.

Ówczesna ludność była bardzo podzielona religijnie i pozbawiona faryzejskich przywódców, działało wtedy mnóstwo sekt (esseńczycy, kumrańczycy etc.).

W roku 91 p.n.e. Jan Hyrcanus i jego dwaj synowie Antigonus oraz Aristobulos już nie żyli, a jego trzeci syn Alexander Janneus został królem. Pomimo tego, że Alexander Janneus był zawziętym saduceuszem, to jednak jego żona zdołała go przekonać, by mianował swojego przyrodniego brata, Szimona Ben Szetacha, na członka Sanhedrynu, wtedy zdominowanego przez saduceuszy.

Wraz z upływem lat Szimon Ben Szetach przyćmił swoich konkurentów saducejskich w Sanhedrynie i wprowadził swoich uczniów do Sanhedrynu. [Hyman, tom drugi].

Od roku 80 p.n.e. faryzejscy rabini zaczęli powoli powracać do Jerozolimy, a Szimon Ben Szetach wysłał zaszyfrowaną depeszę do swojego mentora rabina Jehoszuy Ben Perachiacha zachęcając go do powrotu.

Jakieś 50-60 lat po wielkim zwycięstwie faryzeuszy (Hasmoneuszy zwanych też Machabeuszami) i pokonaniu syryjskich Greków, faryzeusze powrócili do kraju pełnego heretyckich sekt, które przyjęły wiele elementów hellenistycznego pogaństwa lub kultywowały inne zwyczaje odrzucające tradycje rabiniczne. Faryzeusze pamiętając o swoim niedawnym zwycięstwie zobaczyli społeczeństwo podzielone i skłócone.

Podczas powrotu, Jeszu nie zrozumiał jednej z uwag swojego mistrza i powiedział coś co wskazywało, że jest zainteresowany w zamężnych kobietach. Rozwiązłość seksualna cechowała wiele hellenistycznych sekt, więc rabin Jehoszua Ben Perachiah pomyślał, że jego uczeń jest pod wpływem jednej z tych sekt i wyklął (ekskomunikował) go [ten pośpieszny wniosek został skrytykowany przez Talmud kilka linijek wcześniej przed naszym cytatem].

Po wielu próbach Jeszu, który próbował się pogodzić ze swoim mentorem, rabin Jehoszua Ben Perachiah w końcu się zgodził. Aczkolwiek Jeszu podszedł do niego, gdy mistrz odmawiał „Szema”, najważniejszą poranną modlitwę, której nie można przerywać. Wykonał w kierunku Jeszu gest ręką, który jego uczeń zinterpretował jako sygnał, że ma iść precz. Jeszu w końcu się poddał i w końcu spełniły się podejrzenia mistrza. Jeszu stał się poganinem, stworzył własną sektę i sprowadził wielu Żydów na złą drogę.

Niektórzy historycy wskazują na pewne podobieństwa między Jeszu a Jezusem. W jednym z tekstów talmudycznych Jeszu jest nazwany „Nocri” co może być kojarzone, choć nie bez zastrzeżeń, z Jezusem z Nazaretu (dosłownie Nazareńczykiem).

Problemy

1. Jeszu żył jakieś 100 lat przed Jezusem

2. Tylko jeden z czterech najważniejszych manuskryptów Talmudu zawiera owy przydomek „Nocri”, co pozwala stwierdzić, że jest to późniejsza interpolacja, tak jak sugerują średniowieczni komentatorzy [Menachem HaMeiri, Beit Habechirah, Sotah].

3. „Nocri” niekoniecznie musi oznaczać Nazarejczyka. To termin z Księgi Jeremiasza (Jer 4:16). Kiedy wiele setek lat później słowo „Nocri” zaczęło oznaczać po prostu chrześcijanina, tak jednak wtedy mogło to być odniesienie do jednej z wielu wspólnot. Imię „Ben Necar” zostało użyte w Talmudzie na określenie szefa szajki rabusiów Odenathusa z Palmyry (miasto w starożytnej Syrii).

4. Imię Jeszu było wtedy bardzo popularne [List do Kolosan 4:11].

5. Poza imieniem, nic w tej historii nie pasuje do tego, co wiemy o Jezusie z Nazaretu.

Trzeci fragment – proces

Talmud Sanhedryn 67a
talmud3

Jest nauczane: dla wszystkich innych, którym grozi kara śmierci [z wyjątkiem tych, którzy dopuścili się bałwochwalstwa] nie ukrywamy świadków. Jak oni postępują ze [zwodzicielem]? Zapalają dla niego lampą w wewnętrznej komnacie i umieszczają świadka w sąsiedniej komnacie, żeby oni go widzieli i słyszeli, a żeby on ich tylko słyszał, ale nie widział.

Jeden mówi do niego „powiedz mi jeszcze raz to, co powiedziałeś mi na osobności” a on to mu mówi. On mówi : „jak możesz wyrzec się Wiekuistego w niebiosach i uprawiać bałwochwalstwo”. Jeśli się nawraca, to dobrze. Jeśli mówi „to jest nasza powinność i musimy to robić”, to wtedy świadek, który słyszy go z drugiej komnaty zaprowadza go przed sąd i kamienuje go. I to właśnie uczynili z Ben Stadą w Lud i stracono go w przeddzień Pesach.

Podsumowanie

Ten fragment zajmuje się przypadkiem człowieka, który dopuścił się bałwochwalstwa, jednego z najgorszych przestępstw religijnych (Księga Powtórzonego Prawa 13:7-12) i opisuje jak został ujęty. Talmud opisuje jakiej metody użyto, by schwytać Ben Stadę.

Dowód

Znowu mamy do czynienia z Ben Stadą. Już wcześniej wyjaśniliśmy sobie, że parał się czarnoksięstwem, a teraz udowodniono mu, że również był bałwochwalcą. Łączenie go z Jezusem opiera się na wcześniej dyskutowanym fragmencie Talmudu, a także na tym, że jego egzekucja odbyła się w przeddzień Pesach (Paschy). Ewangelia św. Jana (19:14) mówi, że Jezus został ukrzyżowany na dzień przed Paschą.

Problemy

1. Ben Stada żył wiek po Jezusie, co wyjaśniliśmy wcześniej.

2. Ben Stada został ukamienowany na mocy żydowskiego sądu, a nie został skazany przez przez Rzymian.

3. Ewangelie Marka, Mateusza i Łukasza twierdzą, że Jezus został ukrzyżowany nie przed, ale podczas Pesach (Paschy) – Mateusza 26:18-20; Marka 14:16-18, Łukasza 22:13-15.

4. Jezus został ukrzyżowany w Jerozolimie, a nie ukamienowany w Lud.

Czwarty fragment – egzekucja

Talmud Sanhedryn 43a
talmud4

Jest nauczane: na dzień przed Pesach stracono Jeszu, a herald na czterdzieści dni przed egzekucją chodził i rozgłaszał, że ” [Jeszu] zostanie ukamienowany za uprawianie czarnoksięstwa i prowadzenie Izraela na manowce. Każdy kto ma coś na jego obronę powinien się pojawić, by oczyścić go z zarzutów”. Ale nikt się nie pojawił i stracono go na dzień przed Pesach.

Ulla powiedział: Czy powinniśmy szukać okoliczności, by go ułaskawić? On był zwodzicielem, a Wiekuisty powiedział (Księga Powtórzonego Prawa 13:9) „nie okazujcie mu litości i zrozumienia, nie osłaniajcie go”.

Jeszu był inny, bo miał koneksje w rządzie.

Podsumowanie

Mamy do czynienia z historią egzekucji Jeszu. Podobnie jak Ben Stada on również został stracony w przeddzień Pesach (Paschy). Przed egzekucją sąd szukał świadków, którzy by go mogli oczyścić z zarzutów, co było normalną praktyką przed egzekucjami. Ulla jednak zakwestionował tę praktykę, bo jego zdaniem zwodziciel (kusiciel) zgodnie z biblijnym zaleceniem nie powinien otrzymać żadnej łaski. Talmud odpowiada, że z Jeszu było inaczej. Dlaczego? Dlatego, że miał koneksje w sferach rządzących, więc sąd szukał okoliczności łagodzących, by nie rozwścieczyć władz.

Dowód

Znowu mamy postać zwaną Jeszu. Wszystkie dowody przytoczone wyżej mają tutaj również zastosowanie. W dodatku egzekucja na dzień przed świętem Pesach (Paschy) łączy Jeszu z Jezusem, tak samo jak łączy Jezusa z Ben Stadą.
Problemy

1. Tak jak w przypadku Ben Stady, Ewangelie Marka, Mateusza i Łukasza twierdzą, że Jezus został ukrzyżowany w dzień Paschy, a nie dzień przed Paschą.

2. Jak już wspominaliśmy: Jeszu żył sto lat przed Jezusem.

3. Jeszu został stracony na mocy wyroku żydowskiego sądu, a nie przez Rzymian. Kiedy panował Aleksander Jannaj (Alexander Jannai אלכסנדר ינאי), to żydowskie sądy miały prawo orzekać karę śmierci, ale musiały być bardzo ostrożne, bo sędziowie byli faryzeuszami, a król był saduceuszem.

Wydaje się oczywiste, że na pewno nie chciały drażnić króla niesłusznie skazując jego przyjaciela. Rzymska okupacja z czasów Jezusa cechowała się tym, że żydowskie sądy nie mogły już orzekać kary śmierci na przestępcach.

4. Nowy Testament milczy na temat ewentualnych koneksji Jezusa we władzach.

Piąty fragment – uczniowie

Talmud Sanhedryn 43a
talmud5

Jest nauczane: Jeszu miał pięciu uczniów, którzy się nazywali Mataj, Nekaj, Necer, Buni oraz Todah.

Przyprowadzono Mataja [przed oblicze sędziów]. On im powiedział: Czy Mataj będzie zabity? Jest napisane (Psalm 42) „Kiedy [Matai] przybędę i pojawię się przed Wiekuistym”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Mataj będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 41) „Kiedy [=Matai] on umrze i zginie jego imię.”

Przyprowadzono Nekaja. On im powiedział: Czy Nekaj będzie zabity? Jest napisane (Księga Wyjścia 23:7) „nie wydasz wyroku śmierci na niewinnego [=Naki] i sprawiedliwego”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Nekaj będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 10:8) „i niewinnego [=Naki] zabija w ukryciu”.

Przyprowadzono Necera. On im powiedział: Czy Necer będzie zabity? Jest napisane (Izajasza 11:1) ” wybije pęd [=Necer] z jego korzeni”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Necer będzie zabity tak jak zostało napisane (Izajasza 14:19) „tyś wyrzucony z twego grobu jak obrzydliwy chwast (pęd)”.

Przyprowadzono Buniego. On im powiedział: Czy Buni będzie zabity? Jest napisane (Wyjścia 4:22) „Mój syn [=Beni], mój pierworodny, Israel.”
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Buni będzie zabity tak jak zostało napisane (Wyjścia 4:23) „Ja ześlę śmierć na twego syna [=Bincha] pierworodnego”.

Przyprowadzono Todę. On im powiedział: Czy Todah będzie zabity? Jest napisane (Psalm 100:1) „psalm dziękczynny [=Todah].”
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Todah będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 50:23) „Kto składa Mi ofiarę dziękczynną [=Todah], ten Mi cześć oddaje.”

Podsumowanie

Pięciu uczniów Jeszu stanęło przed sądem, gdzie zostali osądzeni za przestępstwa przeciwko Wiekuistemu i bałwochwalstwo i skazani na śmierć zgodnie z prawem religijnym. Te fragmenty pokazują jak oskarżeni cytując Biblię próbowali się oczyścić, a sąd używając tego samego stylu im odpowiadał.

Dowód

Pojawia się imię Jeszu. Mataj to odpowiednik imienia Mateusz, jednego z uczniów Jezusa z Nazaretu.
Problemy

1. Te same problemy z powiązaniem Jeszu z Jezusem, które omawialiśmy już wcześniej, mają zastosowanie i tutaj.

2. Z pięciu uczniów tylko jeden z nich pasuje do Jezusa z Nazaretu. Co z czterema pozostałymi?

3. Imię Mataj jest aramejskim odpowiednikiem hebrajskiego imienia Matitjahu, które było bardzo popularnym żydowskim imieniem w tamtych czasach. Jeden z patriarchów z dynastii hasmonejskiej (machabejskiej) właśnie tak się nazywał i cieszył się wielkim poważaniem wśród ludności. W niektórych manuskryptach znajdujemy informację, że przyjacielem rabina Jehoszuy Ben Perachiaha był Mataj z Arbel [Rabin Shimon Ben Tzemach Duran, Magen Avot, ed. Zeini strona 31].

Fragment szósty – uczeń

Tosefta Chullin 2:23
talmud6

Zdarzyło się, że rabin Eleazar Ben Dama został ukąszony przez węża i Jaakow ze wsi Sechania przybył uleczyć go w imieniu Jeszu Ben Pandiry, ale rabin Jiszmalel go do niego nie dopuścił.

To jedyny fragment, gdzie imiona Jeszu i Ben Pandira są ze sobą powiązane.

TEORIE

Niektórzy historycy łączą wszystkie powyższe cytatu z Jezusem. Po umieszczenie tych postaci w czasie przypisanie ich do Jezusa jest niemożliwe. Aczkolwiek wielu historyków uważa, że chronologia nie była najmocniejszą stroną rabinów i ich zdaniem rabini się nią nie przejmowali [RT Herford, Christianity in Talmud & Midrash, strona 347]. Rabini z Talmudu mieli mgliste wspomnienie Jezusa i upiększyli swoje wspomnienia, by go pomniejszyć. Stąd zdaniem takich historyków liczne niekonsekwencje, wynikające ich zdaniem z tego, że rabini się tym specjalnie nie przejmowali. Dlatego ich zdaniem Jezus to Jeszu, Jeszu to Ben Stada, a Ben Stada to Ben Pandira. Maria Magdalena jest nazwana jego matką, a wynika to z lichej znajomości ewangelii. Utrwaliło się wspomnienie egzekucji Jezusa, ale szczegóły uległy zatarciu. Owi historycy wskazują na inne fragmenty w Talmudzie, ale cechują się one tym, że nie pada tam żadne imię.

Dawniej to było standardowe podejście do tematu „Jezus w Talmudzie”. Jednak dzisiaj oczywiste bzdury dawniej wymierzone w rabinów Talmudu (np. dowolne manipulowanie „bezimiennymi” cytatami) są powoli zastępowane przez bardziej poważne publikacje w kręgach akademickich.

Goldstein, w swoim przewodzie doktorskim Jesus in the Jewish Tradition, polemizuje z wieloma próbami przypisania Jezusa do wielu rozmaitych postaci, często bezimiennych (np. opisywanych jako ten mężczyzna albo młody człowiek) z kart Talmudu. Goldstein twierdzi, że takie podejście polega na wnioskowaniu pod z góry założoną tezę.

Joseph Klausner nie uważa, że fragmenty o Ben Stadzie pasują do Jezusa [Joseph Klausner, Jesus of Nazareth, 20-23]. Johann Maier ma takie samo zdanie i uważa, że Ben Pandira to zupełnie inna postać niż Jezus [Johann Maier, Jesus von Nazareth in der talmudischen Ueberlieferung, strona 237, cytowany w publikacji Johna P. Meiera, A Marginal Jew].

Maier odrzuca łączenie fragmentu Sanhedryn 43a z Jezusem.

John P. Meier, ksiądz katolicki i autor książki A Marginal Jew, zajmuje następujące stanowisko: nie przyjmuje w pełni stanowiska Johanna Maiera, ale stwierdza, że we wczesnej literaturze rabinicznej nie ma żadnego bezdyskusyjnego ani nawet prawdopodobnego nawiązania do Jezusa z Nazaretu.

Meier dodaje „(…) pomijając Józefa Flawiusza żydowska literatura z początkowego okresu chrześcijaństwa nie daje żadnego niezależnego źródła wiedzy o historycznym Jezusie. Istotnie, dlaczego miałaby dawać? Zajęta była wtedy troską o własne przetrwanie i tożsamość, a wczesny rabiniczny judaizm miał inne rzeczy na głowie, które z jego własnej perspektywy były dużo bardziej istotne”.

Wielu współczesnych historyków odkrywa różne warstwy w tekstach z różnych okresów Talmudu. Wszystkie fragmenty dotyczące Jeszu, Ben Stady czy Ben Pandiry nigdy nie łączyły się z Jezusem, ale rabini z czasem kompilowali je i dodawali komentarze i szczegóły.

Johann Maier odrzuca ich związki z Jezusem. Inni naukowcy, np. Joseph Klausner czy John P. Meier, wierzą, że dużo późniejsze komentarze miały się do Jezusa odnosić, co wypaczyło ich pierwotne znaczenie. Dlatego nie sposób ustalić co, ani czy w ogóle, Talmud mówi o Jezusie.

Takie próby literackiej analizy Talmudu są dla judaizmu herezją. Dlatego warto wziąć bardziej tradycyjną literaturę i porównać ją z klasycznymi komentarzami rabinicznymi.

Dwóch mężczyzn imieniem Jeszu

Standardowy komentarz rabiniczny dowodzi, że mowa o dwóch różnych osobach [Tosafot HaRosh, Sotah 47a sv Yeshu, Shabbat 104b sv Ben Stada; Tosafot (bez cenzury) Shabbat 104b sv Ben Stada; R. Abraham Zacuto, Sefer Hayuchasin 5:6, R. Natan David Rabinowitz, Binu Shenot Dor Vador, strony 422-425].

Pierwszy żył w pierwszej połowie pierwszego wieku przed naszą erą podczas panowania Aleksandra Janneusa. Drugi żył w pierwszej połowie drugiego wieku naszej ery w czasach rzymskich prześladowań, które doprowadziły do zamordowania przez Rzymian rabina Akiwy.

Pierwszy, Jeszu Ben Pandira, założył swoją własną sektę i miał wielu wyznawców. Jego heretyckie i bałwochwalcze nauczania przetrwały wieki po jego śmierci, ale tak jak większość sekt również i jego sekta zniknęła w odmętach historii po zburzeniu Świątyni przez Rzymian w 70 roku naszej ery.

Drugi, Ben Stada, był znanym bałwochwalcą z wpływowej rodziny, który został schwytany i stracony.

Jedyną rzeczą, która ich łączy, jest to, że ich ojcowie mieli tak samo na imię, a także to, że zostali straceni na dzień przed świętem Paschy. No i obaj spędzili jakiś czas w Egipcie. Zbieżność imion ojców może być przypadkiem, gdyż imię Pantera (Pandira po hebrajsku i aramejsku) było wtedy bardzo popularne.

Ben Stada został stracony w mieście Lud (okolice dzisiejszego lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie) na dzień przed Paschą prawdopodobnie ze strachu przed jego wpływowym ojczymem. Tego dnia ludzie gromadzili się w Jerozolimie, gdzie przygotowywali się do ofiarowań na święto Paschy, więc mało gapiów zostało w Lud. Jeszu Ben Pandira został stracony w Jerozolimie z dokładnie przeciwnego powodu. Był liderem sekty i jego śmierć miała być przestrogą dla innych.

Aleksandria w tamtych czasach bardzo przypominała dzisiejszy Nowy Jork. Od roku 307 p.n.e. do 113 roku naszej ery Aleksandria miała bardzo dużą i bardzo aktywną społeczność żydowską. Dlatego rabin Jehoszua Ben Perachiah i Jeszu mogli się tam tak łatwo schronić. Tamtejsi Żydzi byli zhellenizowani (zeświecczeni). To właśnie wtedy tworzył tam Filon z Aleksandrii – z punktu widzenia judaizmu heretyk. Filon rodził się w 10 roku p.n.e. i zmarł po 40 n.e. Był to filozof i teolog żydowski, pozostający pod wpływem kultury greckiej.

Nic dziwnego, że pobyt młodego Ben Pandiry w Egipcie popchnął go w ramiona religii, która była mieszaniną greckich i żydowskich wpływów, a przez tradycyjnych Żydów taki miszmasz był uważany za straszną herezję.

Jeszu Ben Pandira
80 rok przed naszą erą
Uczeń rabina Jehoszuy Ben Perachiaha
Uciekł przed prześladowaniem do Egiptu, a po powrocie został bałwochwalcą
Stracony na dzień przed świętem Pesach( Paschy)
Miał znajomych we władzach
Miał pięciu uczniów, też straconych
Jego nauczanie pozostało popularne do czasów rabina Jiszmaela, który zmarł w 133 roku naszej ery.

Ben Stada
100 rok naszej ery
Czasami nazywany Ben Pandira, ale głównie Ben Stada, być może po to, by odróżnić go od Jeszu Ben Pandiry
W Egipcie nauczył się praktyk czarnoksięskich
Matka jego nazywała się Miriam i była fryzjerką, nazywano ją Stada
Ojcem był Pandira
Ojczymem był Pappos Ben Jehuda
Stracony w Lud za bałwochwalstwo na dzień przed Pesach (Paschą)

Wydaje się jasne, że postać Jezusa z Nazaretu nie pojawia się w Talmudzie. Większość domniemanych bluźnierstw pod jego adresem to fikcja. Należy jednak powiedzieć wprost, i żaden rabin temu nie zaprzeczy, że jeśli chodzi o szukanie śladów myśli chrześcijańskich, to żydowska literatura nie jest zbyt pomocna.
Nie ma żadnych dowodów na to, że Talmud nazywa Jezusa bękartem, a jego matkę prostytutką.

Za portalem Erec Israel : Jezus w Talmudzie w/g rabina Gila Studenta