Prawdziwa pretensja Arabów do Żydów

Jako Arabowie jesteśmy mistrzami w żądaniu, by respektowano nasze prawa człowieka, przynajmniej wtedy, kiedy żyjemy w demokracjach liberalnych, takich jakie są w Ameryce Północnej, Europie i Izraelu. Ale co z naszym respektowaniem praw człowieka innych ludzi, szczególnie Żydów?

W maju 1948, jordański Legion Arabski wygnał wszystkich – około 2000 – Żydów, którzy mieszkali na Starym Mieście Jerozolimy, a następnie zamienił Dzielnicę Żydowską w ruinę

Kiedy analizujemy naszą postawę wobec Żydów, zarówno w historii, jak obecnie, widzimy, że koncentruje się ona na odmawianiu Żydom najbardziej fundamentalnego prawa człowieka, prawa, bez którego wszystkie inne prawa są nieistotne: prawa do istnienia.

Prawo do istnienia na Bliskim Wschodzie przed 1948 r.

Antysyjoniści często powtarzają twierdzenie, że przed powstaniem nowoczesnego Izraela Żydzi mogli żyć w pokoju na Bliskim Wschodzie i że właśnie ustanowienie Izraela stworzyło wrogość arabską wobec Żydów. Jest to kłamstwo.

Zanim powstał nowoczesny Izrael, napisał historyk Martin Gilbert: „Żydzi mieli podrzędny status zimmi, który, mimo że dawał im prawo wyznawania własnej wiary, poddawał ich dokuczliwym i upokarzającym restrykcjom w życiu codziennym”. Jak napisał inny historyk, G.E. von Grunebaum, Żydów na Bliskim Wschodzie “spotykała długa lista prześladowań, arbitralnych konfiskat mienia, prób przymusowego nawracania się lub pogromów”.

Prawo do istnienia jako niepodległe państwo

Syjonizm wynikł z potrzeby Żydów, by być panami własnego losu; by mogli przestać być ofiarami dyskryminacji lub masakr po prostu za to, że są Żydami. Brytyjczycy zaakceptowali i formalnie uznali ten projekt i Liga Narodów dała im mandat nad Palestyną. Świat arabski jednak nigdy nie zaakceptował tego uznania, sformułowanego przez Wielką Brytanię w Deklaracji Balfoura w 1917 r. i nigdy nie zaakceptował planu podziału zaaprobowanego przez Narody Zjednoczone w 1947 r., który uznawał prawo Żydów do własnego państwa.

Wynikiem arabskiej odmowy zaakceptowania prawa do istnienia państwa żydowskiego, prawa, które ma większe międzynarodowe imprimatur prawne niż prawo do istnienia jakiegokolwiek innego państwa, było kilka wojen, poczynając od wojny o niepodległość 1948-1949. Świat arabski nadal nie akceptuje państwa żydowskiego jakiejkolwiek wielkości i kształtu. Nawet Egipt i Jordania, które podpisały traktaty pokojowe z Izraelem, nie akceptują Izraela jako państwa żydowskiego i nadal propagują antysemicką nienawiść do Izraela.

Prawo do istnienia w Gazie, na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie

W 2005 r. Izrael ewakuował wszystkich swoich żołnierzy i wszystkich żydowskich mieszkańców z Gazy w nadziei, że przynajmniej na jednym froncie przyniesie to pokój i pozwoli Strefie Gazy – uwolnionej od Żydów, na rozkwit w arabską Riwierę lub drugi Singapur, a może i na posłużenie jako model dla Zachodniego Brzegu. Eksperyment poniósł sromotną porażkę. W tym wypadku Żydzi dobrowolnie zrezygnowali ze swojego prawa do istnienia na pewnym obszarze, ale niestety, Palestyńczycy w Gazie nie potraktowali tego jako okazji do pokoju, ale jako znaku, że jeśli będą nadal strzelać do Żydów, to oni odejdą – a więc strzelajmy.

Wśród syjonistów jest wiele opinii w sprawie Zachodniego Brzegu. Te opinie obejmują pełen wachlarz: od całkowitego, jednostronnego wycofania się, podobnie jak w Gazie, do całkowitego anektowania (z wieloma opcjami pomiędzy). Chwilowo przeważa status quo bez żadnych konkretnych planów na przyszłość.

Wszyscy jednak wiedzą, mimo zdradzieckiego UNESCO, które przepisuje na nowo historię, że zanim ten kawałek ziemi nazywał się Zachodnim Brzegiem, przez ponad dwa tysiące lat nazywał się Judea i Samaria.

Wszyscy wiedzą, że w Hebronie jest tradycyjne miejsce pochówku biblijnych Patriarchów w Jaskini Patriarchów, i że uważane jest za drugie najświętsze miejsce w judaizmie. Każdy rozsądny człowiek wie, że Żydzi powinni mieć niekwestionowane prawo istnienia na tej ziemi, nawet jeśli jest ona pod jurysdykcją arabską lub muzułmańską. Niemniej wszyscy wiedzą także, że żadna władza arabska nie jest w stanie, ani nie jest chętna obronić bezpieczeństwa Żydów żyjących pod jej jurysdykcją przed antysemicką nienawiścią, jaka emanuje ze świata arabskiego.

Wschodnia Jerozolima, która została odcięta od reszty Jerozolimy przez królestwo Jordanii podczas wojny o niepodległość, jest częścią Jerozolimy i zawiera Wzgórze Świątynne, najświętsze miejsce Żydów. Żydzi mieszkali na Starym Mieście w Jerozolimie aż do czasu, kiedy zostali poddanie czystce etnicznej przez Jordanię w wojnie 1948-1949.

Chociaż w przeszłości Izrael dwukrotnie – najpierw za premiera Ehuda Baraka, a potem za premiera Ehuda Olmerta – oferował Wschodnią Jerozolimę jako część państwa palestyńskiego, nie jest prawdopodobne, by ta oferta została powtórzona. Żydzi wiedzą, że znaczyłoby to nową czystkę etniczną, która odmówiłaby Żydom prawa istnienia na tym kawałku ziemi, gdzie to prawo jest dla nich ważniejsze niż gdziekolwiek indziej.

Prawo istnienia na Bliskim Wschodzie obecnie

Podczas izraelskiej wojny o niepodległość Żydzi zostali wyczyszczeni etnicznie z Gazy, Zachodniego Brzegu i Wschodniej Jerozolimy, a w latach, które nastąpiły, także z reszty świata arabskiego.

Dzisiaj wrogowie Izraela, a wielu z nich to Arabowie, kwestionują jego prawo do istnienia, a więc prawo Żydów do istnienia, na dwóch frontach: groźbą unicestwienia jądrowego i unicestwienia przez zduszenie demograficzne.

Islamistyczny reżim Iranu powtarzał wielokrotnie swoje zamiary zniszczenia Izraela przy użyciu broni jądrowej. Na wypadek, jeśli Iran nie odniesie „sukcesu”, tak zwany ruch „propalestyński”, włącznie z ruchem Bojkot Dywestycje, Sankcje (BDS) ma inny plan zniszczenia państwa żydowskiego: jedno państwo z wymuszonym „powrotem” wszystkich potomków uchodźców palestyńskich. Odmowa prezydenta Mahmouda Abbasa i jego poprzednika, Jasera Arafata, zaakceptowania rozwiązania w postaci dwóch państw, jakie im przedstawiano, jest częścią tego planu.

Prawo do istnienia gdzie indziej

Antysyjoniści twierdzą, ze Żydzi są imperialistami na Bliskim Wschodzie, tak jak byli Brytyjczycy i Francuzi, i podobnie jak oni, powinni powrócić tam, gdzie przynależą. Ta analogia, oczywiście, jest fałszywa: Żydzi mają dłuższą historię na Bliskim Wschodzie niż muzułmanie lub Arabowie.

Czy miejsce Żydów jest w Europie, która zaledwie kilkadziesiąt lat temu próbowała zabić wszystkich Żydów, mężczyzn, kobiety i dzieci? Czy miejsce Żydów jest w Ameryce Północnej, gdzie jeszcze kilkaset lat temu nie było żadnych Europejczyków, a tylko Indianie?

Mówienie, że Żydzi “należą” do takich miejsc nie ma nic wspólnego z rzeczywistością; jest to po prostu wygodne twierdzenie dla antysyjonistów.

Żydzi nie poddadzą się

Jako Arabowie, skarżymy się, bo Palestyńczycy czują się upokorzeni przechodząc przez izraelskie punkty kontrolne. Skarżymy się, bo Izrael buduje na Zachodnim Brzegu bez pozwolenia Palestyńczyków i skarżymy się, bo Izrael ośmiela się bronić przed palestyńskimi terrorystami. Jak wielu z nas jednak zatrzymało się na chwilę, by pomyśleć, jak doszło do takiej sytuacji? Jak wielu z nas ma odwagę przyznać, że rozpoczynanie wojny za wojną przeciwko Żydom, by odmówić im prawa do istnienia i odmawianie przyjęcia każdego rozsądnego rozwiązania konfliktu, doprowadziły to obecnej sytuacji?

Nasze przesłanie dla Żydów przez całą historię, a szczególnie od czasu, kiedy mają czelność rządzić się sami, było jasne: nie możemy tolerować samego waszego istnienia.

Niemniej Żydzi żądają prawa do istnienia i to do istnienia jak równi na ziemi, gdzie istnieli i do której należeli przez ponad trzy tysiące lat.

Ponadto, odmawianie ludziom prawa do istnienia jest zbrodnią o niewyobrażalnych proporcjach. My, Arabowie, udajemy, że nasz brak respektu dla prawa Żydów do istnienia, nie jest przyczyną konfliktu między Żydami a nami. Wolimy twierdzić, że konflikt jest o „okupację” i „osiedla”. Oni widzą, co radykalni islamiści robią teraz chrześcijanom i innym mniejszościom, które także były na Bliskim Wschodzie przez tysiące lat zanim muzułmański Prorok Mahomet w ogóle się urodził: Jazydzi, Kurdowie, chrześcijanie, Koptowie, Asyryjczycy, Aramejczycy i wiele innych. Gdzie są teraz te rdzenne ludy Iraku, Syrii i Egiptu? Czy żyją swobodnie, czy też są prześladowane, wyganiane ze swoich historycznych ziem, masakrowane przez islamistów? Żydzi wiedzą, że taki byłby ich los, gdyby nie mieli własnego państwa.

Prawdziwą pretensją Arabów wobec Żydów jest to, że istnieją. Chcemy, by Żydzi albo zniknęli, albo byli podporządkowani naszym kaprysom, ale Żydzi odmawiają nagięcia się do naszej bigoterii i nie przekonują ich ani nasze groźby, ani nasze oszczerstwa.

Kto przy zdrowych zmysłach może ich za to winić?

Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu.

The Arabs’ Real Grievance against Jews

Gatestone Institute, 7 maja 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Źródło : http://izrael.org.il/opinie/4879-prawdziwa-pretensja-arab%C3%B3w-do-%C5%BCyd%C3%B3w.html

Kultura judeo-chrześcijańska czy rzymsko-chrześcijańska


No cóż pan profesor przeciwstawiając się pojęciu, kultury judeo-chrześcijańskiej, popełnił istotny błąd, wylewając z kąpielą niejakiego rabiego Jehoszuę bar Josefa (z Nazaretu, bardziej znanego pod łacińskim nazwiskiem Jezusa Chrystusa). Oczywiście judaizm talmudyczny, nie miał wpływu na kulturę rzymsko-chrześcijańską, ale był on drugą, a nie pierwszą postacią judaizmu. Pierwsza odmiana judaizmu – judaizm rabiniczny (stanowiąca podstawę talmudycznego, ale tylko podstawę), pojawiła się na skutek wpływu na kulturę żydowsko-mozaistyczmną, kultury heleńskiej. Chrześcijaństwo, wywodzi się z tej właśnie tradycji judaizmu rabinicznego judaizmu, i jako sekta judaizmu rabinicznego, zaistniało. Więc albo mówimy o tym samym używając różnej terminologii, albo pan profesor, nie uznaje żydowskich (względnie izraelickich), korzeni chrześcijaństwa.

Jak rozpoznać sektę?

Stale pojawiają się nowe grupy religijne, ekonomiczne, terapeutyczne, edukacyjne. Niektóre z nich są niebezpieczne, ponieważ stosują wobec swoich członków niedozwolone techniki manipulacji.

Instrukcja obsługi

Nie wszystko o czym jesteśmy informowani przez werbujących na ulicy czy ogłaszających jakieś spotkanie ludzi jest dobre i pożyteczne dla nas. Niektóre grupy mogą być niebezpieczne dla duchowego i cielesnego zdrowia nas i członków naszej rodziny. Dlatego ten, kto uczestniczy – nawet z czystej ciekawości w spotkaniach takich grup – naraża się na duże ryzyko. Są sytuacje, w których każdy jest zagrożony.

Inicjatywa rodziców i ludzi dotkniętych problemem psychicznego i duchowego uzależnienia, przygotowała test dla grup religijnych, światopoglądowych i ideologicznych, który pomoże zorientować się, czy mamy do czynienia z sektą?

Test

Już pierwszy kontakt z grupą otworzył całkowicie nowe widzenie świata (tzw. przeżycie kluczowe).
Obraz świata jest bardzo prosty i wyjaśnia rzeczywiście każdy problem.
W grupie znajdujesz wszystko, czego do tej pory na próżno szukałeś.
Grupa ma mistrza lub przywódcę, Ojca, Guru, lub największego myśliciela, który jedynie posiada całą prawdę i często jest czczony jak Bóg.
Świat zmierza nieuchronnie ku katastrofie i tylko grupa wie jak go uratować.
Grupa jest elitą. Pozostała ludzkość jest chora i zagubiona. Jeżeli nie będzie w grupie współuczestniczyć – nie może się uratować.
Grupa odrzuca naukę w szkołach i uczelniach. Jedynie nauka grupy jest uważana za wartościową i prawdziwą.
Grupa odrzuca racjonalne myślenie, umysł, rozum, jako negatywne, sataniczne, nieoświecone.
Krytyka i odrzucenie przez stojących z zewnątrz jest właśnie dowodem, że grupa ma rację.
Grupa ocenia siebie, jako prawdziwą rodzinę lub wspólnotę.
Grupa chce, by relacje z rodziną, przyjaciółmi i środowiskiem zostały zerwane, ponieważ przeszkadzają w twoim rozwoju.
Grupa oddziela się od reszty świata poprzez ubiór, żywienie, własny język, ograniczanie swobody w relacjach międzyludzkich.
Grupa żąda ścisłego posłuszeństwa regułom albo dyscypliny, ponieważ jest to jedyna droga do zbawienia.
Grupa narzuca sposób zachowań seksualnych, np. kontakt z partnerami za zgodą kierownictwa, seks grupowy, całkowity zakaz kontaktów seksualnych dla osób niższych w hierarchii grupy.
Czas jest wypełniony zadaniami, np. sprzedażą książek, werbowaniem członków, udziałem w kolejnych kursach, medytacją.
Jeżeli obiecany przez grupę sukces, bądź uzdrowienie nie nastąpią, grupa uzna, że jesteś sam za to odpowiedzialny, ponieważ nie zaangażowałeś się dostatecznie lub nie wierzyłeś wystarczająco silnie.
Namawia się: członkiem grupy powinieneś zostać natychmiast, już dzisiaj.
Nie istnieje możliwość uzyskania obiektywnego obrazu grupy, gdyż ważniejsze od refleksji jest przeżycie, zgodnie z zasadą: Tego nie da się po prostu wyjaśnić. Proszę przyjdź do nas i weź udział w spotkaniu. Kiedy to przeżyjesz – zrozumiesz.

Zapamiętaj!

Jeśli spotkasz kiedyś ludzi tak przyjaznych, jak nigdy nikt nie był dla ciebie przyjazny, ludzi, którzy prowadzą cię do najsympatyczniejszej grupy, jaką kiedykolwiek spotkałeś, jeśli stwierdzisz, że przywódca tej grupy jest najwspanialszą, pełną empatii i zrozumienia dla ciebie i twoich problemów osobą, jeśli dowiesz się, że celem grupy jest realizacja zadań, których nigdy w życiu nie marzyłbyś nawet zrealizować, jeśli wszystko to, co ci się przytrafia, wydaje ci się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe to bądź spokojny, że jest to właśnie zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

Jannie Mills
była adeptka Peoples’s Tempie
zamordowana przez członków sekty

Źródla : Rycerz Niepokalanej, Grudzień 2001 r.
http://adonai.pl/zagrozenia/?id=127

Gołębie naszych czasów

Ostatnio byłem na nabożeństwie w czasie którego pastor z „mojego” zboru miał kazanie z Księgi Jonasza. Przyzwyczailiśmy się widzieć i oceniać działanie proroka w Jonasza wyłącznie z punktu widzenia wierności Bogu. Uważam, że zwłaszcza w obecnych czasach to błąd, który może utrudnić nam pełne zrozumienie postępowania proroka Jonasza.

Treść Ksiegi:
Jonasz zostaje wysłany przez Boga do Niniwy, której mieszkańcom ma ogłosić wyrok Boży (całkowita zagłada miasta), za zło którego się dopuszczają jeśli nie okażą skruchy. Jonasz postanawia zrezygnować z tego zadania i ucieka. Wsiada na statek, który płynie do Tarszisz. Na pełnym morzu statkiem zaczyna miotać sztorm. Marynarze przestraszeni, próbują ustalić kto/co jest przyczyną ich nieszczęść. Dopiero wtedy Jonasz przyznaje, że jest on Hebrajczykiem, czcicielem Jahwe, i że ucieka od zadania, które mu wyznaczył Bóg. Mówi, by wyrzucili go do morza, co oni po nieskutecznych próbach ratowania statku czynią, wtedy morze się uspokaja.
Bóg posyła wielką rybę, aby połknęła Jonasza, i prorok przebywa w jej brzuchu trzy doby. Przez cały ten czas Jonasz modli się do Boga, wołając o pomoc i oświadcza, iż teraz spełni to, co ślubował. Na rozkaz Boga, ryba wypluwa Jonasza na suchy ląd.
Bóg powtarza Jonaszowi swój nakaz. Tym razem prorok posłusznie wypełnia swoje zadanie, udając się do Niniwy i głosząc jej mieszkańcom przez czterdzieści dni. Mieszkańcy dają posłuch Jonaszowi i zaczynają wierzyć Bogu, okazują skruchę i Bóg miłosiernie oszczędza miasto.
Jonasz nie może się z tym pogodzić, stwierdza, że od samego początku wiedział, że Bóg ocali miasto i dlatego uciekał do Tarszisz. Niezadowolony i rozgoryczony, robi szałas niedaleko miasta i czeka, pragnąc zobaczyć co się teraz stanie. Bóg sprawił, że obok wyrósł krzew rycynusowy, dając Jonaszowi cień. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem, ale następnego ranka Bóg zesłał robaczka, który uszkodził krzew, a potem Bóg zesłał gorący wschodni wiatr, który razem z prażącym słońcem osłabił Jonasza. Jonasz życzył sobie śmierci i mówił „Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć”. Na to rzekł Bóg do Jonasza „Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?” Odpowiedział „Słusznie gniewam się śmiertelnie”. Rzekł Bóg: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?”
Za : http://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%99ga_Jonasza

Niniwa była stolicą imperium asyryjskiego. To potężne miasto, otoczone masywnymi murami, miało szerokie ulice oraz imponujące pałace i świątynie. Hebrajski prorok Nahum nazwał Niniwę „miastem rozlewu krwi” (Nahuma 3:1). Określenie to było bardzo trafne. Asyryjczycy wyróżniali się niezwykłym okrucieństwem, co potwierdzają płaskorzeźby z pałacu Sancheriba w Niniwie. Na jednej z nich widać oprawcę, który przyciśniętemu do ziemi więźniowi wyrywa język. Inskrypcje informują, że jeńców prowadzono na sznurach przywiązanych do haków, które były wbite w nosy lub wargi. Pojmanym urzędnikom zakładano makabryczne naszyjniki z obciętych głów ich władców.
Asyriolog Archibald Henry Sayce opisał, jakich barbarzyńskich praktyk dopuszczali się Asyryjczycy po zdobyciu miasta: „Ślad zwycięzców znaczyły piramidy usypane z ludzkich głów; chłopców i dziewczęta palono żywcem lub przeznaczano na jeszcze gorszy los; mężczyzn wbijano na pale, żywcem obdzierano ze skóry, oślepiano, pozbawiano rąk i nóg, uszu i nosów”. [1]
W roku 740 p.n.e. Asyryjczycy podbili Samarię, stolicę północnego królestwa Izraela, i uprowadzili jej mieszkańców. Osiem lat później dokonali najazdu na Judę (2 Królów 18:13) *. Król asyryjski Sancherib nałożył na judzkiego króla Ezechiasza daninę w wysokości 30 talentów złota i 300 talentów srebra. Jak czytamy w sprawozdaniu biblijnym, została ona zapłacona. Mimo to Sancherib domagał się również bezwarunkowej kapitulacji Jerozolimy, stolicy Judy (2 Królów 18:9-17, 28-31). [2]

I teraz wreszcie widzimy innego Jonasza (hebr. יוֹנָה (Jonah), gołąb), niż ten do którego się przyzwyczailiśmy. Czy my na miejscu Jonasza nie ucieklibyśmy „gdzie pieprz rośnie ? Tarszisz, miasto położone w południowej Hiszpanii było dla ówczesnych ludzi najbardziej wysuniętym na zachód punktem świata (por. Iz 66,19), zaś Niniwa leżała na północny wschód od Izraela. To już nie „sługa Boży”, który postanowił nie wykonywać woli Boga, a raczej człowiek jak my, hebrajski patriota, który otrzymał od Boga polecenie wskazania drogi ocalenia największemu ówczesnemu wrogowi Izraela. Oto „Żyd”, który od swojego Boga otrzymuje klasyczną „misję bez powrotu”, zdradzając przy tym własny lud.
Zastanówmy się również w jakiego Boga my wierzymy – w Boga karzącego naszych wrogów, czy raczej Boga miłującego wszystkich ludzi jednakowo i który chce abyśmy we wszystkich naszych sąsiadach widzieli raczej braci i kuzynów niż wrogów. Na południowy wschód o Polski trwa wojna domowa pomiędzy obywatelami jednego państwa. Zastanówmy się raczej jak ją zakończyć miast dalej podsycać, owszem są tam ci którzy do niej doprowadzili, ale są również zwykli Ukraińcy i Noworosjanie, nie Władcy Asyrii, lecz mieszczanie z Niniwy.

[1] http://www.jw.org/pl/publikacje/czasopisma/wp20130401/niniwa-balustrada/
[2] http://www.jw.org/pl/publikacje/czasopisma/g201012/asyria-w-czasach-biblijnych/

SyøTroll

Sobór Watykański II – ewangecko-ewangeliczne refleksje nad podejściem tradycyjno-katolickim

Na podstawie http://marucha.wordpress.com/2013/09/13/sobor-watykanski-ii-smierc-zachodniej-kultury/

„Powiedzmy wyraźnie: II Soboru nie zwołano po to, aby ratować Kościół przed spadkiem liczby wiernych czy jakimkolwiek innym zagrożeniem – ale po to, aby go zniszczyć. To było od początku precyzyjnie zaplanowane. Kościół za czasów Piusa XII znajdował się w bardzo dobrym stanie, a żadnym Chazarom nawet na myśl by nie przyszło wywierać nań naciski w kwestiach kogo beatyfikować, a kogo ekskomunikować.” Zaraz, zaraz kościół katolicki za czasów Piusa XII był silny, ale nie była to siła duchowa, gdyż daleko odszedł od, jak to określają zwolennicy Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, „archeologicznego” czyli przestarzałego chrześcijaństwa pierwszych wieków. Chrześcijaństwo ewangelicko-ewangeliczne w soborze widziało próbę reformy kościoła rzymsko-katolickiego w kierunku Pisma Świętego a nie tradycji kościelnej.
Jak zauważa autor artykułu ” …w drugim paragrafie wspomniane­go dokumentu czytamy: “Obecny Sobór Watykański oświadcza. iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej”. Nawiasem mó­wiąc, Kościół nigdy nie definiował w prze­szłości żadnych “praw”, ale jedynie “obo­wiązki”, np. obowiązek oddawania czci Bogu, obowiązek przystępowania do Komunii raz do roku, obowiązek posłuszeństwa itd. Już sam język tej deklaracji jest całkowicie obcy sposobowi, w jaki wypowiada się Kościół.” Być może kościół rzymsko-katolicki tak się wypowiadał, który na wzór tradycji cesarskiego Rzymu przykładał większą rolę do praktykowania religii niż autentycznej wiary. Według tego mniemania posłuszne wypełnianie praktyk religijnych potwierdzało wiarę. A jednak pierwsi chrześcijanie byli oskarżani przez tenże cesarski Rzym o ateizm właśnie z powodu odmowy składania ofiar rzymskim bogom i Cezarom. Religia polegała w ich ujęciu na składaniu ofiar bóstwom, aby uniknąć kary z ich strony. Obowiązkiem władzy było zmuszenie obywateli do przestrzegania tej zasady. Pierwsi chrześcijanie tej zasady spełniać nie mogli, gdyż wiązałoby się to ze świadomym łamaniem oddawanie czci jedynie Bogu Ojcu.
Nauczanie soboru, w opinii ks. Jana Jenkinsa z FSSPX, jest czymś innym niż tolerancja. Sama deklaracja nie podaje jasnego kry­terium, komu przysługiwać miałoby owo prawo do wolności religijnej, mówi nawet, że obejmuje ono wszystkich ludzi. Posuwa się nawet do stwierdzenia, że “prawo do owej wolności przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy i trwania przy niej”. Niestety tak, jeżeli dana osoba odmawia przyjęcia prawdy naszego Boga, należało by tę decyzję uznać, godząc się de facto, na potępienie jej duszy.
Ks. Jenkins uważa że „z pewnością” bycie protestantem jest czymś złym – rzeczą smutną i tragiczną jest nie posiadać wiary katolickiej. Wiary ? Czy praktykowania religii. Niestety wielu księży wciąż jest podporządkowana fałszywemu obrazowi pojęć wiary i religii. Zabawnym by był gdyby nie był tak tragiczny sąd jakoby „podobnie możemy siłą wymusić czy­jeś “nawrócenie”, zmuszając go do przyjęcia chrztu, człowiek ten odniósłby z tego jednak więcej szkody niż pożytku.” Bez wiary chrzest jest zupełnie bezwartościowy, no może poddany takiemu obmyciu osobnik, wyjdzie z niego nieco czystszy w wymiarze fizycznym, ale przecież nie o to chodzi by kogoś umyć.
Autor twierdzi w swoim artykule, że „wolność religijna prowadzi do zniszczenia społeczeństw. Sama istota prawa i cywilizacji zakłada istnienie pojęcia sankcji. Inaczej mówiąc, jedne zachowania i idee są dozwolone, inne zaś nie (…) Celem sankcji i kar jest właśnie wywarcie nacisku na tych, którzy mają złą wolę lub wypaczone sumienie.” Wszystko to prawda, tyle tylko że Chrystus przyszedł po to by stworzyć kościół a nie państwo, jeszcze nie. Co więcej w jego opinia, że „akceptacja wolności religijnej w sposób, w jaki czyni to Vaticanum II, stanowiłaby wyrok śmierci na wszystko, co nazywamy cywilizacją i kultu­rą, a to z tego prostego powodu, że w takim przypadku żadne społeczeństwo nie będzie miało władzy przymuszać nikogo, nawet naj­bardziej zdegenerowanych jego członków” jest jak najbardziej poprawna jednakże w mojej opinii dotyczy państwa a nie kościoła. Po za tym czy Jezus nie mówił przypadkiem, że nie przyszedł aby przynieść pokój lecz miecz. Uważam, ów miecz miał zniszczyć cywilizację i kulturę łacińską taką jaką znamy. Następnie następuje rażący błąd teologiczny jako przykład na poparcie powyższej tezy twierdzący że „faryzeusze uważali zgodnie ze swym sumie­niem, że mogą dokonywać w świątyni wy­miany pieniędzy, dopuszczając się przy tym kradzieży”, zaś Jezus „nie tylko na­krzyczał na nich, że nie powinni tego robić, ale nawet – jak mówi Pismo – wygnał ich ze świątyni biczem ze sznurków i powywra­cał ich stoły”. Ciekawe które „pismo”, według najprawdopodobniej tłumacza, bo nie sądzę żeby aż tak przejechać się mógł teolog, nawet katolicki, twierdzi że Jezus przepędził z Świątyni faryzeuszy prowadzących tam handel i wymianę pieniędzy oraz dopuszczających się szachrajstw. W mojej Biblii, w Ew. J. 2.13-18 jest napisane że Chrystus owszem przepędził handlarzy, ale nie faryzeuszy. Faryzeusze po prostu nie mogliby pozować na sprawiedliwszych od reszty ludu, gdyby ktoś przyłapałby ich na jednoznacznym łamaniu Prawa, a przecież nie byli jedyną partią religijną w „ówczesnym Izraelu”. Nasz Pan nigdy nie krytykował faryzeuszy za ich praktyki czyli ich próby przestrzegania Prawa Bożego, ale z powodu ich intencji.
„Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?”. Niestety w powyższym fragmencie jakoś nie widzę faryzeuszy handlujących w świątyni. Panie Jenkins pan się pomylił !
Powodem tradycyjnie katolickiego sprzeciwu wobec wolności religijnej oraz że „twierdzenie, że państwo nie powinno wyzna­wać żadnej religii, równoznaczne jest z twier­dzeniem, że jego obywatele nie powinni mieć kultury ani wierzeń”, może być podyktowane faktem, że katolicyzm powstał jako swego rodzaju uniwersalna religia państwowa cesarskiego Rzymu, powstała na bazie chrześcijaństwa w IV wieku. Rzym potrzebował nowej religii państwowej a chrześcijaństwo skorzystało z okazji aby uniknąć zwalczania przez Państwo Rzymskie. W kulturze rzymskiej lub łacińskiej religia (system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką) była przeciwstawna wierze (polega przede wszystkim na przyjęciu istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt). Religia państwowa miała jednoczyć społeczeństwo poprzez obowiązkowe współuczestnictwo w praktykach religijnych a nie w wierze. I to dlatego Pius IX potępił również twierdzenie. że wolność sumienia i wyznania jest prywatnym prawem każdego człowieka, które należy ogłosić prawem obo­wiązującym w każdym dobrze urządzonym społeczeństwie. „Potępienie oznacza, że danego twierdzenia nie da się interpre­tować w sensie katolickim. Moglibyśmy też dodać, że zasady te sprzeczne są zarówno ze zdrowym rozsądkiem, jak i świadectwem hi­storycznym ludzkości. Wcielane w życie, sta­nowią śmiertelne zagrożenie dla porządku publicznego, wszelkiej kultury i cywilizacji”. Niestety takie podejście jest niezgodne z poglądem chrześcijańskim, który przedkłada wiarę nad praktyki religijne oraz niestety „zdrowy rozsądek” również. Podejrzewam że w rzeczywistości chrześcijaństwo ewangelicko-ewangeliczne oraz tradycja rzymsko-katolicka mówią różnymi językami w różny sposób rozumiejąc te same pojęcia, stąd dialog jest konieczny, chociaż poważnie utrudniony.
Jedną z fundamentalnych zasad nowego ekumenizmu znajdujemy już w konstytucji Lumen gentium, gdzie czytamy, iż “Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim”, jak pisze ksiądz Jenkins, czyli że Kościół Chrystusowy jest w jakiś sposób szerszy niż Kościół katolicki, że istnieją części Kościoła Chrystusowego, które znajdują się poza Kościołem katolickim. Na przykład protestanci znajdują się poza Kościołem katolickim, po­siadają jednak chrzest oraz Pismo św. (oraz wiarę), które właśnie według Soboru Watykańskiego II są środkami uświęcenia. Według autora artykułu pogląd ów jest błędny. Uważa on , ze „protestanci mogą praktykować jakąś formę chrztu, sa­krament ten nie jest jednak ich własnością – należy on do Kościoła, któremu został skradziony. Zbawiciel powierzył go bowiem Apostołom oraz ich następcom, a nie tym, którzy sprzeciwiają się Jego woli. Protestanci nie posiadają Biblii – w rzeczywistości ukra­dli oni święte księgi Kościołowi, a nawet od­rzucili osiem z nich.” Zupełnie nie zgadzam się z tym zarzutem, gdyż równie dobrze można by było twierdzić, że to Kościół Katolicki ukradł Stary Testament Żydom, a przecież tak nie jest. Słowo Boże jakim jest Biblia jest własnością Boga, On je przekazywał najpierw Żydom a później Poganom. Kościół jest co najwyżej szafarzem Bożego Słowa, powinien je zatem zanieść po krańce ziemii wraz z Dobrą Nowiną, zamiast próbować je zawłaszczyć dla siebie. „Nie można twierdzić, że “oderwane wspólnoty” są środkami zbawie­nia, podobnie jak nie można powiedzieć, że złodziej posiada ukradziony wam paszport. Nie należy on do niego, nawet jeśli zdarzy mu się nim posłużyć”. Przy takim ujęciu sprawy zarówno protestanci, jak i chrześcijanie obrządków wschodnich w rozumieniu kościelnego betonu nie są wcale chrześcijanami i należy wszelkimi możliwymi środkami doprowadzi ich pod władzę Biskupa Rzymu, rzekomo w celu ratowania ich dusz, a w rzeczywistości w celu eliminacji Kościoła Chrystusa na rzecz Kościoła „Powszechnego”. Jednym z kluczowych błędów tradycji rzymsko-katolickiej jest fakt, że przyjmuje ona niewłaściwy fundament Kościoła Chrystusa. W oryginalnym zamyśle Naszego Pana Jezusa Chrystusa fundamentem kościoła miało by oświadczenie Piotra, że Jezus „jest Mesjaszem, synem Boga Żywego”, a nie osoba Piotra. Założenie, że Piotr może być fundamentem Kościoła wręcz implikuje rzekome małe znaczenie ofiary na krzyżu i zmartwychwstania Jezusa. Zatem tradycyjnie-katolickie podejście do jedności kościoła wymaga by chrześcijanie wyparli się naśladowania Chrystusa i wiary na rzecz wstąpienia w szeregi „bożej” partii pod wodzą jej założyciela Piotra i jego następców. Takie rozumienie chrześcijaństwa wypacza jego sens.
Kościół katolicki jest, w myśl definicji księdza Jana Jenkinsa z FSSPX i tradycji katolickiej, wspólnotą widzialną, a nie jakąś nieokreśloną grupą ludzi, którzy w jakiś spo­sób głoszą Chrystusa. I dalej „twierdzenie, że każda religia, niezależ­nie od swego stosunku do widzialnego ciała Kościoła, posiada “pierwiastki uświęcenia i prawdy” jest w istocie destrukcyjna dla reli­gii w ogóle. Gdyby prawdą było, że zbawienie osiągnąć można przez praktykowanie każdej religii, nie byłoby w istocie żadnego powo­du, by być katolikiem”. Tyle tylko że Kościół Chrystusa również z definicji jest właśnie wspólnotą osób wierzących w Chrystusa i głoszących Chrystusa, a praktykowanie jakiejkolwiek religii nie jest w stanie zapewnić człowiekowi zbawienia. Gdyby praktykowanie i wypełnianie prawa zapewniałoby zbawienie, bez wiary, wówczas Chrystus, jego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, nie byłyby człowiekowi do niczego potrzebne a za najbardziej godnych wciąż by byli uznawani faryzeusze.
„Jeśli wszystkie idee religijne są w istocie tym samym i wszystkie prowadzą do uświę­cenia, wówczas najlogiczniejsze i najbezpiecz­niejsze wydaje się ignorowanie religii, albo przynajmniej ignorowanie wszystkiego, co jest w niej kontrowersyjne i sporne. I tak wła­śnie wygląda współczesny ekumenizm: redu­kuje on zasady religijne do minimum, do tego, czego nikt nie kwestionuje, do tego, co nie bu­dzi żadnych kontrowersji i może być zaakcep­towane przez ludzi wszelkich wyznań” – pisze ksiądz Jan Jenkins, jak rozumiem przewrotnie. Jednakże jest to stwierdzenie przewrotne co najwyżej dla tradycji katolickiej, dla wszystkich chrześcijan powinno być jasne, że w obronie naszej wspólnej wiary nie powinniśmy skupiać na podstawach naszej wiary, czyli Piśmie Świętym, a nie późniejszych wnioskach różnych teologów. Reformacja na początku głosiła powrót do źródeł i według hierarchii katolickiej była zła, głównie dlatego że nie uznawała późniejszych wywodów „Doktorów Kościoła”.
Jednak zasada ta jest zgubna, według doktryny FSSPX, i destrukcyj­na dla wszelkiej kultury, zwłaszcza kultury intelektualnej. Cała kultura, zwłaszcza kultura zachod­nia, opiera się na zasadzie, że idee mają konsekwencje, że pewne idee prowadzą do pozytywnych konsekwencji, inne zaś należy odrzucić. Jeśli zignorujemy tę zasadę, rodzaj ludzki pozbawiony zostanie jakiejkolwiek motywacji do postępu. A to właśnie owo dą­żenie do postępu, do poszukiwania spełnie­nia i realizacji celu jest siłą napędową kultury Widzimy więc, że naturalną konsekwencją zasady, wedle której wszystkie religie pro­wadzą do zbawienia, jest śmierć wszelkiej kultury, ponieważ pozbawia ona ludzkość wszelkiej motywacji do jej tworzenia. Chrystus Pan mówi w Ewangelii, że Apostołowie, czyli, jak twierdzi ksiądz Jan Jenkins, „Kościół katolicki”, “jest solą ziemi”. Jest on „solą ziemi” przez to, że sól nadaje smak wszystkim owocom ziemi, czyli dziełom i uczynkom ludzkim. To ta sól stwo­rzyła z wydobywanych w kamieniołomach skał wspaniałe katedry, pomniki wiary i kul­tury, które podziwiać możemy po dziś dzień. Ta sól stworzyła muzykę i literaturę minio­nych wieków; stworzyła katolickie narody, można nawet powiedzieć, że ludy pogańskie nigdy nie stałyby się cywilizowane bez inter­wencji Kościoła”. To prawda, ale przecież Cesarstwo Rzymskie również przed przyjęciem Katolicyzmu jako religii państwowej tworzyło wspaniałe dzieła architektoniczne i piśmiennicze czy piękne mozaiki, więc gdzie jest prawda. A może jednak te dzieła nie są konsekwencją wiary chrześcijańskiej jako takiej tylko właśnie wpływu kultury rzymskiej i greckiej na współczesny świat. To treści przekazywane przez te dzieła sztuki są chrześcijańskie a nie forma.
Jednak ksiądz Jan twierdzi, że „Kościół (katolicki) był znienawidzony, lecz szanowany. Dziś Kościół jest ośmieszany, mie­szany z błotem, deptany butami i rzeczywiście utracił on swój smak. Przyjął nowy smak, zgodny – według słów soboru – z aspiracjami współ­czesnego świata. Jednak świat współczesny jest od daw­na chory. Jego aspiracje nie doprowadziły do uzdrowienia, ale do niezliczonych wojen prowadzonych w imię utopii opartej na za­sadzie ludzkiej godności. Kościół i świat cierpieć będą tak długo, aż nie zrzucą z siebie jarzma tych idei, niszczą­cych wszystkich, którzy im ulegną.” Wiele jest prawdy w słowach autora artykułu. Jednak czyż trdycyjnie-katolicka metoda nawracania nie doprowadziła do wielu wojen w historii ?
Uważam, ze dopóki dla Kościoła Chrystusa większą wartość będzie miała zachodnia tzn. łacińska kultura i cywilizacja a nie wartości wynikające z wiary w Zbawiciela, dopóty kościół zwłaszcza
katolicki choć nie tylko będzie przedkładał praktykę religijną nad żywą wiarę. Być może owi „wrodzy tradycji kościelnej moderniści” według słów Piusa X, zauważyli, że kościół katolicki wzorem „naszych starszych braci w wierze”, jak ich określił posoborowy „JP2” zapędził się za daleko w ustanawianiu, coraz to nowszych dogmatów wiary rzekomo niezbędnych do zbawienia, że czas by cofnąć się do podstaw wiary, i wrócić do tradycji pierwotniejszej od tej obecnie uznawanej, jako bliższej Chrystusowi. Być może jednak jest nadzieja na prawdziwy ekumenizm, oparty na podstawach wiary a nie na późniejszych naleciałościach, między innymi pochodzących z kultury greckiej i rzymskiej.

SyøTroll

Jezus w Talmudzie według rabina Gila Studenta

Istnieją cztery główne fragmenty Talmudu, które są przez niektórych kojarzone z opisem życia i śmierci Jezusa z Nazaretu. Zajmiemy się analizą tych cytatów i zastanowimy się czy można je jednoznacznie przypisać do życia Jezusa. Spojrzymy także na dwa inne cytaty, które pomogą nam zidentyfikować aktorów tamtych wydarzeń. Spora liczba żydowskich historyków i talmudystów zajmowała się tym tematem i dochodzili do wniosku, że żadnego domniemanego „Jezusa z Talmudu” nie można powiązać z centralną postacią z Nowego Testamentu.

Należy pamiętać, że w Talmudzie pojawia się bardzo dużo postaci, które noszą te same imiona. Rabin Aaron Hyman w swojej biograficznej pracy na temat mędrców Talmudu wylicza 14 Hilelów, 61 Eleazarów i 71 mędrców imieniem Hunah.

Józef Flawiusz wylicza 20 różnych mężczyzn imieniem Jezus, a przynajmniej z 10 nich żyło w czasach słynnego Jezusa. Imię Pantera było również bardzo popularne w pierwszych dwóch wiekach naszej ery. Kiedy kierujemy się imionami, bardzo często trafiamy na różne osoby. Czy dzisiaj myśląc o Billu mamy na myśli Clintona czy założyciela Microsoftu, a może inną sławną osobę?

Dlatego jest niezwykle trudno jednoznacznie zidentyfikować daną osobę bazując tylko na jej pierwszym imieniu. Drugie imiona, które w Talmudzie oznaczają imię ojca (analogicznie „otczestwo” w języku rosyjskim) pozwalają na identyfikację z większą precyzją, ale też nie rozwiewają wszystkich wątpliwości. Jest przecież możliwe, że dwóch imienników posiadało ojców, którzy się nazywali tak samo. To czyni historię bardziej skomplikowaną, ale ignorowanie tych faktów prowadzi do jej fałszowania. Słowo „ben” w języku hebrajskim oznacza syna. Dlatego np. Szymon ben Gamaliel oznacza Szymona syna Gamaliela.

Pierwszy fragment – Ben Stada

Talmud Szabat 104b, Sanhedryn 67a :
talmud1

Jest nauczane: Rabin Eliezer powiedział mędrcom: czyż nie Ben Stada przyniósł ze sobą czarnoksięstwo z Egiptu, które zostało nacięte na jego skórze? Oni powiedzieli do niego: on był głupcem, a wy nie powinniście przynosić dowodu od głupca.

Ben Stada to Ben Pandira.

Rabin Chisda powiedział: mężem był Stada, a kochankiem Pandira.

Nie, mężem był Pappos Ben Jehuda a matką była Stada.

Nie, matką była Miriam – damska fryzjerka i była nazywana Stada. Jak mówimy w Pumbedita: ona się odwróciła [Stat Da] od swojego męża.

Podsumowanie

Jest to opis człowieka, który się parał czarną magią. Jego matka miała na imię Miriam, a była też nazywana Stada. Jego ojcem był Pappos Ben Jehuda. Jego matka Miriam (Stada) wdała się w romans z Pandirą, z którego narodził się Ben Stada.

Niektórzy historycy uważają, że Ben Stada (znany też jako Ben Pandira) był Jezusem. Jego matka nazywała się Miriam (Maria). W dodatku Miriam była damską fryzjerką (megadla naszaja), co w swoim brzmieniu kojarzy się z Marią Magdaleną – znaną postacią z Nowego Testamentu.
Problemy

1. Maria Magdalena nie była matką Jezusa. A Maria nie była fryzjerką.

2. Ojczym Jezusa nazywał się Józef. Ojczymem Ben Stady był Pappos Ben Jehuda.

3. Pappos Ben Jehuda jest znaną postacią w literaturze talmudycznej. Mechilta Beshalach opisuje jego debaty nad Torą z rabinem Akiwą. Talmud Brachot 61b opisuje porwanie Papposa Ben Jehudy i rabina Akiwy przez Rzymian. Zostali przez nich potem zamordowani.

Rabin Akiwa urodził się w drugiej połowie pierwszego wieku naszej ery i zmarł w 134 roku (w pierwszej połowie drugiej ery). Jeśli Pappos Ben Jehuda spotkał się z rabinem Akiwą, to musiał się urodzić po śmierci Jezusa i z pewnością nie mógł być jego ojcem.

Drugi fragment – Jeszu

Talmud Sanhedryn 107b, Sotah 47a
talmud2

A co z rabinem Jehoshuą Ben Perachiahem?

Kiedy król Jan [Hyrcanus] zabił rabinów, rabin Jehoszua Ben Perachiah [oraz Jeszu] wyruszyli do Aleksandrii w Egipcie. Kiedy panował tam pokój, Szimon Ben Szetach napisał do niego (list) o treści „Ode mnie [Jerozolimy] miasta świętego do Ciebie egipska Aleksandrio. Mój mąż pozostaje w twoich progach, a ja siedzę porzucona.”

[Rabin Jehoszua Ben Perachiah] wyjechał i dotarł do oberży, gdzie powitano go z wielkim szacunkiem. Powiedział wtedy: jakże piękna jest ta oberża [Achsania, co również oznacza oberżystkę].

[Jeszu] powiedział: rabinie, ona ma wąskie oczy.

[Rabin Jehoszua Ben Perachiah] powiedział mu: o przewrotny, tak się angażujesz?

[R. Jehoszua Ben Perachiah] odesłał 400 trąbek i ekskomunikował go.

[Jeszu] przychodził wielokrotnie do [rabina Jehoszuy Ben Perachiaha] i mówił: przyjmij mnie. Ale [rabin Jehoszua Ben Perachiah] nie zwracał na niego uwagi.

Pewnego dnia [rabin Jehoszua Ben Perachiah] recytował modlitwę „Szema” [podczas której nie można przeszkadzać]. [Jeszu] podszedł do niego. Miał zamiar przyjąć [Jeszu] i pomachał do [Jeszu] ręką. [Jeszu] pomyślał, że [rabin Jehoszua Ben Perachiah] go wypędzał. On poszedł, zawiesił cegłę i się jej pokłonił.

[Jeszu] powiedział do [rabina Jehoszuy Ben Perachiaha]: Ty nauczałeś, że każdy kto grzeszy i namawia innych do grzechu nie otrzymuje możliwości żałowania za grzechy.

I mistrz powiedział: Jeszu {Nocri} parał się magią, zwodził i prowadził Izrael na manowce.

Tło i podsumowanie

Historycy bardzo się różnią co do umiejscowienia tych wydarzeń w czasie. Dla uproszczenia weźmiemy najpóźniejszą możliwą datę sugerowaną przez Gershona Tannenbauma [Jewish Time Line Encyclopedia].

Jan Hyrcanus (Johanan Hyrcanus – יוחנן הורקנוס, Ιωάννης Υρκανός) był skutecznym królem i żołnierzem. Podczas bankietu wydanego na cześć jego zwycięstw w 93 roku p.n.e. niektórzy faryzeusze obrazili go, a saduceusze przekonali króla, że warto zabić każdego rabina, który jest faryzeuszem [Hyman, tom drugi].

Niektórzy rabini, m.in. rabin Jehoszua Ben Perachiah i jego uczeń Jeszu, uciekli do Aleksandrii, by schronić się przed Janem Hyrcanusem. Szimon Ben Szetach ukrywał się u swojej siostry imieniem Salome Alexandra, która była synową Jana Hyrcanusa.

Ówczesna ludność była bardzo podzielona religijnie i pozbawiona faryzejskich przywódców, działało wtedy mnóstwo sekt (esseńczycy, kumrańczycy etc.).

W roku 91 p.n.e. Jan Hyrcanus i jego dwaj synowie Antigonus oraz Aristobulos już nie żyli, a jego trzeci syn Alexander Janneus został królem. Pomimo tego, że Alexander Janneus był zawziętym saduceuszem, to jednak jego żona zdołała go przekonać, by mianował swojego przyrodniego brata, Szimona Ben Szetacha, na członka Sanhedrynu, wtedy zdominowanego przez saduceuszy.

Wraz z upływem lat Szimon Ben Szetach przyćmił swoich konkurentów saducejskich w Sanhedrynie i wprowadził swoich uczniów do Sanhedrynu. [Hyman, tom drugi].

Od roku 80 p.n.e. faryzejscy rabini zaczęli powoli powracać do Jerozolimy, a Szimon Ben Szetach wysłał zaszyfrowaną depeszę do swojego mentora rabina Jehoszuy Ben Perachiacha zachęcając go do powrotu.

Jakieś 50-60 lat po wielkim zwycięstwie faryzeuszy (Hasmoneuszy zwanych też Machabeuszami) i pokonaniu syryjskich Greków, faryzeusze powrócili do kraju pełnego heretyckich sekt, które przyjęły wiele elementów hellenistycznego pogaństwa lub kultywowały inne zwyczaje odrzucające tradycje rabiniczne. Faryzeusze pamiętając o swoim niedawnym zwycięstwie zobaczyli społeczeństwo podzielone i skłócone.

Podczas powrotu, Jeszu nie zrozumiał jednej z uwag swojego mistrza i powiedział coś co wskazywało, że jest zainteresowany w zamężnych kobietach. Rozwiązłość seksualna cechowała wiele hellenistycznych sekt, więc rabin Jehoszua Ben Perachiah pomyślał, że jego uczeń jest pod wpływem jednej z tych sekt i wyklął (ekskomunikował) go [ten pośpieszny wniosek został skrytykowany przez Talmud kilka linijek wcześniej przed naszym cytatem].

Po wielu próbach Jeszu, który próbował się pogodzić ze swoim mentorem, rabin Jehoszua Ben Perachiah w końcu się zgodził. Aczkolwiek Jeszu podszedł do niego, gdy mistrz odmawiał „Szema”, najważniejszą poranną modlitwę, której nie można przerywać. Wykonał w kierunku Jeszu gest ręką, który jego uczeń zinterpretował jako sygnał, że ma iść precz. Jeszu w końcu się poddał i w końcu spełniły się podejrzenia mistrza. Jeszu stał się poganinem, stworzył własną sektę i sprowadził wielu Żydów na złą drogę.

Niektórzy historycy wskazują na pewne podobieństwa między Jeszu a Jezusem. W jednym z tekstów talmudycznych Jeszu jest nazwany „Nocri” co może być kojarzone, choć nie bez zastrzeżeń, z Jezusem z Nazaretu (dosłownie Nazareńczykiem).

Problemy

1. Jeszu żył jakieś 100 lat przed Jezusem

2. Tylko jeden z czterech najważniejszych manuskryptów Talmudu zawiera owy przydomek „Nocri”, co pozwala stwierdzić, że jest to późniejsza interpolacja, tak jak sugerują średniowieczni komentatorzy [Menachem HaMeiri, Beit Habechirah, Sotah].

3. „Nocri” niekoniecznie musi oznaczać Nazarejczyka. To termin z Księgi Jeremiasza (Jer 4:16). Kiedy wiele setek lat później słowo „Nocri” zaczęło oznaczać po prostu chrześcijanina, tak jednak wtedy mogło to być odniesienie do jednej z wielu wspólnot. Imię „Ben Necar” zostało użyte w Talmudzie na określenie szefa szajki rabusiów Odenathusa z Palmyry (miasto w starożytnej Syrii).

4. Imię Jeszu było wtedy bardzo popularne [List do Kolosan 4:11].

5. Poza imieniem, nic w tej historii nie pasuje do tego, co wiemy o Jezusie z Nazaretu.

Trzeci fragment – proces

Talmud Sanhedryn 67a
talmud3

Jest nauczane: dla wszystkich innych, którym grozi kara śmierci [z wyjątkiem tych, którzy dopuścili się bałwochwalstwa] nie ukrywamy świadków. Jak oni postępują ze [zwodzicielem]? Zapalają dla niego lampą w wewnętrznej komnacie i umieszczają świadka w sąsiedniej komnacie, żeby oni go widzieli i słyszeli, a żeby on ich tylko słyszał, ale nie widział.

Jeden mówi do niego „powiedz mi jeszcze raz to, co powiedziałeś mi na osobności” a on to mu mówi. On mówi : „jak możesz wyrzec się Wiekuistego w niebiosach i uprawiać bałwochwalstwo”. Jeśli się nawraca, to dobrze. Jeśli mówi „to jest nasza powinność i musimy to robić”, to wtedy świadek, który słyszy go z drugiej komnaty zaprowadza go przed sąd i kamienuje go. I to właśnie uczynili z Ben Stadą w Lud i stracono go w przeddzień Pesach.

Podsumowanie

Ten fragment zajmuje się przypadkiem człowieka, który dopuścił się bałwochwalstwa, jednego z najgorszych przestępstw religijnych (Księga Powtórzonego Prawa 13:7-12) i opisuje jak został ujęty. Talmud opisuje jakiej metody użyto, by schwytać Ben Stadę.

Dowód

Znowu mamy do czynienia z Ben Stadą. Już wcześniej wyjaśniliśmy sobie, że parał się czarnoksięstwem, a teraz udowodniono mu, że również był bałwochwalcą. Łączenie go z Jezusem opiera się na wcześniej dyskutowanym fragmencie Talmudu, a także na tym, że jego egzekucja odbyła się w przeddzień Pesach (Paschy). Ewangelia św. Jana (19:14) mówi, że Jezus został ukrzyżowany na dzień przed Paschą.

Problemy

1. Ben Stada żył wiek po Jezusie, co wyjaśniliśmy wcześniej.

2. Ben Stada został ukamienowany na mocy żydowskiego sądu, a nie został skazany przez przez Rzymian.

3. Ewangelie Marka, Mateusza i Łukasza twierdzą, że Jezus został ukrzyżowany nie przed, ale podczas Pesach (Paschy) – Mateusza 26:18-20; Marka 14:16-18, Łukasza 22:13-15.

4. Jezus został ukrzyżowany w Jerozolimie, a nie ukamienowany w Lud.

Czwarty fragment – egzekucja

Talmud Sanhedryn 43a
talmud4

Jest nauczane: na dzień przed Pesach stracono Jeszu, a herald na czterdzieści dni przed egzekucją chodził i rozgłaszał, że ” [Jeszu] zostanie ukamienowany za uprawianie czarnoksięstwa i prowadzenie Izraela na manowce. Każdy kto ma coś na jego obronę powinien się pojawić, by oczyścić go z zarzutów”. Ale nikt się nie pojawił i stracono go na dzień przed Pesach.

Ulla powiedział: Czy powinniśmy szukać okoliczności, by go ułaskawić? On był zwodzicielem, a Wiekuisty powiedział (Księga Powtórzonego Prawa 13:9) „nie okazujcie mu litości i zrozumienia, nie osłaniajcie go”.

Jeszu był inny, bo miał koneksje w rządzie.

Podsumowanie

Mamy do czynienia z historią egzekucji Jeszu. Podobnie jak Ben Stada on również został stracony w przeddzień Pesach (Paschy). Przed egzekucją sąd szukał świadków, którzy by go mogli oczyścić z zarzutów, co było normalną praktyką przed egzekucjami. Ulla jednak zakwestionował tę praktykę, bo jego zdaniem zwodziciel (kusiciel) zgodnie z biblijnym zaleceniem nie powinien otrzymać żadnej łaski. Talmud odpowiada, że z Jeszu było inaczej. Dlaczego? Dlatego, że miał koneksje w sferach rządzących, więc sąd szukał okoliczności łagodzących, by nie rozwścieczyć władz.

Dowód

Znowu mamy postać zwaną Jeszu. Wszystkie dowody przytoczone wyżej mają tutaj również zastosowanie. W dodatku egzekucja na dzień przed świętem Pesach (Paschy) łączy Jeszu z Jezusem, tak samo jak łączy Jezusa z Ben Stadą.
Problemy

1. Tak jak w przypadku Ben Stady, Ewangelie Marka, Mateusza i Łukasza twierdzą, że Jezus został ukrzyżowany w dzień Paschy, a nie dzień przed Paschą.

2. Jak już wspominaliśmy: Jeszu żył sto lat przed Jezusem.

3. Jeszu został stracony na mocy wyroku żydowskiego sądu, a nie przez Rzymian. Kiedy panował Aleksander Jannaj (Alexander Jannai אלכסנדר ינאי), to żydowskie sądy miały prawo orzekać karę śmierci, ale musiały być bardzo ostrożne, bo sędziowie byli faryzeuszami, a król był saduceuszem.

Wydaje się oczywiste, że na pewno nie chciały drażnić króla niesłusznie skazując jego przyjaciela. Rzymska okupacja z czasów Jezusa cechowała się tym, że żydowskie sądy nie mogły już orzekać kary śmierci na przestępcach.

4. Nowy Testament milczy na temat ewentualnych koneksji Jezusa we władzach.

Piąty fragment – uczniowie

Talmud Sanhedryn 43a
talmud5

Jest nauczane: Jeszu miał pięciu uczniów, którzy się nazywali Mataj, Nekaj, Necer, Buni oraz Todah.

Przyprowadzono Mataja [przed oblicze sędziów]. On im powiedział: Czy Mataj będzie zabity? Jest napisane (Psalm 42) „Kiedy [Matai] przybędę i pojawię się przed Wiekuistym”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Mataj będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 41) „Kiedy [=Matai] on umrze i zginie jego imię.”

Przyprowadzono Nekaja. On im powiedział: Czy Nekaj będzie zabity? Jest napisane (Księga Wyjścia 23:7) „nie wydasz wyroku śmierci na niewinnego [=Naki] i sprawiedliwego”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Nekaj będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 10:8) „i niewinnego [=Naki] zabija w ukryciu”.

Przyprowadzono Necera. On im powiedział: Czy Necer będzie zabity? Jest napisane (Izajasza 11:1) ” wybije pęd [=Necer] z jego korzeni”.
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Necer będzie zabity tak jak zostało napisane (Izajasza 14:19) „tyś wyrzucony z twego grobu jak obrzydliwy chwast (pęd)”.

Przyprowadzono Buniego. On im powiedział: Czy Buni będzie zabity? Jest napisane (Wyjścia 4:22) „Mój syn [=Beni], mój pierworodny, Israel.”
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Buni będzie zabity tak jak zostało napisane (Wyjścia 4:23) „Ja ześlę śmierć na twego syna [=Bincha] pierworodnego”.

Przyprowadzono Todę. On im powiedział: Czy Todah będzie zabity? Jest napisane (Psalm 100:1) „psalm dziękczynny [=Todah].”
Oni mu odpowiedzieli: Tak, Todah będzie zabity tak jak zostało napisane (Psalm 50:23) „Kto składa Mi ofiarę dziękczynną [=Todah], ten Mi cześć oddaje.”

Podsumowanie

Pięciu uczniów Jeszu stanęło przed sądem, gdzie zostali osądzeni za przestępstwa przeciwko Wiekuistemu i bałwochwalstwo i skazani na śmierć zgodnie z prawem religijnym. Te fragmenty pokazują jak oskarżeni cytując Biblię próbowali się oczyścić, a sąd używając tego samego stylu im odpowiadał.

Dowód

Pojawia się imię Jeszu. Mataj to odpowiednik imienia Mateusz, jednego z uczniów Jezusa z Nazaretu.
Problemy

1. Te same problemy z powiązaniem Jeszu z Jezusem, które omawialiśmy już wcześniej, mają zastosowanie i tutaj.

2. Z pięciu uczniów tylko jeden z nich pasuje do Jezusa z Nazaretu. Co z czterema pozostałymi?

3. Imię Mataj jest aramejskim odpowiednikiem hebrajskiego imienia Matitjahu, które było bardzo popularnym żydowskim imieniem w tamtych czasach. Jeden z patriarchów z dynastii hasmonejskiej (machabejskiej) właśnie tak się nazywał i cieszył się wielkim poważaniem wśród ludności. W niektórych manuskryptach znajdujemy informację, że przyjacielem rabina Jehoszuy Ben Perachiaha był Mataj z Arbel [Rabin Shimon Ben Tzemach Duran, Magen Avot, ed. Zeini strona 31].

Fragment szósty – uczeń

Tosefta Chullin 2:23
talmud6

Zdarzyło się, że rabin Eleazar Ben Dama został ukąszony przez węża i Jaakow ze wsi Sechania przybył uleczyć go w imieniu Jeszu Ben Pandiry, ale rabin Jiszmalel go do niego nie dopuścił.

To jedyny fragment, gdzie imiona Jeszu i Ben Pandira są ze sobą powiązane.

TEORIE

Niektórzy historycy łączą wszystkie powyższe cytatu z Jezusem. Po umieszczenie tych postaci w czasie przypisanie ich do Jezusa jest niemożliwe. Aczkolwiek wielu historyków uważa, że chronologia nie była najmocniejszą stroną rabinów i ich zdaniem rabini się nią nie przejmowali [RT Herford, Christianity in Talmud & Midrash, strona 347]. Rabini z Talmudu mieli mgliste wspomnienie Jezusa i upiększyli swoje wspomnienia, by go pomniejszyć. Stąd zdaniem takich historyków liczne niekonsekwencje, wynikające ich zdaniem z tego, że rabini się tym specjalnie nie przejmowali. Dlatego ich zdaniem Jezus to Jeszu, Jeszu to Ben Stada, a Ben Stada to Ben Pandira. Maria Magdalena jest nazwana jego matką, a wynika to z lichej znajomości ewangelii. Utrwaliło się wspomnienie egzekucji Jezusa, ale szczegóły uległy zatarciu. Owi historycy wskazują na inne fragmenty w Talmudzie, ale cechują się one tym, że nie pada tam żadne imię.

Dawniej to było standardowe podejście do tematu „Jezus w Talmudzie”. Jednak dzisiaj oczywiste bzdury dawniej wymierzone w rabinów Talmudu (np. dowolne manipulowanie „bezimiennymi” cytatami) są powoli zastępowane przez bardziej poważne publikacje w kręgach akademickich.

Goldstein, w swoim przewodzie doktorskim Jesus in the Jewish Tradition, polemizuje z wieloma próbami przypisania Jezusa do wielu rozmaitych postaci, często bezimiennych (np. opisywanych jako ten mężczyzna albo młody człowiek) z kart Talmudu. Goldstein twierdzi, że takie podejście polega na wnioskowaniu pod z góry założoną tezę.

Joseph Klausner nie uważa, że fragmenty o Ben Stadzie pasują do Jezusa [Joseph Klausner, Jesus of Nazareth, 20-23]. Johann Maier ma takie samo zdanie i uważa, że Ben Pandira to zupełnie inna postać niż Jezus [Johann Maier, Jesus von Nazareth in der talmudischen Ueberlieferung, strona 237, cytowany w publikacji Johna P. Meiera, A Marginal Jew].

Maier odrzuca łączenie fragmentu Sanhedryn 43a z Jezusem.

John P. Meier, ksiądz katolicki i autor książki A Marginal Jew, zajmuje następujące stanowisko: nie przyjmuje w pełni stanowiska Johanna Maiera, ale stwierdza, że we wczesnej literaturze rabinicznej nie ma żadnego bezdyskusyjnego ani nawet prawdopodobnego nawiązania do Jezusa z Nazaretu.

Meier dodaje „(…) pomijając Józefa Flawiusza żydowska literatura z początkowego okresu chrześcijaństwa nie daje żadnego niezależnego źródła wiedzy o historycznym Jezusie. Istotnie, dlaczego miałaby dawać? Zajęta była wtedy troską o własne przetrwanie i tożsamość, a wczesny rabiniczny judaizm miał inne rzeczy na głowie, które z jego własnej perspektywy były dużo bardziej istotne”.

Wielu współczesnych historyków odkrywa różne warstwy w tekstach z różnych okresów Talmudu. Wszystkie fragmenty dotyczące Jeszu, Ben Stady czy Ben Pandiry nigdy nie łączyły się z Jezusem, ale rabini z czasem kompilowali je i dodawali komentarze i szczegóły.

Johann Maier odrzuca ich związki z Jezusem. Inni naukowcy, np. Joseph Klausner czy John P. Meier, wierzą, że dużo późniejsze komentarze miały się do Jezusa odnosić, co wypaczyło ich pierwotne znaczenie. Dlatego nie sposób ustalić co, ani czy w ogóle, Talmud mówi o Jezusie.

Takie próby literackiej analizy Talmudu są dla judaizmu herezją. Dlatego warto wziąć bardziej tradycyjną literaturę i porównać ją z klasycznymi komentarzami rabinicznymi.

Dwóch mężczyzn imieniem Jeszu

Standardowy komentarz rabiniczny dowodzi, że mowa o dwóch różnych osobach [Tosafot HaRosh, Sotah 47a sv Yeshu, Shabbat 104b sv Ben Stada; Tosafot (bez cenzury) Shabbat 104b sv Ben Stada; R. Abraham Zacuto, Sefer Hayuchasin 5:6, R. Natan David Rabinowitz, Binu Shenot Dor Vador, strony 422-425].

Pierwszy żył w pierwszej połowie pierwszego wieku przed naszą erą podczas panowania Aleksandra Janneusa. Drugi żył w pierwszej połowie drugiego wieku naszej ery w czasach rzymskich prześladowań, które doprowadziły do zamordowania przez Rzymian rabina Akiwy.

Pierwszy, Jeszu Ben Pandira, założył swoją własną sektę i miał wielu wyznawców. Jego heretyckie i bałwochwalcze nauczania przetrwały wieki po jego śmierci, ale tak jak większość sekt również i jego sekta zniknęła w odmętach historii po zburzeniu Świątyni przez Rzymian w 70 roku naszej ery.

Drugi, Ben Stada, był znanym bałwochwalcą z wpływowej rodziny, który został schwytany i stracony.

Jedyną rzeczą, która ich łączy, jest to, że ich ojcowie mieli tak samo na imię, a także to, że zostali straceni na dzień przed świętem Paschy. No i obaj spędzili jakiś czas w Egipcie. Zbieżność imion ojców może być przypadkiem, gdyż imię Pantera (Pandira po hebrajsku i aramejsku) było wtedy bardzo popularne.

Ben Stada został stracony w mieście Lud (okolice dzisiejszego lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie) na dzień przed Paschą prawdopodobnie ze strachu przed jego wpływowym ojczymem. Tego dnia ludzie gromadzili się w Jerozolimie, gdzie przygotowywali się do ofiarowań na święto Paschy, więc mało gapiów zostało w Lud. Jeszu Ben Pandira został stracony w Jerozolimie z dokładnie przeciwnego powodu. Był liderem sekty i jego śmierć miała być przestrogą dla innych.

Aleksandria w tamtych czasach bardzo przypominała dzisiejszy Nowy Jork. Od roku 307 p.n.e. do 113 roku naszej ery Aleksandria miała bardzo dużą i bardzo aktywną społeczność żydowską. Dlatego rabin Jehoszua Ben Perachiah i Jeszu mogli się tam tak łatwo schronić. Tamtejsi Żydzi byli zhellenizowani (zeświecczeni). To właśnie wtedy tworzył tam Filon z Aleksandrii – z punktu widzenia judaizmu heretyk. Filon rodził się w 10 roku p.n.e. i zmarł po 40 n.e. Był to filozof i teolog żydowski, pozostający pod wpływem kultury greckiej.

Nic dziwnego, że pobyt młodego Ben Pandiry w Egipcie popchnął go w ramiona religii, która była mieszaniną greckich i żydowskich wpływów, a przez tradycyjnych Żydów taki miszmasz był uważany za straszną herezję.

Jeszu Ben Pandira
80 rok przed naszą erą
Uczeń rabina Jehoszuy Ben Perachiaha
Uciekł przed prześladowaniem do Egiptu, a po powrocie został bałwochwalcą
Stracony na dzień przed świętem Pesach( Paschy)
Miał znajomych we władzach
Miał pięciu uczniów, też straconych
Jego nauczanie pozostało popularne do czasów rabina Jiszmaela, który zmarł w 133 roku naszej ery.

Ben Stada
100 rok naszej ery
Czasami nazywany Ben Pandira, ale głównie Ben Stada, być może po to, by odróżnić go od Jeszu Ben Pandiry
W Egipcie nauczył się praktyk czarnoksięskich
Matka jego nazywała się Miriam i była fryzjerką, nazywano ją Stada
Ojcem był Pandira
Ojczymem był Pappos Ben Jehuda
Stracony w Lud za bałwochwalstwo na dzień przed Pesach (Paschą)

Wydaje się jasne, że postać Jezusa z Nazaretu nie pojawia się w Talmudzie. Większość domniemanych bluźnierstw pod jego adresem to fikcja. Należy jednak powiedzieć wprost, i żaden rabin temu nie zaprzeczy, że jeśli chodzi o szukanie śladów myśli chrześcijańskich, to żydowska literatura nie jest zbyt pomocna.
Nie ma żadnych dowodów na to, że Talmud nazywa Jezusa bękartem, a jego matkę prostytutką.

Za portalem Erec Israel : Jezus w Talmudzie w/g rabina Gila Studenta

Polski ksiądz molestowany w dzieciństwie

Chciał zmienić oblicze kościoła, bo w dzieciństwie sam był ofiarą księdza pedofila. Były ksiądz Lesław Juszczyszyn – opowiedział w TVN24 o trudnych doświadczeniach z dzieciństwa i o problemie pedofilii w Kościele.

http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/polski-ksiadz-molestowany-w-dziecinstwie,919645.html?playlist_id=12799

Chciał zmienić oblicze Kościoła, bo w dzieciństwie sam był ofiarą księdza pedofila. Były ksiądz Lesław Juszczyszyn opowiada o trudnych doświadczeniach z dzieciństwa i o problemie pedofilii w Kościele. – Jestem wściekły, kiedy hierarchowie, którzy powinni zatroszczyć się o najsłabszych i najmłodszych, tak naprawdę troszczą się o funkcjonariuszy Kościoła – mówi Juszczyszyn.

Jego dramat zaczął się, gdy miał dziewięć lat. – Po mszy świętej, w której służyłem jako ministrant, proboszcz zabierał mnie do zakrystii. Zamykał drzwi, obnażał mnie, masturbował i całował – wspomina Juszczyszyn. – Byłem wykorzystywany do 13 roku życia – dodaje.

– Dziecko wykorzystywane seksualnie czuje wstyd, poniżenie. Nie wie co się w jego życiu dzieje, czuje okropne zamieszanie, zagubienie – mówi Juszczyszyn.

Nie odwrócił się jednak od religii, wręcz przeciwnie. – Chcąc pomóc sobie, zwróciłem się w stronę Pana Boga i wstąpiłem do seminarium. (…) Nawet złożyłem śluby, że nigdy się nie ożenię i nie będę miał dzieci – żeby nie cierpiały tak, jak ja – tłumaczył.
Nikt nie uwierzył. „To się nie mogło zdarzyć”

Wydawało mu się, że w Kościele znajdzie pomoc. – Zawiodłem się – przyznał. Wobec księdza, który go molestował, nikt nigdy nie wyciągnął żadnych konsekwencji. – Byłem w Watykanie. Kardynał Francis Arinze, jeden z ówczesnych kandydatów na papieża, obiecał mi, że tę sprawę sam załatwi. Dostałem odpowiedź po dziewięciu miesiącach. Napisano w niej, że „tak jak pan Jezus cierpiał na krzyżu, tak i my powinniśmy cierpieć” – powiedział były ksiądz.

Po miesiącu dostał list od proboszcza, który przed laty go molestował. – Stwierdził, że popełnił nieroztropność, że się wyspowiadał i dlatego powinniśmy zamknąć tę sprawę – wspomina Juszczyszyn. Potem napisał list do sądu biskupiego. Stamtąd odpowiedź brzmiała: „Taka sprawa nie mogła się wydarzyć, a gdyby się wydarzyła, to i tak jest już przedawniona”. – Nikt z ludzi Kościoła mi nie uwierzył – mówi były duchowny.

Przyznaje, że przeżyty dramat odcisnął na nim swoje piętno. – Dlatego poszedłem na terapię – wyjaśnił. Po niej zdał sobie sprawę, że zostanie księdzem „było ucieczką”. Po 15 latach zrezygnował z duszpasterstwa.

„Kościołowi zależy na księżach, a nie dzieciach”

Czym teraz są dla niego wydarzenia sprzed 30 lat? – Tylko wspomnieniem – mówi. – Wyszedłem z tego obronną ręką. Nie każdemu to się udaje. Mnie się udało – dodaje. Prowadzi fundację, która pomaga ofiarom molestowania seksualnego.

Oburza go bierność polskiego Kościoła w sprawie afer z udziałem księży pedofilów. – Jestem wściekły, kiedy hierarchowie, którzy powinni zatroszczyć się o najsłabszych i najmłodszych, tak naprawdę troszczą się o funkcjonariuszy Kościoła – powiedział.
Co z ks. Gilem? „Oby to była nieprawda”

– Każdy pedofil pozostanie do końca życia pedofilem. Każdy ksiądz, który dopuścił się zbrodni pedofilii, powinien natychmiast być pozbawiony funkcji duszpasterskich i zdjęć koloratkę – uważa. Jak dodał, dziwi go sytuacja, w której los dzieci jest ignorowany, a „ludzie troszczą się o to, jak czuje się sprawca”.

Podczas rozmowy odniósł się także do sprawy ks. Gila. – Nie osądzam go. Chciałbym, żeby to była nieprawda, ze względu na dzieci – powiedział. – Bo jeśli to jest nieprawda, to znaczy, że dzieci nie zostały skrzywdzone – dodał.

(NIE)PRZEKONYWUJĄCA WYMOWA OBRZĘDÓW „CHRZTU ŚWIĘTEGO”

U ŹRÓDEŁ SAKRAMENTALNYCH ŁASKI I MIŁOŚCI BOŻEJ
ABP ROMUALD JAŁBRZYKOWSKI

V. PRZEKONYWUJĄCA WYMOWA OBRZĘDÓW CHRZTU ŚWIĘTEGO

Kardynał Mercier w swym przemówieniu do duchowieństwa o środkach ożywienia i podniesienia życia chrześcijańskiego daje taką radę: „Przywróćcie należną cześć obrządkom chrztu św. Nauczajcie wiernych o tym przedmiocie. Wyjaśniajcie im obrzędy Rytuału Rzymskiego, obrzędy wyrzeczenia się, wyznania wiary, śmierć grzechom, zmartwychwstanie do życia nadprzyrodzonego. Lud chrześcijański utracił pamięć o swych początkach boskich, o znaczeniu swego życia. On nie ceni łaski, bo jej nie zna. Obecnie więcej niż kiedykolwiek zależy na tym, aby przywrócić ochrzczonym poznanie i umiłowanie obrządków i wprowadzenia do życia chrześcijańskiego. Współpracować w tej sprawie to przyczyniać się w sposób bezpośredni do odrodzenia ducha chrześcijańskiego” (1). Słusznie i śmiało można powiedzieć, że im lepiej chrześcijanie poznają, zrozumieją obrzędy chrztu św., tym więcej będą je poważać i wierniej będą praktykować zasady wiary św. W myśl tych słów poniższe uwagi poświęcimy zapoznaniu się z obrzędami chrztu św., a także z ich znaczeniem.

Obrzędy chrztu św. używane dzisiaj są liczne i wspaniałe, wprawdzie bardzo dawne i starożytne, ale powstały z biegiem czasu i nieco się różnią od tych, których używano w pierwszych wiekach Kościoła, w istotnych jednak rzeczach pozostają te same. Kościół św. otoczył udzielanie chrztu i innych sakramentów św. licznymi obrzędami już to dlatego, że im dodają wspaniałości w oczach naszych, już to dlatego aby nam pomagały do zrozumienia przedziwnych skutków, jakie w nas sprawują.

Pierwotnie zasadniczo udzielano chrztu dorosłym, jak to już poprzednio zaznaczyliśmy. Starannie uczono ich w ciągu dwóch lat zasad wiary św. czyli katechizmu, dlatego nazywano ich katechumenami. Przy przyjmowaniu do katechumenatu kładziono im znak krzyża św. na czole i odmawiano odpowiednie modlitwy. Stosownie do postępu w przygotowywaniu się do chrztu dzielono katechumenów na słuchających, modlących się i wybranych. – Katechumeni słuchający mogli słuchać nauki w kościele i części Mszy św. do Offertorium włącznie – dlatego nazwano tę część Mszą katechumenów. Modlący się albo proszący pozostawali w kościele po wyjściu słuchających, składali prośby o udzielenie im chrztu i otrzymywali błogosławieństwo od biskupa. Gdy prośby ich zostały wysłuchane, nazywano ich wybranymi i wyznaczano termin ich chrztu.

Aczkolwiek są bardzo ciekawe obrzędy poprzedzające chrzest katechumenów, jak również obrzędy przy akcie chrztu i po chrzcie zachowywane, nie ma koniecznej potrzeby o nich mówić, gdyż obecnie nie są w tej formie używane. Zajmiemy się tylko obrzędami teraz obowiązującymi przy chrzcie uroczystym, a w których zachowały się ślady i pewne odbicie dawnych obrzędów. Tylko niektóre bardzo nieliczne obrzędy zostały zupełnie skasowane jak np. dawanie nowoochrzczonym mleka i miodu, lub zamienione na inne, jak potrójne zanurzanie w wodzie od czasów papieża Grzegorza św. zamieniono w Kościele łacińskim na polewanie głowy wodą.

Jest też pewna różnica obecnie co do miejsca i czasu udzielania chrztu św. Pierwotnie nie było świątyń jak obecnie, chrztu udzielano zarówno w domach modlitwy, jak w domach prywatnych, jak nad brzegami wód. Upragnieniem i marzeniem wielu było otrzymać chrzest w Jordanie, gdzie Jezus Chrystus był ochrzczony. Z biegiem czasów budowano wspaniałe baptysteria-chrzcielnice specjalne obok kościołów, niektóre z nich można i teraz oglądać np. w Rzymie, we Florencji. Dziś chrzcielnice urządza się w samych kościołach przy wejściu, w zakrystii lub gdzieś w pobliżu od zakrystii i wielkiego ołtarza. Według obecnie obowiązujących przepisów prawnych chrztu uroczyście można udzielać tylko w kościołach i kaplicach publicznych. Nie wolno chrzcić w domach prywatnych, chyba tylko w nagłej potrzebie tj. w niebezpieczeństwie śmierci, ale tylko prywatnie. Prawo czyni wyjątek tylko dla dzieci i wnuków naczelnych zwierzchników państwa (2).

Co do czasu udzielania chrztu prawo przepisuje, aby dzieciom udzielano jak najprędzej ze względu na niebezpieczeństwo śmierci, u nas zaleca się, aby nie przewlekano ponad osiem dni. Pożądaną jest rzeczą, aby chrzest dorosłych odbywał się według dawnego zwyczaju w Wielką Sobotę lub w sobotę przed Zielonymi Świątkami, a zwłaszcza w kościołach katedralnych lub kolegiackich, ale może też być udzielany każdego innego dnia i o każdej porze (3).

Do wiadomości wstępnych i ogólnych poprzedzających obrzędy chrztu św. należy jeszcze dodać kilka uwag o rodzicach chrzestnych. Od czasów Apostolskich istnieje zwyczaj, że przy chrzcie obecni są rodzice chrzestni, tak zwani kmotrowie (od łacińskiego słowa commatres czy też compatres) lub kumowie. Nie jest wymagana ich obecność przy chrzcie prywatnym, natomiast przy chrzcie uroczystym obecność ich jest konieczna przynajmniej jednego z nich ojca lub matki. Tak postanowiło Koncylium Trydenckie (4), takie też jest wymaganie prawa kanonicznego (5). – Podstawa tego prawa jest ta, że chrzest stanowi narodziny duchowne, a gdzie są narodziny, tam też potrzebni są rodzice, aby mogli wychować swe dzieci duchowne w zasadach wiary św. Już ta sama uwaga wymaga pewnych kwalifikacyj od kandydatów na rodziców chrzestnych. Potrzeba,
1) aby sami byli ochrzczeni, doszli do używania rozumu i mieli szczerą intencję spełniać ten obowiązek,

2) aby byli wybrani na to przez kandydata do chrztu lub jego rodziców, lub też kapłana, chrztu udzielającego,

3) aby nie byli heretykami, odszczepieńcami, wyklętymi, lub czci przez prawo pozbawionymi,

4) aby w czasie udzielania chrztu dziecko trzymali lub przynajmniej ręką jego dotykali (6). Prawo nie dopuszcza więcej niż dwoje na rodziców chrzestnych dla jednego dziecka, aby nie powiększać zbytnio pokrewieństwa duchownego.

Należy pamiętać, że nie mogą być rodzicami chrzestnymi rodzice chrzczonego, oraz że obowiązku tego przyjmować nie wolno zakonnikom i zakonnicom bez wyraźnego pozwolenia swych przełożonych, ani też księżom mającym wyższe święcenia tj. diakonom, kapłanom bez pozwolenia swego biskupa (7). Poza tym nie wolno do tego obowiązku dopuszczać młodzieży przed ukończonym 14 rokiem życia.

Przechodzimy teraz do wyjaśnienia samych obrzędów poprzedzających akt chrztu, towarzyszących mu i następujących po nim. Poprzedzające obrzędy są przypomnieniem ceremonij dawnych – pochodzących z czasów katechumenów. Jak dawniej rodzice chrzestni przyprowadzali katechumenów do kościoła i stawali przy nich przed biskupem, który udzielał chrztu, tak teraz przyprowadzają względnie do kościoła dziecko przynoszą. W kruchcie kościoła lub w miejscu na ten cel przeznaczonym kapłan ubrany w komżę i stułę koloru fioletowego przystępuje do rozpoczęcia obrzędów czynności chrztu św. Kolor fioletowy stuły to symbol smutku, wskazuje nieszczęśliwy stan człowieka w stanie grzechu pierworodnego. Kapłan przede wszystkim zapytuje rodziców, jakie imię chcą nadać dziecku? Zwykle nadaje się imię jednego ze świętych, aby przyjmujący to imię miał wzór do naśladowania i szczególniejszego patrona w niebie. Kościół św. zaleca nadawanie imion świętych chrześcijańskich i przestrzega przed nadawaniem imion pogańskich, zwłaszcza o brzmieniu dziwacznym, niezrozumiałym.

Kapłan zapytuje dziecko, jeżeli jest wiele dzieci każde z osobna: „Czego żądasz od Kościoła Bożego?” W imieniu dziecka odpowiadają rodzice – „Wiary”. „Wiara co ci dawa?” – „Żywot wieczny”. – Kapłan po otrzymaniu tych odpowiedzi dodaje – „Jeśli chcesz wnijść do żywota wiecznego, chowaj przykazania. Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkiej duszy swojej i ze wszystkiej myśli swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego”, czyli przypomina streszczenie wszystkich przykazań Bożych.

Następnie kapłan chucha trzykrotnie na dziecko, mówiąc: „Wyjdź z niego duchu nieczysty i daj miejsce Duchowi Świętemu Pocieszycielowi”. Używa się tego tchnienia już to na okazanie wzgardy szatanowi, już to na okazanie jego słabości – lada tchnienie może go odpędzić.

Kapłan czyni znak Krzyża św. na czole dziecka, aby się nigdy nie wstydziło Jezusa Chrystusa, i na piersiach, aby Go zawsze kochało. Mówi wtedy: „Przyjmij znak Krzyża świętego na czoło i do serca, zawierz Boskim przykazaniom i bądź takim przez swe obyczaje, żebyś mógł być przybytkiem Boskim” i odmawia następnie modlitwę: „Wysłuchaj, prosimy Cię, Panie, prośby nasze, a tego wybranego oznaczonego znamieniem Krzyża Pańskiego strzeż wiekuistą potęgą swoją, aby zachowując pierwiastki wielkości chwały Twej oraz przestrzegając przykazań Twoich do chwały odrodzenia zbliżyć się zasłużył. Przez Chrystusa Pana naszego”. Odp. „Amen”.

Następnie kapłan kładzie rękę na głowie dziecka na znak, że bierze je pod swą opiekę w imię Boga Wszechmogącego i zanosi odpowiednią modlitwę o pomoc łaskawej opieki dla tego dziecka w całym jego życiu.

Kapłan egzorcyzmuje sól od wpływów szatańskich – sól symbol mądrości oraz tej mocy, która zachowuje od zepsucia i nadaje smak pokarmom – i podaje dziecku mówiąc: „Weź sól mądrości i niech ci Bóg będzie miłosierny ku żywotowi wiecznemu”. Odp. „Amen”. „Pokój tobie”. Odpowiedź na to: „I z duchem twoim”. I znów zanosi modlitwę o łaskę dla dziecka wytrwania w dobrem, egzorcyzmuje szatana czyli odpędza go od dziecka, aby się nigdy nie ważył mu szkodzić i znieważać znaku Krzyża św., przy tych słowach czyni znak Krzyża na czole dziecka, a kładąc rękę na głowie dziecka, bierze je w posiadanie w imię Trójcy Przenajświętszej, odmawia modlitwę o łaskę światła i mądrości dla dziecka, kładzie koniec stuły symbol swej władzy na dziecko, wprowadza je do kościoła, mówiąc: „Wejdź do domu Bożego dla połączenia się z Jezusem Chrystusem na żywot wieczny”. Po wejściu do kościoła kapłan z rodzicami chrzestnymi odmawia „Wierzę w Boga” i „Ojcze Nasz”. Tu kapłan po raz trzeci, zanim przystąpi do chrzcielnicy, odmawia egzorcyzm, czyli odpędza szatana od dziecka, a następnie bierze odrobinkę śliny z ust swych na koniec palca, dotyka nią uszu i nosa dziecka, mówiąc: „Effeta – otwórz się”, gdy dotyka uszu i gdy dotyka nosa dodaje: In odorem suavitatis. – W ten sposób Chrystus Pan uleczył głuchoniemego. Dlatego też Kościół zachował te ceremonie przy chrzcie dla tym mocniejszego podkreślenia, że jest to uleczenie chorych na duszy, pozostających pod panowaniem grzechu pierworodnego.

Jak dawniej katechumenom tak i obecnie dziecku kapłan zadaje pytania: „Odrzekasz się ducha złego? I wszystkich spraw jego? I wszelkiej pychy jego?” W imieniu dziecka odpowiadają rodzice chrzestni – „Odrzekam”. Kapłan czyni znak Krzyża świętego olejem katechumenów na piersiach i na plecach dziecka, aby wzbudzić w nim zamiłowanie do Chrystusa i jarzma Jego nauki i aby umocnić je do noszenia tego jarzma. Oliwa – olej jest symbolem łagodności. Czyniąc te znaki Krzyża świętego, kapłan mówi: „Namaszczam cię olejem zbawienia w Chrystusie Jezusie, Panu naszym, abyś miał żywot wieczny”. Odp. „Amen”.

Tu kapłan zdejmuje z siebie stułę koloru fioletowego – symbol smutku, a nakłada stułę koloru białego – symbol niewinności, czystości i przy chrzcielnicy zapytuje dziecko o szczegółach ważniejszych wiary św.: „Czy wierzysz w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi?” Rodzice chrzestni w imieniu dziecka odpowiadają: „Wierzę”. „Wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, narodzonego i umęczonego?” Odp. „Wierzę”. „Wierzysz w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny?” Odp. „Wierzę”. – Wszystkie powyższe obrzędy są streszczeniem i odbiciem wyraźnym dawnych obrzędów katechumenatu.

Teraz następuje sam akt chrztu, obrzęd krótki, ale nader doniosły i zasadniczy, dla nas zbawienny, cudowny. Najprzód kapłan zapytuje dziecko: „N. chcesz być ochrzczony?” Odp. – „Chcę”. Przez to pytanie Kościół zaznacza, że Chrystus Pan pragnie mieć wśród swej duchownej owczarni wolne dzieci, a nie przymuszonych niewolników, że do zbawienia potrzebne nasze chętne, dobrowolne poddanie się Panu Bogu i Jego prawu.

Sam akt chrztu św. polega na trzykrotnym polaniu głowy wodą w kształcie krzyża św. i wymówieniu jednocześnie tych słów: N. (imię) ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. W tym czasie rodzice chrzestni trzymają dziecko lub przynajmniej dotykają na znak, że biorą za nie odpowiedzialność na siebie.

Po dokonaniu aktu chrztu św. kapłan czyni krzyżmem św. znak Krzyża na czole dziecka, odmawiając słowa modlitwy, aby to namaszczenie w Jezusie Chrystusie było ochrzczonemu na żywot wieczny oraz dodaje życzenie: „Pokój niech będzie z tobą”. – „I z duchem twoim”, odpowiadają chrzestni rodzice w imieniu dziecka.

Następnie kapłan kładzie na dziecko białą szatę, symbol niewinności, wolności, tryumfu i mówi te słowa: „Weź białą suknię, którą bez skazy, aż przed trybunał Zbawiciela, Jezusa Chrystusa zanieś, abyś otrzymał życie wieczne”. Odp. „Amen”, czyli oby się tak stało. Dawniej był piękny i rzewny zwyczaj troskliwego przechowywania przez całe życie tej szaty na chrzcie otrzymanej jako cennej pamiątki.

W końcu kapłan podaje zapaloną świecę symbol żywej wiary, gorliwości i czujności wielce nam potrzebnych do wytrwania w dobrem aż do śmierci, a po odmówieniu odpowiedniej modlitwy dodaje: „Idź w pokoju i Pan niech będzie z tobą”. Odp. „Amen”.

Obrzędy chrztu dorosłych nieco się różnią od obrzędów przy chrzcie dzieci, ale zasadniczych większych różnic nie ma, toteż i mówić o nich nie będziemy, tym bardziej że chrzest dorosłych obecnie rzadko bywa dokonywany, tylko wtedy, kiedy żydzi albo mahometanie chcą zostać katolikami.

Z powyższego krótkiego i pobieżnego tylko przeglądu widzimy, jak wielkie mają znaczenie dla nas obrzędy chrztu św., jak są wymowne i przekonywujące, jak w ich świetle całe nasze życie urządzać powinniśmy. Pięknie i słusznie nawołuje ks. Piotr Skarga: „Pamiętajmy, cośmy przez kmotry nasze Panu Bogu obiecali. Zarzekliśmy się szatana i pychy jego, to jest wszystkich grzechów jego. Przystaliśmy do Boga żywego, do Pana przyrodzonego, okrutnika z szyi naszej zrzuciwszy. Jesteśmy słudzy rękodajni, przysięgliśmy wiarę i posłuszeństwo aż do śmierci. Toż czyńmy, abyśmy żyli. Oblekliśmy białą szatę niezmazaną. Dochowajmy tej czystości, a strzeżmy, aby ta szata krwią Chrystusową obmyta i wybielona zawżdy była chędoga, abyśmy w niej jako na wesele wezwani zasiedli na wieczerzy i godach Pana swego” (8).

Przypisy:

(1) F. Cuttaz, Les effets du baptême, p. 251.
(2) Can. 773, 776.
(3) Can. 772.
(4) s. 24, c. 2.
(5) Can. 762-764.
(6) Can. 765.
(7) Can. 766.
(8) Kazania o Siedmiu Sakramentach, s. 57.

Źródło : http://www.ultramontes.pl/jalbrzykowski_sakramenty_5.htm
pogrubienia SyøTroll.

billions_in_hell_transparent

Należy zatem zadać pytanie kościół rzymsko-katolicki, praktykuje zatem chrzest? Czy też „pamiątkę”, symbol chrztu ? I to w dodatku w oparciu o cudze „wyznanie wiary” ? Przecież w założeniu, według Pisma Świętego chrzest miał być wyrazem nawrócenia się i był wykonywany poprzez zanurzenie na podstawie własnego wyznania wiary.

Najśmieszniejsze jest w tej uroczystości jest to, że oddanie w podległość Chrystusowi niemowlęcia, które nie jest w stanie się sprzeciwić tłumaczone jest przez kościół rzymsko-katolicki jako pragnienie Chrystusa posiadania wśród swej duchownej owczarni wolnych dzieci, a nie przymuszonych niewolników, że do zbawienia potrzebne nasze chętne, dobrowolne poddanie się Panu Bogu i Jego prawu. Ciekawa jest taka dobrowolność.

Inną ciekawostką są pytania przed-chrzcielne.
– „Czego żądasz od Kościoła Bożego?”
– „Wiary”.
– „Wiara co ci dawa?”
– „Żywot wieczny”
Czy to znaczy, że aby zostać ochrzczonym trzeba było przyznać dawniej się przyznać do własnej niewiary, skoro daru wiary się oczekuje od kościoła.

Co prawda kościoły ortodoksji wschodniej również praktykują chrzest niemowląt na podstawie wyznania wiary rodziców chrzestnych ale tam przynajmniej sam obrzęd chrztu jest chrztem czyli zanurzeniem.

SyøTroll