Kac Kacewicza : Małe, krwawe sukcesy Ukrainy

„Władzom w Kijowie wreszcie udało się pokazać, że nie są bezczynne, że nie zajmują się wyłącznie cofaniem.
Wczoraj Odessa płonęła. Dosłownie. W budynku związków zawodowych przy placu Kulikowym spłonęło 42 prorosyjskich bojówkarzy. W Słowiańsku i Kramatorsku ukraińskie oddziały specjalne wspierane przez armię i gwardię narodową (złożoną głównie z ukraińskich nacjonalistów – przyp SyøTroll) przegnały prorosyjskich terrorystów z kluczowych punktów wokół miast, zepchnęły ich do centrum. Odniosły znaczące sukcesy militarne.
Ale ważniejsze są efekty psychologiczne. Władzom w Kijowie wreszcie udało się pokazać, że nie są bezczynne, że nie zajmują się wyłącznie cofaniem. Dziś uwolniono przetrzymywanych przez terrorystów ze Słowiańska zakładników, oficerów OBWE. Nie ma na to dowodów, ale pojawiają się informacje, że kierujący niby-powstaniem na wschodzie rosyjscy agenci otrzymali rozkaz z Moskwy i wycofali się za rosyjską granicę.
Wczoraj ukraińska ofensywa pokazała, że można załamać separatystyczny blitzkrieg. A od sukcesów komandosów ukraińskich na wschodzie ważniejsze jest to co się stało w Odessie. W tym mieście przygotowywana od tygodni operacja wywołania krwawych zamieszek, po których doszłoby do eskalacji i zajmowania budynków administracji państwowej załamała się. Przysyłani od tygodni dywersanci nie dali rady, spotkali się z potężnym natarciem radykałów, ale też aktywistów obywatelskich Odessy.
Mimo biernego wsparcia ze strony milicji separatyści przegrali. Ponieśli krwawą ofiarę. Na ulicach miasta-czarnomorskiej perły doszło do krwawych zadym. Mieszkańcy Odessy, kibice lokalnego klubu Czernomorec (a więc armia lokalnego oligarchy Leonida Klimowa) oraz kibice charkowskiego Metallista (a więc chłopaki oligarchy z Charkowa, Aleksandra Jarosławskiego) demonstrowali wsparcie dla jedności Ukrainy.
Napadli na nich zazwyczaj okupujący namiotowe miasteczko na tzw. kulikowym polu, placu położonym nieopodal dworca kolejowego aktywiści prorosyjscy. Wśród nich wielu „turystów Putina”, opłaconych najemników rosyjskiej miedzynarodówki: z Krymu, Naddniestrza (z tej położonej godzinę jazdy od Odessy separatystycznej republiki przyjeżdża wyjątkowo liczny kontyngent tzw. separatystów – informacja niepotwierdzona, SyøTroll). Doszło do starć, strzelania. Do walki dołączyli bojownicy Prawego Sektora i samoobrony odeskiego euromajdanu.
Do tragedii doszło, gdy separatyści schronili się w potężnym gmachu związków zawodowych. Obrzucony koktajlami mołotowa budynek zaczął płonąć. Ta straszna tragedia udowodniła jednak, że na południu Ukrainy nie uda się tak łatwo wzniecić powstania, jak w Donbasie. Mieszkańcy Odessy, miasta stosunkowo zamożnego, o innej strukturze społecznej niż robotniczy Donbas, są w większości za Ukrainą. Choć na pewno mają sporo pretensji do władz w Kijowie.
Także lokalni oligarchowie, z Leonidem Klimowem, właścicielem klubu Czernomorec Odessa, są za pozostaniem w granicach Ukrainy. Wczorajsze wydarzenia oczywiście posłużą rosyjskiej propagandzie do oskarżania Kijowa o mordowanie własnych obywateli.
Ale przysłużą się także Kijowowi – teraz będzie miał rozwiązane ręce i może oczyścić struktury milicji w Odessie, służby która całkiem wczoraj zawiodła. Milicjanci stali bezczynnie przyglądając się jatce na ulicach. A nawet po cichu wspierali prorosyjskich prowokatorów. Dziś wściekłość mieszkańców Odessy skupia się właśnie na milicji – chcą by struktury państwowe wreszcie zaczęły działać jak należy.
Tego samego chce większość Ukraińców. Nawet tych na południu i wschodzie. I właśnie wczoraj te struktury zaczęły działać. Na razie dławiąc bunt w Słowiańsku. To wciąż mało. Ale daje nadzieję, że eliminując z działania przysłanych zza granicy agentów i uzbrojonych najemników uda się powstrzymać rozszerzania strefy niestabilności. Bo nie ulega wątpliwości, że celem Rosji jest stworzenie jeszcze przed wyborami 25 maja pasa chaosu na wschodzie i południu Ukrainy.”

Można by było uznać po przeczytaniu powyższego artykułu, że pan Michał Kacewicz żałuje, że milicja nie stanęła ramię w ramie z „bojownikami’ Prawego Sektora i samoobrony euromajdanu oraz że nie doszło do większej rzezi i nie było większej ilości ofiar. Wtedy to by zapewne w odczuciu autora było bardzie adekwatne odpowiedź na sprzeciw ukraińskich Rosjan wobec obecnego rządu i jego działalności. Pan Kacewicz powinien wreszcie ocknąć się, przejrzeć na oczy i zobaczyć co się dzieje na Ukrainie. To nie jest walka nasłanych przez Rosję zbirów i zdrajców w celu destabilizacji Ukrainy z dzielnymi obrońcami ojczyzny jak uważa autor arykułu, ale wojna domowa pomiędzy nacjonalistami i patriotami etnicznie rosyjskimi (obywatelami Ukrainy) wspieranymi przez dyplomację Rosji a nacjonalistami i patriotami ukraińskimi wspieranymi przez aktualny rząd i siły zbrojne Ukrainy oraz dyplomację unijną. Skoro doszło do wybuchu nacjonalizmów to znaczy że obie strony się do tego przyczyniły w tym na pewno polityka rządu. Na prawdę nie wiem dlaczego pan Michał Kacewicz, uważa że nacjonalizm ukraiński jest w czymś lepszy od rosyjskiego
SyøTroll

Akacje Terrorystyczne MSW Ukrainy na wschodzie.

Jak podała Gazeta Wyborcza „na wschodzie Ukrainy kontynuowano wymierzoną w prorosyjskich separatystów akcję terrorystyczną ATO. MSW podało, że w podczas poniedziałkowych starć w Słowiańsku i okolicach zginęło czterech żołnierzy wojsk Ukrainy i ponad 30 separatystów.

UkraińskiTerror2
Źródło : <http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114912,15906773,Sroda_na_Ukrainie__Ratusz_w_Mariupolu_juz_wolny_od,,,870414.html

Rosjanom wstęp wzbroniony?

Wielu Rosjan przyjechało do Polski na czterodniowy weekend majowy. Jednak od czasu aneksji Krymu nie wszędzie są tu mile widziani.
Aleksander z rodziną przyjechał do wynajętego domku na Mazurach. Warmińskie SPA ma rezerwację dla koleżanek Marii i Daszy. Irina z mężem wybrali się na zwiedzanie Trójmiasta. – Znajomi polecali – mówią. Należą oni do tysięcy Rosjan, którzy, korzystając z małego ruchu granicznego, przyjeżdżają do Polscy jako turyści i konsumenci. Przez chwilę jednak się wahali: jechać czy nie? – Krymskie wydarzenia trochę namieszały w relacjach sąsiedzkich – uważają.

„To podłe”
Na sprawę krymską Polacy i Rosjanie patrzyli z dwóch różnych perspektyw. Dla pierwszych była to brutalna aneksja przeprowadzona z pogwałceniem umów międzynarodowych [czy na pewno dla wszystkich? – admin]. Dla drugich – wsparcie dla rodaków „podarowanych” Ukrainie przez Chruszczowa w 1954 roku i od dwóch dekad pragnących wrócić w skład Rosji.
O ile jednak większość – po obu stronach granicy – stara się nie mieszać spraw politycznych ze stosunkami społecznymi, o tyle zawsze znajdzie się ktoś, kto sprowokuje zamieszanie.
– Pamiętam dyskusję w internecie o waszych hotelarzach, który zapowiedzieli, że nie obsłużą Rosjan. To było podłe – mówi Dasza o komentarzach na stronie Vkontakte, rosyjskim odpowiedniku Facebooka.
Dyskusja dotyczyła dwóch hotelarzy – jednego z Zakopanego, drugiego z Pomorza. Pierwszy wypowiedział się w mediach: – Dopóki 90 proc. Rosjan będzie popierać działania aktualnego prezydenta, szczególnie te w sprawie Krymu, w naszym hotelu będziemy odmawiać im gościny – powiedział Piotr Zygarski z Diamonds Rzemieślnik. Nad wejściem do hotelu powiesił dwie flagi, polską i ukraińską.
Drugi prosi o zachowanie anonimowości. Jak twierdzi, nie chce robić wokół siebie sensacji. – Odprawiłem z kwitkiem autokar i kilka samochodów z Rosjanami. Nie chcę ich przyjmować u siebie, niech jadą na Krym – mówi. Czy nie żałuje straconych pieniędzy? – Są sprawy ważniejsze od pieniędzy – kończy patetycznie.

Turysta równa się pieniądz
A Rosjanie, gdy przyjeżdżają do Polski, zostawiają niemałe pieniądze. Jak szacują przedsiębiorcy, sąsiedzi z północnego wschodu w polskich klubach, sklepach, restauracjach i hotelach wydają po kilka tysięcy złotych od osoby.
– Na majowy weekend przeznaczyliśmy trochę ponad dwa tysiące dolarów – mówi Aleksander odwiedzający z rodziną Mazury. Maria i Dasza również nie oszczędzają. – Trzy noce w hotelu, zabiegi SPA, sauna, basen, jakieś dodatkowe atrakcje poza hotelem. W sumie planujemy zamknąć wydatki w kwocie 28 – 30 tys. rubli na osobę (2,3 – 2,5 tys. zł) – mówi Dasza. Irina na odpoczynek przeznaczy mniej, ale w drodze powrotnej chce zrobić zakupy w jednym z trójmiejskich centrów handlowych.
To jest kolejny powód, dla którego Rosjanie z obwodu kaliningradzkiego przyjeżdżają do Polski. Nie tylko po odpoczynek, ale i po zakupy.

Tysiące samochodów
Przyczyniło się do tego oczywiście porozumienie między Polską a Federacją Rosyjską ws. małego ruchu granicznego. Umowa została podpisana w połowie 2012 roku, a już rok później stało się jasne, jak ważne było to porozumienie dla kontaktów turystycznych i gospodarczych między sąsiadami.
Jak pokazują statystyki, rekord odpraw na granicy z obwodem kaliningradzkim padł w styczniu. Drugiego dnia tego roku celnicy odprawili o 30 proc. więcej pojazdów niż zwykle – 108 autobusów i ponad 7 tys. osobówek. A dzień później do Polski wjechało już 8 tys. samochodów osobowych.
A wyjeżdżając, przedstawiali polskim celnikom rachunki za zakupy. W sumie przez cały 2013 rok – 115 tys. rachunków na kwotę prawie 95 mln zł. Ta suma nie obejmuje jednak opłat zwolnionych z VAT: usług hotelarskich, posiłków w restauracjach, napojów w barach. Stąd faktyczna kwota wydatków Rosjan w Polsce była dużo wyższa.
Branża turystyczna i usługowa zacierały ręce. Ekonomiści prognozowali zwiększenie się potoku Rosjan zainteresowanych wydaniem pieniędzy w Polsce. Tymczasem, w lutym miały miejsce krymskie wydarzenia. Między sąsiadami powstało napięcie. Eksperci z Instytutu Turystyki szacowali nawet, że w tym roku liczba przyjezdnych z Rosji nie wzrośnie, a nawet spadnie o kilka procent.
„Na zdjęciach samochód mojej koleżanki zaparkowany pod hipermarketem z lekka podrasowany przez nieobojętnych mieszkańców Gdańska” – napisała niejaka Tatiana, mieszkanka Kaliningradu, w sieci społecznościowej. Dołączyła zdjęcia: białe auto z rosyjską rejestracją potraktowane cegłą lub kamieniem. Spadł on na przednią szybę przypadkiem z przejeżdżającej obok ciężarówki albo został rzucony z premedytacją przez chuliganów – ustalić się nie udało. W sieci jednak zawrzało. Komentujący podawali własne przykłady niechęci wobec „ruskich”: obrzucanie wyzwiskami na ulicach, niemiła obsługa w restauracjach, szykany.
– Wiele osób sobie zakodowało, że Rosjanie nie są mile widziani na Pomorzu – mówi dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Krystyna Hartenberger-Pater. Jak tłumaczy, może to mieć związek z negatywnymi sygnałami wysyłanymi ze strony rosyjskiego MSZ do mieszkańców Kaliningradu. – By nie podróżowali za granicę, bo jest niebezpiecznie. Jesteśmy jednak w kontakcie z mediami kaliningradzkimi, śledzimy emocje i dementujemy plotki – dodaje dyrektor.
Tymczasem z sondażu przeprowadzonym przez Kaliningradzką Grupę Monitoringową w połowie kwietnia wynika, że co trzeci mieszkaniec obwodu jest przekonany o pogorszeniu się stosunku Polaków do Rosjan. Mniej więcej tyle samo osób uważa, że również Litwini zmienili swoje nastawienie do sąsiadów. Sami jednak kaliningradczycy twierdzą, że sprawy geopolityczne nie wpłynęły na ich postawę wobec Polaków i Litwinów.

Politycy swoje, my swoje
– Przyjeżdżam do Polski regularnie od otwarcia małego ruchu granicznego. I będę dalej przyjeżdżał na zakupy. Na Dzień Kobiet byliśmy z żoną w Gdańsku, skorzystaliśmy z promocji – mówi Andrzej. Wraca do domu z siatkami pełnymi produktów. Szynek, kiełbas, nabiału. W marcu małżeństwo buszowało po sklepach z ubraniami.
Z akcją promocyjną na 8 marca również było nie lada zamieszanie. W rosyjskiej prasie i na portalach społecznościowych reklamowano weekend niskich cen dla mieszkańców obwodu: promocje zadeklarowały sklepy, restauracje, ośrodki SPA, hotele, głównie z Trójmiasta, a gdyńskie centrum handlowe zarezerwowało nawet darmowe autokary z Kaliningradu w obie strony.
W polskich mediach pojawiły się jednak głosy, że tego typu akcje są deklaracją poparcia dla polityki rosyjskiego rządu względem Ukrainy. Po fali krytyki PROT poinformował o zawieszeniu akcji. – Chaos informacyjny, który utworzył się wokół tej akcji, był tylko po naszej stronie granicy. Żadne komunikaty o zawieszeniu na stronę rosyjską nie wypłynęły – wyjaśnia dyrektor PROT Krystyna Hartenberger-Pater. Dodaje, że informacje nie zdążyły przekroczyć granicy. – Marszałek następnego dnia stwierdził, że nie należy mieszać polityki zagranicznej z gospodarką turystyczną. Akcja trwała dalej, weekend za pół ceny dla klienta rosyjskiego odbył się na terenie Trójmiasta. Nie miały miejsca na szczęście żadne incydenty – dodaje dyrektor.

Trójmiasto czeka na turystów
Dyrekcja PROT podkreśla, że cały czas przeprowadza akcje promocyjne na terenie obwodu kaliningradzkiego. Nie chce jednak na razie prognozować wakacji, bo jak przyznaje, sytuacja jest na tyle dynamiczna, że nie wiadomo, jak się zmieni. Teraz niektórzy pomorscy hotelarze zanotowali spadki, co jest związane z odwołaniem imprez na szczeblu dyplomatycznym, a więc i anulowaniem rezerwacji miejsc noclegowych. – Na razie nie wpływa to na ruch indywidualny, ale cały czas monitorujemy sytuację – przyznaje Krystyna Hartenberger-Pater.
– Nasza otwartość nie została w żaden sposób zmieniona w związku z sytuacją geopolityczną – mówi dyrektorka PROT. Turyści przyjeżdżają. Jak dodaje Hartenberger-Pater: – Hotele są obłożone. Po trasach dojazdowych zmierza do Trójmiasta potok samochodów z różnymi rejestracjami.
W tym także rosyjskimi.

Źródło : http://marucha.wordpress.com/2014/05/05/rosjanom-wstep-wzbroniony/

Bojówki kiboli zabiły kilkadziesiat osób w Odessie

Co najmniej 43 osoby zginęły w Odessie, kiedy bojówki złożone z pseudokibiców piłkarskich zaatakowały zwolenników oderwania Odessy od Ukrainy. Obrażenia odniosło co najmniej 170 osób.
Przygotowani do walki kibice, wśród których byli neofaszyści z Prawego Sektora, zaatakowali przeciwników kijowskich władz, rzekomo w odpowiedzi na obrzucenie ich pochodu granatami hukowymi.
Kilka tysięcy pseudokibiców przyjechało do Odessy uzbrojonych w tarcze, pałki oraz koktajle Mołotowa. Zaatakowane zostały miedzy innymi namioty rozstawione na jednej z ulic przez działaczy opozycji.
Doszło do starć, podczas których grupa opozycjonistów zabarykadowała się w domu związków zawodowych. Bojówkarze podpalili budynek, w wyniku czego zginęło co najmniej 31 osób. Ciężko ranny został Aleksiej Albu kandydat na burmistrza Odessy z lewicowej organizacji Borotba.
Wydarzenia w Odessie to kolejny przypadek wykorzystywania przez władze w Kijowie i powiązanych z nimi oligarchów, do których należą kluby piłkarskie, bojówek złożonych z pseudokibiców.
Próbowały one wzniecać zamieszki w Charkowie i Doniecku. Marsz kiboli w Doniecku został rozbity w wyniku przeciwdziałania ze strony Pospolitego Ruszenia Donbasu. Również w Charkowie bojówkarze napotkali na zdecydowany opór.

Źródło : http://lewica.pl/?id=29431&tytul=Odessa:-Boj%F3wki-kiboli-zabi%B3y-kilkadziesiat-os%F3b-%28akt.%29

10 największych kłamstw o odżywianiu

Mam zamiar lepiej się odżywiać, więc zarebloguję, a co.

Dziennik gajowego Maruchy

Oficjalne zalecenia żywieniowe rozpowszechniane w szkołach, szpitalach i mediach są nierzetelne i sprzeczne. Stworzyłem listę najgorszych przykładów takich zaleceń, choć jest to niestety zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Oto 10 wielkich kłamstw, mitów i błędnych przekonań.

1. Śniadanie idealne: płatki z mlekiem

Najlepiej jest zacząć dzień posiłkiem zrównoważonym, w skład którego wchodzi produkt mleczny, owoc i napój – to porady zaczerpnięte wprost z oficjalnych zaleceń żywieniowych. Zgodnie z nimi na śniadanie masz więc zjeść kanapkę z masłem i dżemem, wypić sok pomarańczowy i szklankę mleka.

View original post 2 263 słowa więcej